One Direction

One Direction

20 października 2013

ZAYN - ROZDZIAŁ X

HEJ HEJ ;*

Jak się macie ? Co tam u Was ? :) Może to mało interesujące, ale u mnie bardzo dobrze ;) Żeby Was nie zanudzać napisałam kolejny rozdział z Zaynem. Obiecałam go Wam i oto jest, proszę :

ROZDZIAŁ X


Co ja zrobiłam ? Co ja do cholery zrobiłam ?! Jak mogłam być taka głupia ? Wyszłam na kompletną idiotkę i zazdrośnicę i jakby nie patrząc, to ja zdradziłam Zayna a nie on mnie. Przez cały czas próbowałam się do niego dodzwonić, ale jego telefon pozostawał niewzruszony na moje sygnały. Tak bardzo chciałam coś zrobić, coś zmienić. Nie mogłam zostać sama ze sobą i wyrzutami sumienia, nie wytrzymałabym. Myślałam całymi dniami nad tym, jak mogę naprawić tą całą sytuację, móc znów przytulić się do Zayna i po prostu : być z nim.
Minął tydzień…
Miałam parę dni wolnego od szkoły więc pomysł jaki wpadł mi do głowy był dosyć szalony i radykalny. Pozostawało mi tylko poinformować tatę :
   - Jak to… do Ameryki ?! Po co ? Zwariowałaś ?!
Musiałam kłamać jak z nut ale nie widziałam innego wyjścia.
   - Mamy 10 dni wolnego więc w czym problem, żebym wyskoczyła z Veronicą w tym czasie na małe wakacje ?
   - Ale nie rozumiem po co aż do Ameryki. Nie możecie się wybrać gdzieś w inne miejsce, przede wszystkim BLIŻEJ ? – denerwował się ojciec.
   - Tato, już dawno mamy skończone 18 lat, nie jesteśmy małymi dziewczynkami, których trzeba pilnować, spróbuj mi zaufać, to tylko 10 dni – mówiłam błagalnym tonem.
   - Jak ty to sobie wyobrażasz ? Tyle tysięcy kilometrów stąd, samolotem, sama…
   - Z Veronicą – wcięłam się.
   - No i przede wszystkim za co ? Wygrałaś jakieś pieniądze czy napadłaś na bank ? – zapytał.
   - Mam zaoszczędzone pieniądze, złożę się z Verką i możemy wyruszać – odparłam i uwiesiłam się mu na szyi, wypowiadając przeciągłe „proooszę”.
   - Nie jestem przekonany.
   - Proooszę – próbowałam.
   - Ech… - westchnął.
   - O Jezu zgódź się, co ci zależy ? I tak pewnie niedługo znajdzie sobie faceta i wyprowadzi się stąd, więc nie bądź już takim trepem – do akcji wkroczyła Sandra, która od razu powiedziała to, co myśli.
   - A ty się nie wtrącaj – skarcił ją tata – I wcale nie jestem trepem bo zgadzam się !
Moja radość była przeogromna. Zaczęłam piszczeć, skakać i odstawiać jakiś dziki taniec pomiędzy Sandi a ojcem.
   - Zaczekaj, jeszcze jedno – zatrzymał mnie daddy – Kiedy jest ten wylot ? – spytał.
   - Yyym… jutro wieczorem, kocham cię ! – krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju żeby upewnić przyjaciółkę o wyjeździe no i zacząć szykować rzeczy.
Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Ciągle przewracałam się z boku na bok co w efekcie rano nie wyszło mi na dobre.
   - Piłaś coś ? – zapytała Sandi widząc, że obijam się o ściany.
Dopiero po dwóch kubkach mocnej kawy stanęłam porządnie na nogi.
Później…
   - Masz wszystko ? – spytał się tata na 5 minut przed moim wyjściem z domu.
   - Sprawdzałam 3 razy – odparłam, stojąc już w drzwiach gotowa do wyjścia.
   - Nie wiem czy to był dobry pomysł że się zgodziłem – mówił ojciec.
   - Był był a Ty idź już bo w końcu się spóźnisz i nigdzie nie polecisz, zadzwoń jak dotrzesz, byeee ! – wtrąciła Sandra, po czym pożegnała się ze mną i dosłownie wypchnęła za drzwi. Pa.
Pełna obaw i wątpliwości wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki i skierowałam się w stronę lotniska mając nadzieję, że to co robię jest jedynym i dobrym rozwiązaniem…
   - Witamy państwa na pokładzie samolotu i dziękujemy za wybór naszych linii, przylot do Los Angeles planowany jest na 6.30, życzymy wszystkim miłej podróży – powiedziała stewardessa, a ja z Veronicą  wygodnie usadowiłyśmy się w swoich miejscach.
   - Ciągle nie wiem czy dobrze robię, to szalone – zwierzyłam się przyjaciółce.
   - Skoro nie wpadłaś na żaden inny pomysł, to znaczy, że dobrze a poza tym mały wypoczynek nam obu się przyda – odparła Ver.
   - A tak w ogóle – kontynuowała przyjaciółka – To ja kompletnie nic nie wiem o tym twoim Zaynie. Ani kim jest, ani co robi, nic. Nigdy nie byłaś taka tajemnicza, zawsze o wszystkim mi mówisz – dodała.
   - Bo to skomplikowane i sama nawet za bardzo nie wiem od czego zacząć.
   - Mamy kilka godzin lotu więc chętnie poznam całą historię od początku, dawaj ! – zachęciła mnie.
   - Ech… ok, ale szykuj się na niezłą opowieść – odparłam i uśmiechem zaczęłam mówić o wszystkim od samego początku.
Jakiś czas później…
   - O mój Boże – powiedziała Veronica po moim długim monologu.
   - Tak wiem, nic nie mów.
   - No to skoro było tak idealnie, to czemu nagle do tego doszło ? – dopytywała się.
   - W ogóle nie było idealnie, no, może raz albo dwa ale to wszystko z mojej winy, to przeze mnie tłuczemy się teraz na drugi koniec świata, przeze mnie i moje wyrzuty sumienia – odpowiedziałam.
   - Nie wyjaśniłaś mi, co takiego się stało no bo ja rozumiem : brak czasu i odległość, ale skoro mówisz, że przyleciał tu tydzień temu specjalnie dla ciebie, a już po paru godzinach znowu pojechał, to coś mi tu nie gra. Czym zgrzeszyłaś ?
No, ciekawe jak zareagujesz – pomyślałam ale wyrzuciłam to z siebie.
   - Całowałam się z twoim bratem – powiedziałam prawie niedosłyszalnie.
   - Ekhem… że co ? – spytała o mało nie krztusząc się wodą, której akurat łyk nabierała z butelki.
   - No to. Zayn to widział i ma mi teraz za złe, wcale mu się nie dziwię – odparłam.
   - Dlaczego całowałaś się z moim bratem ?! Przecież mówiłaś, że nic do niego nie masz ! – mówiła podniesionym głosem Ver, ale nie dlatego że była zła, był to raczej głos zaskoczenia.
   - Bo nie mam, po prostu jestem głupia – wydukałam.
   - Nie głupia, ale szalona na pewno – podsumowała przyjaciółka – A tak z czystej ciekawości ? Czemu się z nim całowałaś no i… jakie to uczucie ? Gorsze niż lizanie obślizgłego ślimaka co nie ? – zaśmiała się .
   - Jak już mówiłam, jestem głupia i to dlatego a co do tego ślimaka to… - nie skończyłam tylko machnęłam dłonią i zaczęłam się śmiać a Veronica ze mną.
Rano…
   - Welcome in LA ! – usłyszałyśmy głos informujący nas o tym, że jesteśmy już na miejscu.
   - O Matko mój tyłek, jak będziemy wracać to wolę stać ! – marudziła Verka.
   - Chodź chodź, musimy się stąd jakoś wydostać i poszukać jakiegoś hotelu albo coś – odparłam – Która godzina ?
   - 7.20, trochę nam to zeszło przez te odprawy – powiedziała moja przyjaciółka.
   - Nie jest źle. No dawaj, trzeba złapać jakąś taksówkę, chyba nie chcesz spędzić na lotnisku całego dnia prawda ? – spytałam i zaśmiałam się, ale był to raczej przyjazny śmiech, w końcu przyjaciółka, która leci z Tobą z Londynu aż do samego Los Angeles tylko po to, abyś Ty mogła ratować to, co tak bardzo spartaczyłaś, to raczej rzadko spotykany okaz, prawda ?
