One Direction

One Direction

7 maja 2014

LOUIS - ROZDZIAŁ VIII

CZEŚĆ WSZYSTKIM ;)

No udało mi się w końcu dokończyć rozdział z Louisem bo powiem szczerze, że nie wiedziałam jakoś za bardzo jaka powinna być końcówka. Mam nadzieję, że jakoś to wyszło, a najlepiej będzie, jeśli sami to ocenicie :) Oto ósma część opowiadania :

ROZDZIAŁ VIII


Rano…
   - Didi pić! Suszy mnie!
Podniosłam leniwie głowę z mięciutkiej poduszki i rozejrzałam się dookoła. Byłam w swoim łóżku, natomiast zza ściany dobiegał wrzask mojego brata. Co się wczoraj dokładnie stało? Pewnie zaraz sobie przypomnę, niech tylko wstanę i w jakiś magiczny sposób dojdę do siebie i postawię na nogi „wysuszonego” Daniela. Nie mogłam znaleźć pod łóżkiem mojego drugiego kapcia, toteż postanowiłam powędrować do kuchni na boso.
   - Błagam, chociaż szklankę wody – marudził Dan.
   - O której wróciliśmy do domu? – spytałam drapiąc się po głowie.
   - Nie mam pojęcia ale to nie ważne Didi, piiiiić – odparł.
   - Ile razy cię prosiłam, żebyś nie mówił do mnie „Didi”? Mówiłeś tak jak miałam 5 lat – zaśmiałam się.
   - Ale wciąż jesteś tak samo urocza – odpowiedział z uśmieszkiem mój kochany braciszek.
   - Nie musisz tak słodzić, przyniosę ci tą wodę – powiedziałam i skierowałam się do kuchni a tak dokładniej, ku lodówce w której znajdował się napój.
Po chwili rzuciłam plastikową butelką w stronę kanapy, na której leżał Daniel, po czym spojrzałam na wyświetlacz komórki, która o dziwo leżała na kuchennym blacie a nie w mojej sypialni. Chciałam sprawdzić która godzina, jednak najpierw odczytałam smsa, którego wcześniej nie widziałam :
„Skarbie wybieraj proszę następnym razem bardziej normalną godzinę niż środek nocy… ale i tak było bardzo miło, całuję – Louis x”
   - Louis? – powiedziałam sama do siebie.
   - Mówiłaś coś?! – krzyknął Dan.
   - Tak! Że zaraz zrobię śniadanie!
Louis? Dlaczego do mnie napisał? Przecież kazałam mu, żeby dał mi spokój. I jaki środek nocy? Zaraz, zaraz, chyba zaczynam sobie przypominać…
Louis
   - Wychodziłeś gdzieś w nocy? – zapytała się leżąca obok mnie w łóżku El.
   - Niby gdzie?
   - No nie wiem, ale wydawało mi się że wstałeś i gdzieś poszedłeś.
   - Ech… nie mogłem spać więc poszedłem do kuchni no i trochę tam posiedziałem.
   - Wszystko z tobą w porządku?
   - Jasne nie przejmuj się – odparłem i cmoknąłem ją w czoło.
Diana
   - Co tak dłubiesz w tym talerzu? – spytał Daniel.
Nie mogłam nic przełknąć. Cały czas myślałam o zeszłej nocy i tym, jaką straszliwą głupotę popełniłam. Nie chciało mi się w to nawet wierzyć, jednak wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było. Chyba jedynym wyjściem z tej sytuacji było spotkanie z Louisem i wyjaśnienie tego, co wczoraj między nami zaszło, jeśli w ogóle coś zaszło.
   - Na razie nie będę jeść, muszę zadzwonić – odpowiedziałam i wyszłam do łazienki aby spokojnie móc porozmawiać.
Louis
Usłyszałem wibracje komórki leżącej na szafce nocnej. Jednym szybkim ruchem poderwałem się z łóżka i chwyciłem urządzenie aby móc odebrać połączenie.
   - Słucham?
   - Emm, cześć.
Gdy tylko zorientowałem się że to Diana, od razu podskoczyłem i szepnąłem El, że to ważny telefon i że muszę porozmawiać na osobności, po czym opuściłem naszą sypialnię.
   - Cześć kotku – powiedziałem cicho do słuchawki.
   - Możemy się spotkać? To ważne.
   - Kiedy tylko chcesz – zaśmiałem się.
   - Dobrze, w takim razie za godzinę w parku koło kawiarni – odparła i rozłączyła się.
Diana
Musiałam do niego zadzwonić. Nie było innego rozwiązania, dzięki któremu mogłabym być spokojna. Postanowiłam szybko się ubrać i wyjść na miejsce, w którym się z nim umówiłam. Narzuciłam jakiś sweter, spięłam swobodnie włosy, po czym opuściłam swoje mieszkanie zostawiając w nim brata.
Kiedy dotarłam na miejsce okazało się, że mam jeszcze 20 minut do czasu umówionego spotkania. Korzystając z okazji, że tuż pod nosem była kawiarnia a ja czułam się potwornie zmęczona mimo wczesnej pory, wstąpiłam do lokalu i wzięłam sobie jeden kofeinowy napój na wynos, po czym wróciłam do parku i zaczęłam przechadzać się alejkami w tę i z powrotem czekając na Louisa.