Po kilku godzinach…
   - Dziękuję – powiedziałam i odebrałam od miłej recepcjonistki klucz do naszego pokoju w całkiem przytulnym i niedrogim hotelu.
   -Nieźle – skomentowała Verka, kiedy przekroczyłyśmy już próg pomieszczenia – Zaklepuję to łóżko pod ścianą ! – wyrwała się i skoczyła na wybrane przez siebie posłanie.
   - W takim razie ja przy oknie – odparłam i na spokojnie usiadłam z brzegu tak, aby nie pognieść równo zaścielonej pościeli.
   - Jakie mamy na dzisiaj plany ? Plaża, impreza ? – proponowała Ver.
   - Jasne, bardzo chętnie ale najpierw chciałabym coś załatwić – odparłam znacząco uśmiechając się.
   - A no tak – domyśliła się – Pójdę z tobą, będzie ci raźniej – dodała.
   - Dziękuję ale może jednak załatwię to sama, ty ciesz się wyjazdem, pozwiedzaj, pochodź po sklepach a ja w tym czasie spróbuję coś wskórać – powiedziałam. Veronica przystała na moją prośbę.
   - No dobra wszystko pięknie, ładnie tylko jak ty w ogóle chcesz go znaleźć w tak ogromnym mieście ? Masz jakiś specjalny lokalizator czy co ? – spytała lekko rozbawiona dziewczyna.
   - Hmmm… tak jakby – odparłam tajemniczo, po czym wygrzebałam z torby laptopa i tam miałam nadzieję znaleźć odpowiedź na pytanie, które sama też sobie zresztą zadałam.
   - Los Angeles… One Direction… JEST ! :
“Już jutro o godzinie 11 usłyszycie na żywo tych 5 przystojniaków tylko i wyłącznie w radio BBC LA. Link do audycji znajdziecie poniżej…”
Jutro o 11. Pewnie będą musieli być wcześniej. Zjawię się tam przed 10 i tak jak pozostali będę musiała czekać, oby tylko nie na marne…
A tymczasem…
„Perspektywa Zayna”
   - Ej Malik co się z tobą dzieje ? – spytał mnie Niall, kiedy siedziałem na balkonie i wypalałem już 4 papierosa z rzędu.
   - Nic a co ma się dziać ? – odparłem.
   - No zazwyczaj nie pożerasz połowy paczki fajek w ciągu 15 minut więc coś musi być nie tak. Denerwujesz się ?
Przeczesałem palcami włosy i wypuściłem głośno powietrze.
   - Taaa – odburknąłem tylko.
   - Stary, siedzimy już w tym ponad 3 lata, powinieneś przywyknąć, to tylko wywiad w radio ale jeśli się stresujesz to w porządku, rozumiem. Pamiętaj że w razie czego zawsze jesteśmy obok. Jedno słowo i ratujemy ci dupę słyszysz ? – zaśmiał się Horan na co kąciki moich ust również uniosły się nieznacznie ku górze.
   - Taaa – odpowiedziałem ponownie.
   - No chłopie jak ty jutro masz zamiar tak gadać i odpowiadać na pytania, to to będzie bardzo porywająca rozmowa – powiedział blondas i dalej lekko się chichrając poszedł do salonu żeby pewnie zagrać w jakąś grę na konsoli z Harrym, bo koncert mieliśmy dać dopiero późnym wieczorem.
Chyba nadawałbym się na aktora. Minął już ponad tydzień, a nikt się jeszcze nie domyślił, że coś mi leży na wątrobie. I dobrze. Nigdy nie lubiłem się zwierzać i niech tak zostanie.
Nie jestem jakiś tam rozżalony czy coś, jestem najzwyczajniej w świecie wkurzony, że dziewczyna przyprawiła mi rogi i na dodatek posądzała mnie o jakieś pocałunki i zdrady. Porąbane. Nie wiem co dalej, ale chyba na tym etapie zakończyliśmy już swoją przygodę. Chciałbym z nią pogadać albo chociaż zobaczyć na 5 minut. Zadzwoniłbym, ale co miałbym powiedzieć ? Wszystko do dupy. Może lepiej zostawić to tak jak jest ? W końcu dostałem już po tyłku od Pezz i wiem jak to smakuje, Lily zrobiła to samo. I dlatego jest kurwa najlepiej być singlem, przynajmniej nie ma się tylu problemów. Następnym razem przemyślę wszystko pięć razy, zanim znowu się zabiorę za jakąś dziewczynę.
Odpaliłem kolejnego papierosa i kolejnego i wgapiałem się w rytmiczny ruch fal na morzu, na które mieliśmy widok z okna apartamentu. Przynajmniej to mnie może na jakiś czas uspokoić…
Wieczorem…
„Perspektywa Lily”
   - To co ? Impreza ? – spytała Veronica, kiedy rozczesywałam mokre po umyciu włosy.
   - Teraz ? Nie jestem przygotowana – starałam się jakoś wykręcić, bo ewidentnie nie miałam ochoty na żadne tańce.
   - No weź, chcesz tu przesiedzieć cały wieczór ? Jesteśmy w Los Angeles, musimy trochę zaszaleć – nakręcała się dziewczyna.
   - Tak bardzo ci na tym zależy ?
   - Tak ! Za godzinę wychodzimy ! – zarządziła przyjaciółka i już zaczęła grzebać w swojej walizce w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego do ubrania.
Nie nastawiałam się tu na jakiekolwiek imprezowanie, przez co w ogóle nie miałam co na siebie włożyć. Tak naprawdę to w ogóle nie chciało mi się wychodzić z hotelu, ale skoro Veronica tak nalegała, nie mogłam jej odmówić.
   - A ta ? – spytała się dziewczyna unosząc ku górze jedną z moich sukienek.
   - Nie nadaje się – odparłam krótko.
   - No to może to ?
   - Za odważne, Ver nie mam nic imprezowego – powiedziałam i miałam nadzieję, że może dzięki temu odpuści mi to wyjście.
   - Ok, skoro nic ci nie pasuje to… - nie idziemy ? – Założysz coś mojego ! – oznajmiła uradowana i po 10 minutach byłam już przebrana w to, co mi pożyczyła. Po około pół godziny byłyśmy już gotowe i mogłyśmy opuścić pokój hotelowy.
Kilka godzin później…
   - O Matko padam ! – powiedziała Verka i rzuciła się plackiem na łóżko.
   - Trzeba było sobie darować tego ostatniego drinka – zaśmiałam się – Jutro będziesz go odchorowywać – dodałam i ściągnęłam szpilki.
   - Ale fajowo było. I w ogóle ten blondyn w czarnej koszuli ciągle się na ciebie gapił, trzeba było z nim pogadać – stwierdziła Ver.
   - Przestań, nie dość że był napity, to jeszcze widać było że chodzi mu tylko o jedno tego wieczoru, dziękuję bardzo – odparłam – Poza tym jestem zajęta… chyba – dodałam i również ułożyłam się na łóżku skupiając wzrok na suficie.
   - Jutro wszystko się wyjaśni i będziecie żyć długo i szczęśliwie – żartowała sobie przyjaciółka, po czym jak torpeda zerwała się z posłania i pobiegła do łazienki. Mówiłam, ten drink jej tylko zaszkodzi…
Rano…
   - Umieeeeram – jęczała Verka.
   - Nie mam już nic do dodania w tym temacie, trzeba było nie mieszać – odparłam jej przelotnie w biegu. Była 8.30 co znaczyło, że za kilka minut miałam się zbierać i jechać pod stację radiową, w której One Direction zaplanowali udzielanie wywiadu. Wiadomo że nie chodziło mi o nich, chciałam tylko porozmawiać z Zaynem i spróbować jakoś naprawić sytuację między nami.
   - Dobra, trzymaj za mnie kciuki, lecę a Ty lecz kaca, widzimy się później – rzuciłam na odchodne i wyszłam z pokoju.