Spóźniał się. Było wpół do dwunastej a ja wciąż nie dostrzegałam jego zbliżającej się postaci czy chociażby cienia. Po kilku minutach zauważyłam znajomą sylwetkę, lekko potargane włosy i nieznikający śnieżnobiały uśmiech. Podszedł do mnie i przywitał się :
   - Dobrze że jesteś – powiedziałam – Musimy pogadać.
   - Jasne tylko o czym? – spytał jakby nie wiedział o czym.
   - Wiesz o czym. Chodzi mi o wczoraj a właściwie o dzisiaj, albo raczej… oj no wiesz!
   - Wysłałem ci smsa.
   - Widziałam.
   - Czyżbyś nie pamiętała co robiliśmy? – uśmiechnął się cwaniacko.
Nie chciałam wyjść na idiotkę ze sklerozą, ale nie mogłam mu powiedzieć że pamiętam, bo nic by mi nie powiedział.
   - Nie – odparłam, kierując wzrok wszędzie, byle by nie trafić na jego spojrzenie.
   - W takim razie żałuj – droczył się dalej.
   - Powiedz wprost : spaliśmy ze sobą? – zapytałam i spaliłam buraka.
Louis zmarszczył brwi, zrobił dziwną minę a po chwili… wybuchnął głośnym śmiechem tak, że wszyscy przechodzący koło nas ludzie patrzyli się jak na dwójkę idiotów.
   - Co cię tak śmieszy ?! – wkurzyłam się.
Trochę mu zajęło aby się opanować, lecz kiedy już to zrobił, odpowiedział na moje pytanie.
   - Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że wykorzystałbym pijaną i niczego nie świadomą dziewczynę? Przecież ona też musi brać w tym czynny udział – zaśmiał się.
   - No to co robiłeś u mnie w domu?
   - Sama do mnie zadzwoniłaś i kazałaś przyjść.
   - Serio? Niby jakim cudem? Przecież mówiłam ci, żebyś dał mi spokój.
   - Widocznie w tamtej chwili tego nie chciałaś – odparł.
   - W takim razie co się stało jak przyszedłeś?
   - Zostałem bardzo miło powitany przez twoje usta a potem chciałaś zdjąć ze mnie bluzę.
   - Nie możliwe, nie wierzę.
   - Widocznie miałaś na coś ochotę, ale udało mi się zaciągnąć cię na kanapę i przykryć kocem żebyś mogła usnąć.
   - I co?
   - Potem objęłaś mnie rękoma i zaczęłaś pytać czy zostanę z tobą, czy się na ciebie gniewam i mówiłaś, że jestem słodki, z czym oczywiście się zgadzam – odpowiedział nie przestając się uśmiechać.
   - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
   - Myślisz, że zmyśliłbym to wszystko?
   - Akurat masz w tym wprawę – odparłam, na co on spuścił wzrok.
   - No nie fair, mówiłem ci, że to był wypadek.
   - Ok nieważne. Najważniejsze że do niczego nie doszło i za to ci dziękuję. Pewnie nie jeden chętnie wykorzystałby taką sytuację – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
   - Pewnie tak. Może masz ochotę gdzieś się jeszcze przejść? – zapytał.
   - Nie Louis. To że chciałam się z tobą spotkać nie oznacza, że o wszystkim zapomniałam i jest ok. Przepraszam za ten telefon, ale ja nic od ciebie nie chcę.
   - Emm… jasne, tylko jak na razie to ciągle czegoś ode mnie chcesz.
   - To znaczy?
   - Spotkania, telefony, wizyty. A może po prostu leciałaś na to że mam kasę, co?
   - O czym ty w ogóle mówisz? Powiem szczerze, że od początku mi się podobałeś i myślałam, że jesteś fajnym facetem mimo tej całej otoczki ale wiesz co? Za bardzo sobie schlebiasz i uważasz, że wszystko ci wolno a to nieprawda. W ogóle żałuję, że chciałam z tobą porozmawiać, jesteś taki niedojrzały.
   - A gdybyś ty mi się nie podobała to myślisz, że latałbym tak na każde twoje skinienie? Nie znasz mnie, więc nie mów rzeczy, o których nie masz pojęcia, cześć – odpowiedział i zaczął oddalać się ode mnie na tyle szybko, na ile było to możliwe.
Stanęłam jak wryta i patrzyłam w kierunku, w którym szedł. Nie tak wyobrażałam sobie tę rozmowę, w ogóle inaczej wyobrażałam sobie całą sytuację. Nie sądziłam, że obojga z nas tak poniesie, i że powiemy o te jedno słowo za dużo. Było mi cholernie przykro ale wiedziałam, że dobrze zrobiłam wyrzucając to wszystko z siebie.
Po chwili również postanowiłam opuścić park, udając się w jakieś inne miejsce.
Poczułam wibracje w torebce, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Zatrzymałam się aby móc wyjąć telefon i odebrać połączenie. Okazało się, że to Patrick. Niezbyt chciało mi się z nim rozmawiać, jednak nie chciałam być niemiła, dlatego nacisnęłam zieloną słuchawkę :
   - Cześć Patrick, co słychać?
   - Witaj, wszystko w porządku, akurat mam przerwę między pacjentami a co u Ciebie?
   - Bywało lepiej ale nie narzekam.
   - Coś się stało?
   - Nie, po prostu późno poszłam spać i wcześnie wstałam, przez co jestem zmęczona. W jakim celu do mnie dzwonisz? – zapytałam prosto z mostu.
   - Emm zostawiłem chyba wczoraj u ciebie swój szalik, prawda?
   - Tak, jest na wieszaku.
   - W takim razie mógłbym wpaść po pracy i go odebrać?