Chciałam pójść na taksówkę i dojechać jakoś na miejsce, ale najpierw pomyślałam o tym, żeby zapytać się kogoś w hotelu czy to daleko stąd. Dobrze że tak zrobiłam, bo okazało się, że to jakieś pół godziny drogi spacerkiem, więc darowałam sobie podwózkę i postanowiłam przejść się tam na pieszo. Przynajmniej miałam czas na to, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie i przemyśleć to, co chcę powiedzieć Zaynowi jeśli uda mi się w ogóle jakimś cudem do niego dostać. 
„To nie jest tak jak myślisz…”
„Chodzi mi o to, że…”
„Po prostu chciałam powiedzieć…”
No właśnie nie wiedziałam co chcę powiedzieć a już zbliżałam się powoli do celu.
Nie trudno było mi znaleźć to miejsce, ponieważ jakieś 100 metrów od budynku rozgłośni mogłam dostrzec bardzo duża grupę dziewczyn, i jak nietrudno się domyślić, czekały pewnie na przybycie zespołu.
Spojrzałam na godzinę w telefonie - 9:17 czyli miałam jeszcze około godziny czasu czekania, ale z tego co zdążyłam się zorientować, to bardzo dobrze że przyszłam tu wcześniej bo fanki nieźle pchały się jak najbliżej drzwi, pewnie tylko po to, aby móc spojrzeć na nich choć przez chwilę z bliska…
„Perspektywa Zayna”
   - Jak to nie jedziesz ? – zdziwił się Payne.
   - Normalnie, nie dam rady, zaraz puszczę pawia i jeśli się nie odsuniesz, to centralnie na twoje buty – odparłem i kazałem Liamowi odsunąć się ode mnie bo stał, jak kat nad niewinną duszą.
   - No i co teraz ? – spytał Louis.
   - Chyba nic się nie stanie jak odpuszczę sobie jeden wywiad prawda ? Będzie was czwórka a ja i tak prawie nie gadam, jedźcie sami – powiedziałem i oparłem się na fotelu.
   - Może faktycznie będzie lepiej jak zostanie ? – stwierdził Styles – Chyba lepiej jak poleży trochę w łóżku i jakoś się ogarnie, niż ma go nie być na koncercie. Na jego miejscu też bym został, po co się męczyć – dodał.
   - Ok, załatwimy to a Ty zostań i spróbuj jakoś stanąć na nogi do wieczora – powiedział Liam.
   - No dobra, idźcie już bo się spóźnicie – ponagliłem ich i wstałem, żeby udać się do kuchni i napić się wody, ewentualnie wziąć jakąś tabletkę.
   - Jakby coś to dzwoń, my spadamy, już czas panowie – zaśmiał się Tomlinson i razem z pozostałą trójką opuścili apartament. Wreszcie chwila spokoju…
„Perspektywa Lily”
Ale tłok. Współczuję chłopakom, że muszą przeciskać się przez takie coś praktycznie codziennie – myślałam sobie czekając dzielnie wśród tłumu dziewczyn na zespół.
Stałam sobie spokojnie, kiedy nagle wszyscy zaczęli krzyczeć i jeszcze bardziej wiercić się na swoich miejscach. Przyjechali. Wielki czarny samochód zatrzymał się przed wejściem do rozgłośni, a jako pierwszy wysiadł z niego duży, postawny mężczyzna. Pewnie miał za zadanie sprawdzić, jaka jest sytuacja i czy jest w miarę bezpiecznie. Rozejrzał się on dookoła i jednym szybkim gestem dłoni dał znak, że jest ok. Wtedy otworzyły się drzwi i pojawili się oni. Krzyk był nie do wytrzymania i bałam się, że jeszcze trochę i wrócę do domu głucha.
Jako że nie stałam przy samej barierce odgradzającej fanki od chłopaków, musiałam się niestety przepchać żeby móc jakoś zwrócić na siebie uwagę Zayna. Dziwne, nie zauważyłam go wysiadającego z wozu, ale może po prostu odszedł gdzieś na bok lub ktoś go zasłonił. Członkowie zespołu podążali spokojnie do wejścia, podpisując przy okazji jakąś kartkę lub robiąc sobie z kimś zdjęcie.
Musiałam szybko działać, ponieważ zbliżali się już do końca, a ja nadal nie przebiłam się do przodu.
Zachowałam się trochę po chamsku i po prostu przepychałam się łokciami przez tłum, aż w końcu osiągnęłam swój cel. Miałam chłopaków jak na widelcu, kiedy usłyszałam : „gdzie się pchasz suko?!”, po czym wraz z barierką wylądowałam na ziemi. Ktoś mnie popchnął i stało się jak się stało.
Słyszałam śmiech, krzyki, nawet przekleństwa skierowane prawdopodobnie do mojej osoby ale nie to było teraz najważniejsze.
Już miałam wstawać, kiedy ktoś podał mi swoją dłoń :
   - Nic ci się nie stało ?
   - Nie, w porządku, dzięki – odparłam i podniosłam wzrok na swojego „wybawcę”, którym okazał się… Harry ! Kolega Zayna z zespołu. Mogłam to chyba nazwać szczęściem.
   - Wstań, pomogę ci – powiedział, po czym jednym sprawnym ruchem pomógł mi powrócić do pozycji stojącej.
   - Odejdź od niego ! Nie ruszaj go ! Spierdalaj stamtąd ! – krzyczały fanki na co Harry zrobił zniesmaczoną minę i skierował się do mnie :
   - Chodź, pójdziesz ze mną i wyjdziesz drugą stroną bo one zaraz cię zjedzą – po czym gestem ręki przepuścił mnie przed sobą.
Po chwili…
   - Dziękuję – powiedziałam i pomasowałam swoje ramię, na którym pewnie niedługo zrobi się siniec.
   - Przepraszam cię za tamte słowa, wstyd mi że musiałaś się tego nasłuchać – oznajmił chłopak – Mogę coś dla ciebie zrobić ? – spytał a ja bez zastanowienia odparłam :
   - Muszę porozmawiać z Zaynem.
Na twarzy bruneta pojawiło się niemałe zdziwienie.
   - Z Zaynem ? Dlaczego akurat z Zaynem ?
   - To pokręcone i skomplikowane ale to sprawa życia i śmierci, muszę się z nim koniecznie zobaczyć – odpowiedziałam.
Widać było, że Harry nie za bardzo wie, czy mówię poważnie i co ma zrobić.
   - Eeem… przykro mi, ale Zayna dzisiaj z nami nie ma – wytłumaczył mi.
   - Jak to nie ma ? To gdzie on jest ? – dopytywałam się jak głupia.
   - Przepraszam ale nie mogę ci powiedzieć, po prostu nie najlepiej się czuł – odparł – A tak w ogóle to kim ty jesteś ? Jak masz na imię ?
   - Lily i jestem… - jego dziewczyną – po prostu muszę go zobaczyć i z nim porozmawiać, to naprawdę cholernie ważne – mówiłam w kółko to samo.
   - Harry ! – przerwało nam czyjeś nawoływanie chłopaka.
   - W tej chwili nie mogę nic zrobić, ale jeśli tak bardzo zależy ci na tym żeby go zobaczyć, to proszę – powiedział brunet i wręczył mi niewielką kopertę.
Spojrzałam na niego pytająco.
   - Spokojnie, to bilet na nasz dzisiejszy koncert – uśmiechnął się – Co prawda nie w pierwszym rzędzie, ale z tego miejsca też będziesz mogła napatrzyć się na Zayna – dodał.
Otworzyłam kopertę i obejrzałam bilet z każdej strony.
   - No tak, niestety został mi tylko ten ale mam nadzieję, że i tak się pojawisz, zapraszam – powiedział chłopak i ponownie zaczarował mnie swoim uśmiechem.
   - Harry Styles ! Gdzie ty jesteś ?! – ktoś już się bardzo niecierpliwił.
   - Muszę uciekać, liczę na ciebie – zaśmiał się zielonooki i zaczął się już ode mnie oddalać.
   - Dziękuję ! – krzyknęłam za nim, po czym straciłam go z pola widzenia.
„Perspektywa Harry’ego”
   - Gdzie cię wcięło ? Zaraz zaczynamy – powiedział dziennikarz, który miał przeprowadzać z nami wywiad.
   - Nagła sprawa – odparłem na odczepnego i usadowiłem się na wyznaczonym dla mnie miejscu.
Swoją drogą bardzo interesująca dziewczyna. Jakaś taka trochę pokręcona, ale przez to ciekawa. I o co jej chodziło z tym Zaynem ? Może przyjdzie na koncert ? Zobaczymy.
   - Skupcie się, wchodzimy za 3,2,1…