   - A o której kończysz?
   - O 16. Czy to jakiś problem?
Tak, problemem jest mój brat który siedzi sobie cały czas w domu i ani mu się śni wyjść gdziekolwiek. Ciekawe jakby zareagował na 30-letniego faceta w moim mieszkaniu.
   - Nie, absolutnie żaden ale tak sobie pomyślałam, że może przyniosłabym ci go do pracy, oczywiście dyskretnie.
   - Jeśli masz taką ochotę to nie ma sprawy, tylko czy ty przypadkiem nie powinnaś się jeszcze oszczędzać?
   - Nie. Czuję się dobrze więc jeśli ci pasuje, to za godzinę, góra dwie będę u ciebie ok?
   - Jasne. Do zobaczenia.
   - Do zobaczenia.
I w ten oto sposób znalazłam sobie zajęcie. Nie mogłabym przesiedzieć na tyłku całego dnia, więc taki pomysł był dobrym rozwiązaniem. Po kilkunastu minutach zjawiłam się w domu po szalik Patricka, a chwilę potem opuściłam mieszkanie aby móc pojechać do szpitala, w którym pracował mężczyzna.
Później…
   - Witaj – powiedział Patrick i pocałował mnie w policzek.
   - Proszę, twój szalik – odparłam i uśmiechnęłam się, po czym wręczyłam mu jego zgubę.
   - Jak się czujesz? – zapytał.
   - Proszę nie traktuj mnie jak kolejnego pacjenta, jestem tu prywatnie a czuję się świetnie.
   - Cieszę się – odpowiedział – Napijesz się czegoś?
   - A nie masz teraz żadnych pacjentów?
   - Chwilowo nie a nawet jeśli, to może poczekać – zaśmiał się.
   - Nie żartuj sobie.
   - Kolejny pacjent ma przyjść za pół godziny więc mam czas. Może kawa? – spytał ponownie na co odpowiedziałam skinieniem głowy.
Po chwili…
   - No i dzięki temu udało nam się go uratować – skończył opowiadać Patrick – Słuchasz mnie?
Szczerze mówiąc nie słuchałam niczego co do tej pory powiedział, jednak niegrzecznie byłoby powiedzieć że nie, dlatego powiedziałam, że oczywiście.
Tak naprawdę cały czas myślałam o tym co powiedział mi Louis. Może było w tym trochę prawdy? Ale nawet jeśli, to wcale nie chodziło mi o to, żeby go wykorzystywać. Po prostu był uroczym chłopakiem, od którego oczekiwałam tylko przyjaźni. Z drugiej strony okazał się niezłym kłamcą. Miał trudny charakter ale mimo to ciągle coś nie pozwalało mi przestać o nim myśleć.
   - Nie chcę, żebyś myślała że ciągle się narzucam, ale może dałoby dziś radę wyskoczyć na lampkę dobrego wina, lub jakąś kolację? – zapytał Patrick.
   - Hmm, w sumie sama nie wiem. Mam sporo zaległości na studiach, za kilka dni wracam z powrotem na uczelnię więc…
   - Nie namawiam na siłę, ale jeśli tylko byś zechciała to pamiętaj, że wiesz gdzie mnie szukać – powiedział, po czym dobiegło nas pukanie do drzwi :
   - Można panie doktorze?
   - Tak proszę – odpowiedział i pożegnał się ze mną.
Opuściłam budynek szpitalny i w dalszym ciągu nie wiedziałam gdzie mam się podziać. Wiedziałam, że jeśli tylko wrócę do domu to chyba zwariuję. W sumie dawno nie kontaktowałam się z Sarą. Ciekawe co u niej było słychać. Komu jak komu ale jej przydałoby się trochę rozrywki zwłaszcza, że przez cały czas nie opuszczała swojego chłopaka i mogła czuć się zmęczona :
   - Halo?
   - Cześć Sarah, jak się masz?
   - Dobrze a ty?
   - Też dobrze, jestem właśnie na mieście więc pomyślałam, że może mogłybyśmy się spotkać i pogadać?
   - Teraz? Wiesz co nie za bardzo mogę, ale jeśli chcesz się spotkać to może wpadnij do mnie, chyba znajdzie się w szafce jakaś kawa albo herbata.
   - A nie będę ci przeszkadzać? Nie chciałabym robić kłopotu.
   - Nie zrobisz a mi przyda się tutaj dodatkowe towarzystwo.
   - Hmm, no dobrze. W takim razie kiedy?
   - Kiedy chcesz, choćby i zaraz tylko podam ci adres.
   - Jasne.
Sarah powiedziała przy jakiej ulicy mieszka i powiedziała, że mogę śmiało do niej przyjść. Zanim jednak się do niej wybrałam, wstąpiłam po drodze do sklepu i kupiłam paczkę jakichś ciastek, żebyśmy nie musiały siedzieć przy samej herbatce. Po upływie kilkunastu minut znalazłam się pod drzwiami domu Sary bo jak się okazało, mieszkała niedaleko szpitala. Wcisnęłam dzwonek do drzwi, po czym po chwili zostały otwarte :
   - Hej słonko – przywitała mnie dziewczyna z uśmiechem na co oczywiście jej odpowiedziałam – Szybko przyszłaś – dodała.
   - Byłam w szpitalu i okazało się, że w sumie niedaleko mieszkasz – wytłumaczyłam.
   - Wejdź – odparła i gestem ręki zaprosiła w głąb mieszkania.
Rozejrzałam się dookoła, po czym mój wzrok utkwił na jednym punkcie. Dostrzegłam wychudzonego i strasznie bladego chłopaka siedzącego w fotelu co w połączeniu z cieniem, który na niego padał sprawiało, że wyglądał lekko przerażająco.
   - To jest Oliver – powiedziała Sarah i wskazała właśnie na zaobserwowaną przeze mnie postać.
   - Cześć Oliver, jestem Diana, miło mi cię poznać – oznajmiłam lekko się do niego uśmiechając.
   - Cześć, mi ciebie też – odpowiedział, na co kąciki jego ust również powędrowały ku górze.
   - O, przyniosłaś słodkości? – zauważyła Sarah.
   - To co? Ja ci już nie wystarczam? – zaśmiał się Oliver.
   - Skarbie, jesteś przesłodki, ale niestety niejadalny – odparła mu dziewczyna.
Nasłuchałam się wielu przykrych rzeczy o jej chłopaku, jednak kiedy patrzyłam na jego uśmiechniętą twarz, w żaden sposób nie mogłam wyobrazić sobie tego, że jest śmiertelnie chory i w każdej chwili może umrzeć. Od razu go polubiłam.
   - Jak chcecie sobie pogadać albo coś, to ja mogę się zmyć – zasugerował Oliver.
   - Nie no co ty gadasz? – odparłyśmy równocześnie z Sarą.
   - Nie jestem zbyt ciekawą osobą do rozmów.
Przez chwilę zrobiło się niezręcznie. Chciałam jakoś z tego wybrnąć a tatuaż, który zauważyłam na jego ramieniu chyba mi w tym pomógł :
   - Co to za napis? – spytałam, bowiem tatuaż przedstawiał jakieś zdanie.
   - Ten? To mój pierwszy, który zrobiłem – odpowiedział i odsłonił bardziej rękaw, abym mogła w całości ujrzeć okazałość napisu.
   - „If you want to change the world, first change yourself” – przeczytałam na głos.
   - Mam ich jeszcze kilka, nie tylko napisów – powiedział.
   - Aż tak cię to wciąga? – spytałam. Chyba łapaliśmy jakiś kontakt.
   - Oliver jest tatuażystą – odpowiedziała za niego Sarah.
   - I rysownikiem – dopowiedział chłopak.
   - Wow, czyli masz naprawdę ciekawe zajęcie.
   - Miałem. Już się w to nie bawię, nie mam ani siły, ani ochoty.
   - To może jedzmy już te ciastka – wtrąciła Sarah i wcisnęła mu do ręki jeden wypieczony krążek.
Spędziłam u nich w domu może z 2 godziny. Nie chciałam już więcej zabierać im czasu i zostawiać Daniela na aż tak długo samego, postanowiłam zebrać swoje rzeczy i opuścić ich mieszkanie. Powoli zbliżał się wieczór.
Później…
Idąc na pieszo czułam zmęczenie nie tylko z powodu ilości spraw, jakie dziś załatwiłam, ale też tego, że poprzednia noc nie należała do najdłuższych. Po prostu chciało mi się spać, więc chcąc pójść drogą na skróty, musiałam niestety przejść obok domu Louisa, na którego samą myśl się we mnie gotowało.
Zauważyłam prawie wszystkie światła pozapalane w jego mieszkaniu. Pewnie siedział tam sobie jak gdyby nigdy nic i zajmował się jakimiś pierdołami. Mimo że starałam się wyrzucić go z moich myśli, nie okazywało się to wcale takie proste jak sądziłam.
Mijając już ostatnie metry obejmujące posesję Louisa, dostrzegłam postać siedzącą na tarasie i prawdopodobnie palącą papierosa, o czym świadczył charakterystyczny, pomarańczowy kolor jego końcówki.
   - Mogę w czymś pomóc? – dobiegł mnie damski głos.
   - Nie trzeba, dzięki – odparłam i przyspieszyłam kroku, aby jak najszybciej oddalić się od tego miejsca.
Eleanor
Jak zwykle wszyscy muszą się kręcić wokół tego domu. Jeszcze niech nam najlepiej do sypialni wpadną i sprawdzą, co dokładnie robimy. Rozumiem fanki fankami, ale mogłyby dać nam chociaż minimum prywatności, przynajmniej wieczorem.
   - Znowu palisz? – zapytał Louis, który akurat do mnie przyszedł.
   - A tak jakoś – odparłam.
   - Rozmawiałaś z kimś czy wydawało mi się? – spytał chłopak.
   - Przeganiałam twój fanklub – zaśmiałam się.
   - Jaki fanklub? – zawtórował mi.
   - Fankę – sprecyzowałam.
   - Ciągle tu jakieś przychodzą, nic nie poradzisz.
   - Z jedną sobie poradziłam.
   - A ze mną też dasz radę? – szepnął niskim głosem do mojego ucha.
   - To zależy jak się będziesz zachowywać.
   - Sprawdź.
   - A twoja mama? Znowu wejdzie w najmniej odpowiednim momencie.
   - Zamkniemy drzwi – odpowiedział i pociągnął mnie za sobą za rękę, po czym popędziliśmy na górę wprost do jego pokoju.
Diana
   - Gdzie ty się włóczysz przez cały dzień? – zaśmiał się Daniel.
   - Wszędzie – odparowałam mu – Jesteś głodny? Pewnie nic nie jadłeś.
   - Skąd wiesz?
   - Znając ciebie, byłeś zbyt leniwy żeby podnieść swoje zacne cztery litery i cokolwiek sobie przygotować.
   - Po prostu twoja kuchnia jest znacznie lepsza od mojej – odpowiedział niby niewinnie.
   - Tak? To zobaczymy jak posmakuje ci moja sałatka BEZ MIĘSA – powiedziałam z naciskiem na ostatnie dwa słowa.
   - Co ja takiego ci zrobiłem? – spytał zabawnym, przerażonym głosem.
   - Siadaj i nie marudź – nakazałam mu i zajęłam się przygotowywaniem posiłku.
Nie minęło jednak 5 minut, kiedy zaczął dzwonić mój telefon.
   - Dan, podaj mi komórkę!
Po chwili odebrałam połączenie i usłyszałam znajomy, kobiecy głos, który walczył z tym, aby tylko się nie rozpłakać :
   - Mamo, co się stało?
   - Diana, ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć...