Jeśli chodzi o rozdział, to na dzisiaj już tyle, ale mam do Was jedno, całkiem znaczące pytanie.
Mianowicie chodzi o to, że na wielu blogach z opowiadaniami o chłopakach autorki "wplatają" zdjęcia wyglądu bohaterów, ich ubiór (oczywiście od czasu do czasu) lub jakieś pasujące akurat do opisywanej sytuacji. Czy chcielibyście, żebym również robiła takie coś ? Być może dzięki temu rozdziały będą ciut ciekawsze i lepiej będzie sobie wyobrazić daną rzecz. Co sądzicie ? Jesteście za tym, czy wolicie rozdziały takie, jakie są ? Czekam na Wasze odpowiedzi :)
A tymczasem życzę Wam dobrej nocy, samych pozytywnych snów i miłego jutrzejszego dnia ;)
Buziaki, Aga ;*

10 października 2013

IMAGINY Z GIFAMI ;)

CZEŚĆ KOCHANI :)

Pisałam w poprzedniej notce, że to jeszcze nie koniec na dzisiaj no i jak widzicie - nie jest :)
Mam nadzieję, że gify jako tako się spodobają, oto one :

1. Ty w pośpiechu wchodząc do łazienki : Harry nie wiem o której wrócę ale możesz kupić coś na kola...
Hazza :


Ty : ...cję ?