27 kwietnia 2014

NIALL - ROZDZIAŁ XIII

HEJ ! :)

Mamy już rozdziały z Liamem, Harrym i Zaynem. Pozostał Niall i Louis, dlatego też dzisiaj pojawią się kolejne części opowiadań z ich udziałem :) Cieszę się, że ostatnie rozdziały Wam się spodobały i mam nadzieję, że te również przypadną Wam do gustu ;) Jako pierwszy part z Niallem, oto on :

ROZDZIAŁ XIII


   - Co jest mała ? Czemu nie tańczysz ? – zadał pytanie zataczający się już Harry.
   - Bo nie umiem a tak poza tym to nie jestem mała - odparłam śmiejąc się i kończąc kolejną przepyszną porcję wódki z sokiem porzeczkowym i lodem.
   - Jesteś mała bo sięgasz mi ledwo do ramion i to w szpilkach – komentował dalej zielonooki.
   - Nie pozwalaj sobie olbrzymie – odpyskowałam mu.
   - No to może ty pozwolisz mi ze sobą zatańczyć co ? – zaproponował uśmiechnięty chłopak.
   - Mówiłam ci już, że nie umiem – powiedziałam – Chcesz żebym cię skompromitowała ? – dodałam.
   - Zaryzykuję – odpowiedział śmiało Harry i pociągnął mnie za rękę na środek parkietu.
   - I co mam robić ? To jest za szybkie, jak się do tego tańczy ? – wzruszyłam bezradnie rękoma co jeszcze bardziej rozbawiło bruneta.
   - Poczuj rytm, chodź, pomogę ci – zaproponował Harry i już po chwili dzięki niemu mogliśmy razem wirować na parkiecie.
   - No widzisz ? Nieźle mała ! – krzyknął żebym dobrze go usłyszała w tym hałasie.
   - Nie jestem mała !
W tym samym czasie…
Niall
   - Jeszcze jedno piwo – powiedziałem do barmana stojącego przede mną.
Siedziałem w miejscu, w którym miałem widok na całą salę. Liam i Sophia chwilowo się gdzieś zmyli, a Harry właśnie tańczył z Julią. Było jeszcze kilka minut do północy. Niecierpliwie czekałem na tą godzinę, bo właśnie wtedy miała pojawić się ona – moje marzenie. Boska Lisa.
   - Uwaga ludzie, czas na zmianę DJ’a, pożegnajcie się z DJ’em Samsonem a powitajcie DJ Angel ! – zapowiedział do mikrofonu jeden z klubowiczów a wtedy pojawiła się ona. Nareszcie.
   - Siema ludziska, chcecie teraz posłuchać naprawdę dobrej muzyki ?! Jedziemy ! – krzyknęła Lisa i zajęła się odtwarzaniem pierwszego kawałka…
Julia
   - Niall długo będziesz tu tak siedzieć ? Doczekam się w końcu jednego tańca z tobą ? – powiedziałam ledwo stojąc na nogach. Chyba trochę przesadziłam z tym piciem.
   - Taa, zaraz zaraz – machnął na mnie ręką blondyn.
   - Ej, co jest ? – zdziwiłam się jego reakcją.
   - Popatrz na DJ’kę.
Zrobiłam to o co mnie poprosił po czym ponownie spojrzałam na Nialla.
   - To właśnie Lisa – odpowiedział uradowany.
   - A…aha, dobra a teraz chodź tańczyć – zachęciłam go jednocześnie trochę lekceważąc dziewczynę, którą pokazywał mi chłopak.
   - Ale Juls, chce iść zagadać – wytłumaczył.
   - Ok, rób co chcesz – odparłam urażona i wróciłam z powrotem do naszego stolika.
Tak, za dużo wypiłam i nie powinnam się tak obrażać, ale nie mogłam jakoś przeboleć myśli, że zamiast mną Niall interesuje się… nią.
Po kilku minutach i dodatkowym drinku wrócili w końcu Sophia i Liam.
   - Ej Julie mogę łyka ? – spytała się dziewczyna Payne’a.
   - Jasne – odparłam i podałam jej na wpół pełną szklankę.
   - Gdzie pozostali ? – zapytał Liam.
   - Harry gdzieś tam pląsa a Niall… nie wiem, nie spowiadał mi się – odpowiedziałam prychając ironicznie.
   - Posprzeczaliście się ? – spytała ponownie Sophia.
   - Nie, po prostu nie wiem gdzie poszedł. A wy ? Gdzie byliście przez tyle czasu ?
   - To tu to tam – odparła z uśmieszkiem dziewczyna.
   - Dasz się porwać słońce ? – zapytał Payne i chwycił swoją partnerkę, aby po chwili mogli dołączyć do wszystkich bawiących się na parkiecie.
Chyba zrobiło mi się niedobrze. Ewidentnie przesadziłam. Chciałam wstać z miejsca na którym siedziałam, jednak tak zakotłowało mi się w głowie, że postanowiłam poczekać jeszcze parę minut.
Kiedy udało mi się w miarę ogarnąć, podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Przed klubem stało sporo osób więc odeszłam kawałek dalej w stronę ławki pod drzewem jednak kiedy się tam zbliżyłam, dostrzegłam charakterystyczną blond czuprynę.
   - Czemu tu siedzisz ? – spytałam.
   - Odechciało mi się już imprezy.
   - Coś się stało ?
   - Nie no co ty, jest świetnie – odparł ironicznie Niall.
   - Gadałeś z tą swoją anielicą ? – spróbowałam z tej strony.
   - Tak, skończmy już ten temat.
   - Ale co ? Co powiedziałeś ? Co ty tam robiłeś ? – dopytywałam się.
   - Obiecałem że z tobą potańczę ale nie mam ochoty. Chyba się nie obrazisz co ?
   - Nie, nie obrażę się. Zamiast tańca możemy się jeszcze czegoś napić – powiedziałam z filuternym uśmieszkiem.
   - I za to cię właśnie lubię, zawsze wiesz czego mi trzeba – odparł Niall, i już w lepszym humorze powrócił wraz ze mną na dyskotekę.
Godzinę później…
   - Normalnie olała mnie jak śmiecia – mówił pijany blondyn.
   - Jak to ?
   - Barman ! Jeszcze raz to samo !
   - Niall ! – krzyknęłam.
   - No już ! Nie ma co dużo gadać, podchodzę, zagaduję, czekam na jakąś reakcję a ona tylko na mnie patrzy, śmieje się i mówi „takich kolesi jak ty to co najwyżej mogę wyprowadzić z tego lokalu… i to tylnym wyjściem żeby nikt nie musiał na ciebie dłużej patrzyć”. Świetnie, bardzo kurwa budujące.
   - Nie przeklinaj – upomniałam go.
   - A teraz siedzi sobie tam na górze jak gdyby nigdy nic i w ogóle tak jakbym nie istniał – powiedział chłopak, opróżniając już chyba z 15 kieliszek wódki.
   - Może po prostu nie była ci pisana, przynajmniej już wiesz, że nie ma się nawet co za nią zabierać – skomentowałam.
   - Ale do cholery… Lisa ! Lisa !! – zaczął krzyczeć jak opętany.
   - Niall ! Niall uspokój się. Niall nie ! – zeskoczyłam z krzesła przy barze i podbiegłam szybko do niego żeby nie zrobił czegoś głupiego.
   - Puść mnie ! Nie będzie mnie ignorować ! Lisa !! – kontynuował chłopak.
   - Niall zostaw, nie rób scen słyszysz ?! Chodź, wychodzimy stąd – zarządziłam i złapałam go za ramię starając się opuścić z nim klub.
   - Co się dzieje ? – zjawił się nagle Harry.
   - Pomóż mi go stąd wyprowadzić – odpowiedziałam i dalej trzymałam blondyna przy sobie.
   - Nie chcę nigdzie iść ! – wyrywał się.
   - Chodź stary, już Ci starczy – powiedział Harry.
   - Puśćcie mnie !!
   - Polecę po Liama, sami nie damy rady – stwierdził brunet i na chwilę zniknął między bawiącymi się imprezowiczami.
   - Niall pójdziemy na zewnątrz ? Ej ? Słyszysz mnie ? – starałam się do niego jakoś dotrzeć, ale alkohol całkowicie wziął nad nim górę.
   - A przytulisz mnie ? – zrobił dziwną minę chociaż miałam świadomość, że jego zachowanie nie będzie teraz do końca normalne.
   - Tak, ale jak wyjdziemy, no chodź żesz – tym razem szarpnęłam go mocniej, i jako że sama do najtrzeźwiejszych nie należałam, obojgiem nas zarzuciło przez co niefortunnie nasze twarze spotkały się ze sobą.
Niczego w świecie tak nie zapragnęłam jak tego, aby go pocałować, ale resztki mojego rozsądku pozwoliły mi nad tym zapanować. Szybko odsunęłam się od niego, po czym wreszcie mogliśmy wyjść z klubu.
   - Zamówiłem już taksówkę – powiedział Liam, który stał wraz z Sophią i Harrym przy chodniku.
   - Ale przecież wszyscy się nie zmieścimy – zauważyłam.
   - My z Sophią sobie poradzimy, więc wracacie tylko we trójkę – odparł chłopak.
   - Chyba się zaraz zrzygam – zakomunikował Niall i odszedł parę metrów od nas w jakieś krzaki.