2. Spokojny, opanowany Liam : [T.I] może wyskoczymy dzisiaj gdzieś razem co ?


Ty : Jasne, bardzo chętnie ;)
Liam :



3. Siedzisz w domu i brakuje Ci już Louisa, więc mówisz sobie pod nosem : "Ile bym dała żebym mogła go teraz zobaczyć"...
Po chwili :



4. Ty : Kurczę Niall głupia sprawa... nie wiesz może, gdzie posiałam tą jedwabną koszulkę nocną ?
Niall :



5. Ty : Brrr, ale mi zimno.
Zayn od razu wstaje, wychodzi i po chwili wraca z kocem.
Zayn : No, mi też.



6. Harry celujący w podobiznę Twojego byłego ;D



7. Dziennikarz : Zayn, z czego Liam się tak cieszy ?
Zayn : To proste - [T.I] ;)



8. Ty : Lou fajnie pachniesz, jakieś nowe perfumki ?
Louis : Eeem... tak... (w myślach *dziś rano*)



9. Dziennikarz : Niall, opowiesz nam coś o swojej dziewczynie ?
Horan : Jasne, [T.I] to świetna dziewczyna, dobrze się rozumiemy i w ogóle... ale jak się czasem rozgada to ! :



10. Ty : Wiesz co, chyba zacznę chodzić na siłownię, ile tam jest fajnych ciałek na które można popatrzyć...
Zayn :


Na drugi dzień :


Ty : Rozmyśliłam się, skoro mam takiego pakera w domu, to nie muszę nigdzie chodzić ;)
Zayn :



11. Ty : Chłopaki, jakiś koleś się do mnie przyczepił i nie daje mi spokoju.
Niall : Który to ?!


12. Ty : Kochani wychodzę z moim przyjacielem, chyba nie czekajcie na mnie ;)
Chłopcy :


12 :) Przy następnej okazji powinno być ich więcej ;)
Ale kochani... to jeszcze nie jest koniec na dziś! ;D
Mam dla Was jeszcze coś, ale pojawi się to za godzinkę, dwie, muszę tu w końcu nadrobić :)
I jak te gify ? Dają radę ?
Buziaki, Aga :*



HARRY - RODZIAŁ VI

WITAJCIE ! :*

Ojejku kawał czasu mnie tu nie było (znowu...). Nie wiem, powiedzmy, że nie miałam "weny" i nie chciałam Was zanudzać czymś bezsensownym ;) Brak czasu i nadmiar obowiązków też zrobił swoje aleee... "wena" chyba wróciła a czas zawsze dla Was znajdę dlatego nie przedłużając już bardziej - napisałam rozdział z Harrym :) Zalegam jeszcze z Zaynem, jednak jest on (rozdział ;D) na dobrej drodze do skończenia ;) Dziś rozdział z Hazzą, proszę :

ROZDZIAŁ VI


   - Ałaa – wymruczałam zakrywając jednocześnie twarz przed rażącym mnie słońcem.
   - Jak się czujesz ? – zapytał chyba… Philip.
   - Gdzie ja jestem ? – spytałam zdezorientowana.
   - No, w łóżku ? – odpowiedział chłopak.
   - A gdzie jest Harry ? – zapytałam – I Susan ? – dodałam szybko.
   - Susan śpi na dole a ten szczur wyleciał stąd wczoraj wieczorem – odpowiedział z dumą i podenerwowaniem Phil.
   - Co to znaczy ? – dociekałam dalej.
   - Żaden sukinsyn nie będzie się do ciebie przystawiać rozumiesz ? Żaden, jesteś tylko moja – powiedział chłopak – Jedyne za co mogę pochwalić tego gnoja to to, że ma dobry lewy sierpowy – dodał zniesmaczony dotykając swojego oka.
   - Ty też masz – dopowiedziałam szeptem również dotykając swoich siniaków.
   - To było niechcący – wytłumaczył się Philip.
   - No ciekawe – burknęłam.
   - O co ci znowu chodzi ? – oburzył się chłopak.
   - O nic – odpowiedziałam i wstałam po czym zeszłam na dół do Sue.
Po chwili…
   - Heej – przywitała się ze mną – O kurwa ! Co ci się stało ?! – spytała od razu ożywiona.
   - Wczorajsza akcja – odpowiedziałam śmiejąc się nerwowo.
   - Jaka akcja ? – zapytała Suzie.
   - A nieważne, nie przejmuj się, masz ochotę na grzanki ? – zmieniłam temat.
   - Eeem… no dobra – powiedziała – Ale u syf – skomentowała patrząc na kilkanaście puszek piwa i butelki po wódce – Gdzie jest Harry ? – przypomniało jej się.
   - Harry ? On… wrócił do siebie, chciał cię ze sobą zabrać ale… powiedziałam, że lepiej będzie jeśli zostaniesz tutaj – skłamałam.
   - Jest kochany – rozpłynęła się Sue.
   - Tak, jest – przytaknęłam jej i zajęłam się śniadaniem.
W międzyczasie na dół zszedł Philip ale nie odzywał się ani do mnie ani tym bardziej do Suzie. Po prostu rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor ignorując wszystko dookoła.
   - A temu co ? – spytała mnie przyjaciółka.
   - Nie zwracaj na to uwagi, widocznie wstał lewą nogą – wzruszyłam ramionami.
Po śniadaniu obiecałam odwieźć Susan do domu więc przebrałyśmy się, posprzątałyśmy po wczorajszej „udanej” imprezie i zabrałyśmy się do samochodu.
   - Jadę odwieźć Susan, niedługo wrócę ! – krzyknęłam do Phila i opuściłam mieszkanie.
Po kilkunastu minutach dotarłyśmy na miejsce. Nie wchodziłam już do Sue tylko od razu pożegnałam się z nią i skierowałam się z powrotem w stronę domu.
Nagle ni stąd ni z owąd pomyślałam sobie o tym żeby… nie, to chyba nie jest dobry pomysł ale może…
   - Dobra jadę – stwierdziłam i zawróciłam samochód w kierunku apartamentu Harry’ego.
Szybko dotarłam na miejsce ale dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie mam mu co powiedzieć. Niby po co tu przyjechałam ? Co mnie tu przyciągnęło ? Wiem, przeproszę go za wczoraj i tą głupią sytuację. To jest dobra myśl.
Jeszcze tylko wyjęłam z półeczki jakieś okulary przeciwsłoneczne, zaparkowałam na wolnym miejscu i ruszyłam w stronę ochroniarza przez którego jeszcze musiałam się przebić.
   - Dzień dobry – powiedziałam.
   - Dzień dobry, pani do kogo ? – zapytał od razu facet.
   - Pamięta mnie pan ? Ostatnio nie chciał mnie pan wpuścić, ja do Harry’ego… Stylesa – przypomniałam sobie nazwisko.
   - Aaa to pani, pamiętam pamiętam, proszę – odpowiedział uprzejmie i wpuścił mnie do środka.
Harry mieszkał na górze. Spojrzałam od razu na windę ale kiedy przypomniałam sobie co się z nią stało, automatycznie wybrałam schody.
Po kilku minutach ledwo dysząc wczłapałam się na tą górę i zaczęłam szukać numeru „14”. Kiedy już znalazłam, odstałam chwilę pod drzwiami, westchnęłam głośno i zadzwoniłam dzwonkiem do apartamentu. Już po minucie otworzył mi Harry.
   - Amelie ? Skąd się tu wzięłaś ? – zdziwił się – Wejdź proszę – dodał i zaprosił mnie do wewnątrz. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to co można było zauważyć u Philipa i oczywiście też u mnie – wielgachną śliwę po okiem. Zrobiło mi się głupio i wstyd chociaż tak właściwie to mojemu chłopakowi powinno być wstyd, w końcu to jego wina.
   - Akurat odwoziłam Susan do domu i pomyślałam że odwiedzę ciebie i przeproszę za to całe wczorajsze nieporozumienie, strasznie głupio wyszło, przyjechałeś się rozerwać i posiedzieć z nami a wróciłeś nie dość że poszarpany to jeszcze posiniaczony – tłumaczyłam się.
   - Mną się nie przejmuj, lepiej powiedz jak tam z tobą ? Myślałem że go zabiję kiedy cię uderzył, w sumie dobrze że mnie wywalił bo nie ręczyłbym za siebie – odpowiedział chłopak.
   - Ze mną podobnie jak z tobą, nawet w tym samym miejscu mamy limo – odpowiedziałam i zdjęłam okulary żeby mu to pokazać, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
   - Chcesz się czegoś napić ? – zaproponował Harry.
   - Jak masz jakiś sok to poproszę – odparłam.
   - Jasne, rozgość się w salonie a ja ci zaraz przyniosę – powiedział.
Poszłam do tego salonu i w pierwszej kolejności podeszłam do dużego stojaka z płytami stojącego w rogu pomieszczenia.
   - Same fajne kawałki – szepnęłam sama do siebie – Wszystko to co lubię – dodałam po chwili.
   - Czyli mamy te same upodobania muzyczne ? – spytał Harry wchodząc do pokoju i podając mi szklankę z piciem.
   - Dzięki, no na to wygląda – odpowiedziałam – Masz tu dokładnie wszystkich wykonawców i piosenki które uwielbiam, jak to możliwe ? – zaśmiałam się.
   - Czysty przypadek… albo przeznaczenie – odpowiedział i posłał mi promienny uśmiech.
   - Sue o ciebie pytała – powiedziałam.
   - Powinienem do niej zadzwonić albo pojechać no ale z taką gębą mogę jej się nie spodobać – stwierdził chłopak.
   - Spokojnie, dzisiaj rano sprzedałam jej małe kłamstewko i w dalszym ciągu jest tobą oczarowana, powiedziała, że jesteś kochany – wytłumaczyłam mu.
   - No i co ja bym bez ciebie zrobił ? – zaśmiał się ponownie zielonooki brunet.
   - Jechałbyś do niej teraz nie zwracając uwagi na swoją piękną buźkę – odpowiedziałam cwaniacko.
   - Piękną ? – spytał chłopak.
   - Tak – odparłam i zaczęłam uciekać gdzieś wzrokiem.
   - A właśnie, wracając do wczorajszej gry w butelkę… - zaczął.
   - Po prostu puśćmy to w niepamięć ok ? – zaproponowałam.
   - Chcesz o tym zapomnieć ? To było cudowne – odpowiedział i spróbował dotknąć mojej dłoni ale nie dałam się podejść.