   - Co go tak dzisiaj wzięło ? – spytała Sophia.
   - Pewnie chciał przyszpanować Julii ile to on nie potrafi wychlać więc proszę bardzo, mamy efekty – zaśmiał się Harry.
   - Oby tylko nie zapaskudził taksówki – powiedział Liam.
   - Ja pierdolę – zajęczał Niall, który szybko do nas powrócił.
   - Proszę cię, nie przeklinaj – upomniałam go, ponieważ nie znosiłam przekleństw mimo iż sama czasem ich używałam.
   - Dobra jedzie, chodźcie – powiedział Harry i wraz ze mną jako pierwszego zapakował Nialla do środka pojazdu.
   - Znowu puszczę pawia – oznajmił blondyn kiedy tylko samochód ruszył.
   - Panie, tylko nie na siedzenie ! – krzyknął kierowca, ale niestety było już za późno…
Jakiś czas później…
   - No to chłopie dałeś dzisiaj popis – śmiał się Harry otwierając drzwi apartamentu.
   - Zamknij się Styles – mamrotał blondyn.
   - Prowadzimy go od razu do pokoju ? – spytałam bruneta.
   - Tak tak, dawaj go – odpowiedział chłopak, po czym przejął ode mnie Nialla, podparł go sobie na ramieniu i zaprowadził do łóżka.
W tym czasie usiadłam w salonie na kanapie a tak właściwie położyłam się na niej z podkulonymi nogami bo mi też zaczęło się robić niedobrze a nie chciałam jeszcze dodatkowo sprawiać jakiegoś problemu.
   - Ok, powinien spać – oznajmił Harry, który przekroczył próg salonu ale już po minucie znowu dobiegł go głos blondyna.
   - Zaraz wracam – westchnął chłopak i ponownie poszedł do pokoju Nialla.
Znalazłam pod ręką jakiś koc i odruchowo otuliłam się nim. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam, jednak nie było mi dane na długo się zdrzemnąć, bo nagle poczułam jak… ktoś na mnie leży ?!
   - Liam ?! – podskoczyłam od razu.
   - Julia ! Co ty tu robisz ?! – był tak samo zdziwiony.
   - Spałam a ty ? I możesz ze mnie zejść ? – spytałam.
Chłopak od razu stanął na równe nogi i był tak samo zdezorientowany co ja. W końcu dochodziła już 5 rano a my nie przespaliśmy nawet pełnej godziny.
   - No to może ty idź no mnie a ja już zostanę tutaj – zaproponował Liam.
Speszona od razu się go posłuchałam i już po kilku minutach byłam w stanie nareszcie spokojnie zasnąć.
Później…
   - Gdzie jest moja bluzka ?! – podskoczyłam gdy tylko się przebudziłam.
Rozejrzałam się po całym pokoju Liama w którym spałam i dopiero po chwili dostrzegłam biały kawałek materiału zawieszony na krześle. Usłyszałam pukanie.
   - Mogę wejść ? – spytał Liam – Chciałbym tylko wziąć jakieś ciuchy z szafy.
   - Czemu się pytasz, przecież to twój pokój – odpowiedziałam lekko skrępowana zakrywając swoją klatkę piersiową kołdrą, na co w reakcji chłopak tylko się zaśmiał.
   - Spokojnie, nic nie widziałem – skomentował i z uśmiechem opuścił pomieszczenie.
Musiałam dorwać moje odzienie zawieszone na oparciu krzesła, więc niczym rakieta wyskoczyłam z łóżka w samym staniku i chwyciłam szybko bluzkę.
Po tym jak w miarę doprowadziłam się do stanu używalności, niepewnie przekroczyłam próg pokoju w celu wyjścia i przywitania się z chłopakami.
   - O kurwa co to jest ?! Sam se to pij.
   - Piłbym, gdybym był tak skacowany jak ty.
   - Co to w ogóle jest ? Chcesz żebym się porzygał ?
   - Już wcześniej to zrobiłeś, na pewno ci nie zaszkodzi, no już.
   - Błeeee…
   - Cz-cześć wszystkim  - powiedziałam, wchodząc do kuchni przy którego stole siedział Niall z Harrym.
   - O hej, siadaj siadaj – przywitał się Harry, Niall chyba nie był w stanie.
   - Jak się czujesz ? – spytałam blondyna.
   - Jakby koń mnie kopnął w łeb.
   - Aha, rozumiem – zaśmiałam się.
   - A ty ? W końcu też sobie wczoraj nie szczędziłaś – powiedział Harry.
   - W porządku.