   - Harry przestań – skarciłam go – Wczoraj byliśmy pijani, nie bawmy się w takie gierki, nie chcę mieć problemów.
Chłopak przestał po czym spytał :
   - Jest chociaż jakaś minimalna szansa że mnie polubisz ?
Odpowiedziałam :
   - Chciałabym ale na razie sama nie wiem, nieźle zalazłeś mi za skórę.
   - No to może druga szansa ? – zapytał z „niewinnym” uśmieszkiem.
   - Nie naciskaj dobrze ?
   - Ja…jasne – odparł niewyraźnie chłopak po czym… osunął się na ziemię !
   - Harry ! – krzyknęłam i przybliżyłam się do niego.
   - Na czym to skończyliśmy ? – otworzył nagle oczy i zaczął się śmiać.
Jezu ! Czemu to zrobił ?! Jak mógł mnie tak przestraszyć ?!
Odsunęłam się od niego i zaczęłam po prostu płakać bo już nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
   - Eeej mała – przysunął się chłopak ale odsunęłam się od niego.
   - Myślisz że to zabawne ?! – wydusiłam przez łzy.
   - Hej nie płacz, no dobra głupi żart – przysunął się znowu i starł łzy które leciały mi po twarzy.
   - No co ty nie powiesz ?! – krzyknęłam – Jesteś nienormalny ! – dodałam – Nienawidzę cię ! –  darłam się i z tego wszystkiego nie wiem czemu ale się do niego przytuliłam.
   - Przepraszam – odpowiedział i objął mnie – Cicho, nie płacz już – zaczął szeptać.
Po kilku minutach uspokoiłam się.
   - Wracam do domu – powiedziałam.
   - To przeze mnie ? – zapytał Harry.
   - Nie, po prostu mam swoje mieszkanie i nie chcę ci zabierać już więcej czasu – odpowiedziałam.
   - Kurde ale dowaliłem, nie powinienem był się tak zachować, w sumie i tak nic to nie dało – stwierdził chłopak.
   - To znaczy co miało dać ? – spytałam.
   - Myślałem że zostaniesz trochę dłużej – uśmiechnął się.
   - Trzeba było po prostu powiedzieć a nie odstawiać jakąś dziwną szopkę – powiedziałam oschle.
   - No to… może zostaniesz jeszcze troszkę ? – zaproponował zielonooki.
   - To chyba nie jest dobry pomysł – odpowiedziałam – Zadzwoń do Susan, niech ona do ciebie przyjdzie i to nią się zajmij a nie mną – dodałam – Trzymaj się, cześć – powiedziałam i wyszłam.
Co za durnowata sytuacja. Mogłam tutaj w ogóle nie przyjeżdżać i naprawdę nie wiem co mnie podkusiło. Moje dzisiejsze spotkanie było najdziwniejszym spotkaniem w historii. Harry zachował się jak głupi dzieciak a już myślałam, że może się jakoś zaczniemy dogadywać, chociażby ze względu na Susan. Ciekawa w ogóle jestem, czy on do niej w ogóle coś czuje, czy dalej bawi się jej uczuciami, co za dupek…
Szybko wróciłam do domu i już od progu Philip musiał zacząć swoje standardowe przesłuchanie :
   - Długo Cię nie było.
   - Zasiedziałam się jeszcze u Sue.
   - Na pewno ?
   - Nie, zajechałam po drodze do mojego drugiego chłopaka i spędziliśmy razem upojne chwile w łóżku – odparłam z sarkazmem, którego widocznie nie załapał.
   - Jaki znowu drugi chłopak ?! – szarpnął mnie za ramię.
   - Czy możesz mnie do cholery puścić ?!
   - Puszczasz się z kimś ?! – pienił się Phil.
   - Tylko z tobą, on o niczym nie wie – drażniłam go bo w końcu chciałam mu dopiec i miałam nadzieję, że skończy się ta farsa.
   - Posłuchaj pierdolona dziwko, jeżeli masz zamiar dawać dupy każdemu fiutowi jakiego napotkasz, nie masz tu już czego szukać ! Wynoś się stąd ! – krzyknął potrząsając mną za ramiona.
Nie sądziłam, że nie zrozumie moich przenośni i wszystko odbierze tak dosłownie. Stanęłam jak wryta zastanawiając się co teraz zrobić, czy rzeczywiście mam wyjść czy próbować do niego jakoś dotrzeć.
   - Philip – powiedziałam cicho.
   - Spierdalaj !! – ryknął i pociągnął mnie za ramię, po czym dosłownie wypchnął za drzwi domu i zamknął je na klucz abym nie mogła wejść.
Dobrze że miałam przy sobie kluczyki od samochodu więc mogłam spokojnie dokądś pojechać, ale najpierw musiałam się jakoś wyładować. Nie chciałam płakać, byłam za to tak wściekła, że impulsywnie podniosłam jakiś kamień leżący na podjeździe i z impetem wycelowałam w jedno z okien domu, oczywiście trafiłam i szyba rozleciała się w drobny mak ale dopiero po minucie uświadomiłam sobie, że była to najgorsza rzecz, jaką mogłam zrobić, ponieważ Philip dosłownie wyleciał z domu i kierował się w moją stronę. Zaczęłam uciekać do samochodu i chciałam szybko odjechać, jednak on był szybszy ode mnie i otworzył drzwi, złapał mnie za szyję i kilka razy uderzył głową o kierownicę. Wyciągnął mnie z auta i popchnął tak, że od razu upadłam na betonową posadzkę, raniąc sobie przy tym łokcie. Nim zdążyłam wstać kopnął mnie jeszcze raz w tył pleców po czym wykrzyczał :
   - Nie myśl że to już koniec, jeszcze na kolanach będziesz mnie błagać żebym cię przyjął z powrotem bo nie masz gdzie pójść ! A teraz nie chcę cię tu widzieć kurewska lafiryndo !
Philip zostawił mnie tak bez większego wyrzutu przed domem a ja zwijałam się z bólu. Nie dając mu satysfakcji, podniosłam się jakoś z ziemi i ostatkiem sił wdrapałam się na siedzenie w samochodzie. Odpaliłam silnik i po kilku sekundach udało mi się opuścić to okropne miejsce.
Jechałam wolno, chyba nawet za wolno ale nie byłam do końca w stanie prowadzić samochodu więc z tego to wynikało.
Oczywiście moim celem było dotarcie do mieszkania Susan ale ból pleców tak dominował nad moim ciałem, że zjechałam na pobliskie pobocze i postanowiłam, że zadzwonię do niej i może uda jej się jakoś do mnie dotrzeć.
   - Taaak ? – usłyszałam jej wesoły głos.
Nie wiedziałam co powiedzieć przez co Susan przez chwilę słyszała ciszę po drugiej stronie.
   - Halo ? Amelie ? Jesteś tam ?
   - Sue możesz do mnie przyjechać ? – spytałam drżącym głosem.
   - Coś się stało ? – spytała przyjaciółka.
   - Po prostu możesz mnie stąd zabrać ? – trzymałam już łzy na siłę.
   - Jasne, zaraz wsiadam w autobus i u was będę – odparła.
   - Nie, nie tam.
   - To gdzie ? – zdezorientowała się Sue.
   - Na parkingu na Wilde Street, proszę cię.
   - Dobrze, niedługo tam będę, nie ruszaj się, do zobaczenia.
Teraz już spokojnie mogłam pozwolić spłynąć słonym kroplom po policzkach i przeanalizować co tak właściwie w ciągu ostatniej godziny się stało.
Philip myśli że naprawdę się z kimś przespałam a to tak naprawdę był sarkazm, nieudany żart tak na odczepnego, ponieważ miałam już dosyć jego ciągłej podejrzliwości i tej głupiej zazdrości. Nie docierało do niego, że to on był zawsze najważniejszy i to tylko jego kochałam a na innego mężczyznę nawet nie spojrzałam, chociaż on twierdził że tak, niesłusznie.