   - Co się w ogóle wczoraj działo ? – zapytał Niall, próbujący wrócić do życia.
   - Chłopie, gdyby ci to wszystko opowiedzieć, to chyba w połowę byś nie uwierzył – żartował sobie dalej zielonooki.
   - Nie przesadzaj, nigdy nic nie odwalam – obruszył się blondyn.
   - Niall, Harry mówi prawdę, chyba troszkę przesadziłeś.
   - Co to znaczy ?
   - Pamiętasz w ogóle cokolwiek ?
   - Tylko jak obrzygałem siedzenie w samochodzie.
   - To nie był twój jedyny wybryk.
   - No to mów.
   - Jesteś pewien, że chcesz żeby Harry  to wszystko usłyszał ?
   - Dawaj.
   - Dobrze. W sumie zaczęło się od tego jak zdecydowanie przesadziłeś z piciem – rozpoczęłam – Nabrałeś niespodziewanie dużo odwagi i…
   - Co i ?
   - Podszedłeś do DJ’ki i zacząłeś flirtować…
   - Z DJ’ką ? O kur… de. Czy to była…
   - Tak – odparłam i spojrzałam na Harry’ego, który także czekał aby usłyszeć jakieś ciekawe smaczki.
   - No i wtedy…
   - Dobra starczy, chyba kojarzę.
   - Ale ja nie kojarzę, powiedz coś więcej – prosił Harry.
   - Nie !
   - Teraz pamiętasz? – spytałam a on w odpowiedzi pokiwał głową.
   - No dzień dobry państwu – przywitał się Louis, który wszedł do kuchni w samych ekhem… majtkach.
   - Co ty tu robisz? – zdziwił się Harry.
   - Nooo… stoję?
   - I byłeś wczoraj w domu?
   - Wróciłem gdzieś po północy a co?
   - Słyszałeś coś?
   - A co miałem słyszeć? Przecież spałem – zaśmiał się Lou.
   - Chyba będę się już zbierać – oznajmiłam.
   - I czym wrócisz? – spytał Harry.
   - Może autobusem a jak nie, to na pieszo, chyba nie pada.
   - Zawiozę cię – zaoferował Niall.
   - Ty? Śmierdzi od ciebie na kilometr gorzelnią, wytrzeźwiej trochę – powiedział zielonooki.
   - No właśnie, spacer dobrze mi zrobi, najwyżej się zgadamy – odparłam z uśmiechem.
   - Pożegnaj się ze mną.
Blondyn wstał z krzesła po czym podszedł do mnie i obdarzył mnie mocnym uściskiem, który oczywiście odwzajemniłam.
   - Ugh, faktycznie powinieneś się… odświeżyć – zasugerowałam.
   - Zrobię to, jeśli PAN PIĘKNY opuści łazienkę! – krzyknął, mając na uwadze to, że Zayn okupuje pomieszczenie.
   - Do zobaczenia – powiedziałam i na sam koniec cmoknęłam Nialla w policzek, po czym opuściłam mieszkanie.
Później…
   - Tato wróciłam!
Chyba nie było go w domu a zresztą czego się spodziewałam? Pewnie siedział u mamy w szpitalu. Zachciało mi się pić, dlatego udałam się do kuchni. Nim nalałam sobie napoju, na stole dostrzegłam kartkę zostawioną  przez ojca. Po tym co na niej przeczytałam lekko się przestraszyłam, jednak po chwili dotarło do mnie, że chyba tak trzeba :
„Julia, dziś o 20 w posiadłości Masona odbędzie się bal charytatywny. Obiecałem w nim swój udział, jednak nie chcę zostawiać mamy. Pójdziesz tam za mnie z osobą towarzyszącą. Niczym się nie martw, będzie po ciebie pół godziny wcześniej i wspólnie udacie się na bankiet. Ubierz się elegancko i przyzwoicie. Nie zawiedź mnie.”
20. Miałam dużo czasu na wszelkie przygotowania do wyjścia, ale wcale nie chciałam tam iść. Nie znosiłam tej sztywnej atmosfery i nudnych przemówień  tych wszystkich nadzianych ludzi. Mimo wszystko musieliśmy tam chodzić, aby ojciec mógł znajdować bogatych klientów dla swojej firmy. Z trudem wytrzymywałam te „imprezy”, jednak nigdy nie musiałam na żadną iść sama. Byłam raczej dodatkiem uzupełniającym pozornie idealny wizerunek naszej rodziny. Ojciec postawił mnie w trudnej sytuacji a ponad to miałam się wybrać z towarzyszem którego nie znam. Oby tylko nie okazał się kolejnym dupkiem…

Kolejne części pojawią się naprawdę niedługo, jeśli zanim to nastąpi, to czas na rozdział z Louisem, który będziecie mogli przeczytać... troszkę później ;)