Oparłam głowę o zagłówek i czekałam na przyjaciółkę, bo chyba tak jakby teraz ona mi została.
Nie wiem ile minęło czasu, ale usłyszałam pukanie do szyby. Wzdrygnęłam się ale na szczęście to była Susan i… Harry.
Otworzyłam szybko drzwi i momentalnie rzuciłam się dziewczynie na szyję zanosząc się płaczem.
   - Ćśśśi… już dobrze, jestem tutaj – mówiła gładząc mnie po włosach – Co on ci najlepszego zrobił ? – pytała.
   - Wy… wywalił mnie z do… domu.
   - Amelie – podszedł Harry i chciał położyć mi dłoń na ramieniu ale odsunęłam się, nie chciałam żeby ktoś mnie dotykał.
   - Co wy tu robicie we dwójkę ? – spytałam odrywając się od Sue i ocierając łzy.
   - Z Harrym było mi szybciej się tu dostać. Dobrze, że ma samochód – odparła dziewczyna.
   - Zabierz mnie stąd – skierowałam słowa do przyjaciółki.
   - Już jedziemy, chodź.
Chciałam ale gdy tylko puściłam Susan, straciłam równowagę i tylko dzięki temu, że oparłam się o samochód, nie przewróciłam się.
   - Pomogę ci – powiedział Harry i wziął mnie na ręce a ja już nawet nie miałam siły się sprzeciwiać.
Chłopak delikatnie usadowił mnie na miejscu w jego samochodzie po czym sam wraz z Suzie usiadł na swoim miejscu i już po chwili ruszyliśmy z parkingu.
Zdziwiłam się, że nie jedziemy do domu Sue ale w zupełnie innym kierunku. Przez myśl przemknęło mi to, że może jedziemy do Harry’ego, ale jaki byłby w tym sens ? Dopiero gdy usłyszałam sygnał mijającej nas karetki, dotarło do mnie, że przyjechaliśmy do szpitala. Było mi wstyd i nie chciałam się nikomu tak pokazywać i tłumaczyć co mi się stało, stąd też z mojej strony pojawił się niemały opór.
   - Ja nie chcę – mówiłam wiercąc się nerwowo w miejscu.
   - Musisz – powiedziała surowo Susan.
   - Nie mogę, nie chce, nie wejdę tam – protestowałam.
   - Posłuchaj dziewczyno, ten bydlak zrobił sobie z ciebie worek bokserski, zabawkę którą można rzucać myśląc, że nie czuje bólu. Nie ujdzie mu to na sucho, ale najpierw musimy zająć się tobą, nie wiadomo czy wszystko w porządku – walnęła kazanie Sue.
   - Wstydzę się – szepnęłam cicho i odwróciłam głowę aby nie spojrzeć jej w oczy.
   - To on powinien się wstydzić, tylko on ! – oburzyła się dziewczyna.
   - Obiecuję, że jeśli tam wejdziesz, to od razu zawiozę was do domu i będziesz mogła w spokoju odpocząć, ale teraz musisz to zrobić, nie możesz tego zaniedbać – wtrącił się Harry.
   - Am, pójdę tam z tobą, nie musisz się o nic martwić – uśmiechnęła się Susan co może w pewien sposób pozwoliło mi odpuścić i otworzyć drzwi w celu wyjścia z samochodu.
Przyjaciółka od razu stanęła przy mnie i pomagała iść bo jednak ból z minuty na minutę stawał się coraz większy. Harry’ego poprosiłyśmy żeby został w aucie więc tak też zrobił.
Skierowałyśmy się na pogotowie…
Perspektywa Harry’ego”
   - Nie mogę tego tak zostawić. Ktoś musi pokazać temu frajerowi gdzie jest jego miejsce. Jak można skatować tak dziewczynę ?! No dobra nie skatować ale tak skrzywdzić, szczególnie ją. Już ja się nim zajmę, przysięgam…
Perspektywa Amelie”
   - Auua ! – krzyknęłam kiedy lekarka dotknęła moich pleców, bolały jak cholera.
   - Dobrze, czyli tu panią boli tak ? – spytała się jakby to nie było oczywiste.
   - Tak ! Dokładnie tutaj ! – odpowiedziałam zdenerwowana – Kobieto domyśl się, że nie swędzi – dodałam sobie w myślach.
   - Proszę opuścić gabinet i poczekać na korytarzu, stamtąd zabierze panią pielęgniarka na prześwietlenie, przypuszczam, że naruszyła sobie pani jeden z kręgów i stąd ten ból, proszę wyjść i czekać – powiedziała pani doktor a ja wraz z Sue spełniłyśmy jej prośbę.
Nie chciało mi się jednak czekać więc zamiast na korytarz udałam się w stronę wyjścia.
   - A ty dokąd ? Siadaj na tyłku i czekaj ! – zawróciła mnie Susan co równoznacznie z jej poważną miną nie uznawało mojego sprzeciwu.
Po około 30 minutach ktoś raczył się zjawić i zaprowadzić mnie na ten rentgen. Reszta potoczyła się już w miarę szybko. Chcieli zostawić mnie w szpitalu ale pod żadnym pozorem nie chciałam się na to zgodzić, dlatego naszprycowali mnie dwoma zastrzykami i dali jakieś leki przeciwbólowe. Po około 2 godzinach pobytu na izbie przyjęć, w końcu mogłyśmy opuścić szpital.
   - Już ? – zapytał Harry, który cierpliwie na nas czekał.
   - Chyba dopiero, strasznie się tam guzdrzą, sorry że musiałeś tyle czekać – odparłam.
   - Spoko, nie ma problemu – powiedział chłopak.
   - To co Harry, mógłbyś nas odwieźć do mnie ? Niech mała się trochę prześpi, mówili że po zastrzykach będzie trochę niemrawa i sen dobrze jej zrobi – wytłumaczyła Sue.
   - Jasne, w drogę – odpowiedział Harry i spełnił prośbę mojej przyjaciółki.
Po jakimś czasie.
   - Wejdziesz na górę ? – spytała Susan chłopaka ale ten tłumacząc, że musi coś jeszcze załatwić, odmówił.
   - Będziemy w kontakcie – powiedział Harry i z delikatnym uśmiechem cmoknął Sue w policzek.
Brunet miał już odejść ale zatrzymał się, kiedy usłyszał moje „cholera !”.
   - Co jest ?
   - Nie mam ze sobą telefonu ani dokumentów, wszystko zostało… tam – odparłam i zrobiłam zniesmaczoną minę.
   - Tam to znaczy ?
   - Tak, nie mam pojęcia jak mam je stamtąd zabrać.
   - Nie martw się, pojadę tam i zabiorę twoje rzeczy – zaoferował się Harry.
   - Absolutnie ! Nie ma mowy ! Nie pojedziesz tam ! Zabraniam ci ! – zdenerwowała się Susan a ja wcale się jej nie zdziwiłam – Sama tam pojadę, mnie nie tknie – dodała.
   - A na to to ja się nie zgadzam, zadzwonię na policję i to oni wezmą od niego moje rzeczy, ja już tam nie wrócę – powiedziałam – Dziękuję wam za to co dzisiaj zrobiliście, ale obecnie uważam temat za zamknięty. Harry, wracaj do domu, nie jesteś w końcu naszym chłopcem na posyłki a my Sue chodźmy już do domu, bo to zdecydowanie nie był udany dzień.
   - W razie czego dzwońcie, trzymajcie się – odpowiedział brunet i pożegnał się z nami.
„Perspektywa Harry’ego”
Dobra, wracam do domu ale najpierw muszę załatwić jeszcze jedną sprawę… spokojnie Am, jeszcze dzisiaj dostaniesz swój telefon z powrotem…

Jeśli chodzi o part z Harrym to na dziś już koniec ale nie żegnam się jeszcze z Wami bo... no właśnie, sami zobaczycie ;) Dziękuję za wejścia i komentarze :)

Buziaki, Aga ;*