CZEŚĆ CZEŚĆ ;)
Obiecałam więc jest, kolejny part o Liamie, miłego czytania :*ROZDZIAŁ XI
- Ale ty wiesz, że to w przeciwną stronę
prawda ? – spytałam bruneta, bo ewidentnie nie szliśmy w kierunku mojego domu.
- Wiem, ale co powiesz na mały spacer ? – odparł z uśmiechem Liam.
- Trzeba było mi powiedzieć a nie – odmruczałam, jednak nie chciałam być
złośliwa, więc posłusznie szłam za chłopakiem.
- Jest taka piękna pogoda, że szkoda to zmarnować – powiedział Payne i
uradowany próbował uchwycić moją dłoń, ale nie skusiłam się.
- Obejdzie się bez tego – skomentowałam jego czyn.
Szliśmy może z 15 minut, aż w końcu moim
oczom ukazał się… plac zabaw.
- Serio ? Cofnąłeś się w rozwoju ? – wyśmiałam go.
- Nie, po prostu nie znam takiej osoby, która nie lubiłaby poszaleć na
huśtawce, więc czemu nie ? Chodź – zachęcił mnie chłopak i już po chwili
zaczęliśmy się lekko bujać.
- Ale frajda co ? – szczerzył się Liam.
- Tsaaa.
- Czemu nigdy z niczego się nie cieszysz ? Nic nie sprawia ci radości ?
– zapytał nagle.
Chłopie gdybym miała ci odpowiedzieć na
to pytanie, to musiałabym zaczynać historię od samego początku gdy byłam
dzieckiem i mieszkałam jeszcze z rodzicami. Dziękuję, ale nie.
- Cieszę się kiedy mam święty spokój i nikt nie zrzędzi mi nad uchem.
- W sensie że to je jestem ten zrzędzący ?
- Nie, masz 4 zmienników, właściwie trzech bo mulat nie jest zbyt
rozmowny.
- Jest, tylko trzeba go lepiej poznać, potrafi gadać jak nakręcony –
odparł chłopak.
- Haha, serio ? Chciałabym to zobaczyć.
- Tak ? Przecież go nie lubisz, zresztą tak jak pozostałych – powiedział
Liam.
- Akurat jego jeszcze mogę strawić, ale ten cały Harry… Boże –
odpowiedziałam.
- Podobasz mu się i to bardzo.
- No ciekawe.
Liam zrobił pytającą minę.
- Ciekawe jak można poczuć coś do drugiej
osoby, jeśli kompletnie się jej nie zna. Co ? Telepatia ? Czyta mi w myślach i
wie jaka jestem ? Wątpię, więc to na pewno tylko takie gadanie, olejmy go –
powiedziałam.
Chłopak ponownie strzelił dziwaczną minę.
- No a zmieniając temat – zaczęłam znowu – Macie w najbliższym czasie
jakiś koncert albo coś tam innego ? – spytałam ot tak.
- Tak, za dwa tygodnie, tu na „o2” – odpowiedział dumny.
- Spoko a co będziecie robić jeszcze przez te dwa tygodnie ?
Liam przez chwilę się zastanowił, po czym
odparł :
- Właściwie chcieliśmy zaliczyć jakiś krótki wypad na wakacje.
Szczęściarze. Znając życie, ja pewnie
znowu przesiedzę najbliższe lato na dupie w domu, bo oczywiście nie mam jak się
dokądś wybrać.
- A ty ? Jakie masz plany ? – odbił pytanie brunet.
- Ja mam wakacje dopiero za miesiąc więc chill, a tak poza tym, to nie
mam żadnych planów bo najzwyczajniej w świecie nie mam kasy. Lato spędzę tu, na
miejscu – powiedziałam obojętnie.
- To dlatego mówiłaś coś o tym, że chcesz się wybrać gdzieś z Harrym tak
? – zaśmiał się Liam.
- No. Ale w sumie to nie było na serio, po prostu jakaś głupota
strzeliła mi wtedy do głowy i dlatego to powiedziałam. Często zdarza mi się
palnąć jakąś debilną rzecz.
Kiedy to powiedziałam, brunet zaczął tak
jakby nad czymś myśleć a po jakimś czasie zaczął się na mnie gapić.
- Co ? Mam coś na buzi ? Ptak na mnie narobił ? – zaczęłam się śmiać.
- Aaa… nie, nie – obudził się Liam – Po prostu tak sobie pomyślałem, że
może…
- Może co ?
- Może faktycznie zabrałbym cię ze sobą na kilka dni w jakieś fajne
miejsce.
O Matko.
- Ty się dobrze czujesz ? Na głowę upadłeś ?!
- Ale co ? Coś nie tak ?
- Taak, ty nie mówisz poważnie.
- Jak najbardziej poważnie, sama przecież mówiłaś, że chcesz żebyśmy
zafundowali ci wakacje, pamiętasz ? – spytał chłopak.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym być aż taką frajerką, żeby próbować
wyłudzać od was kasę ? Dobra, może jestem wredna, może jestem dziwna, może nie
umiem się z niczego cieszyć ale NA PEWNO nie byłabym zdolna do tego, żeby
żerować na czyjejś forsie. Nie myślałam że masz o mnie takie zdanie, żegnam –
powiedziałam oburzona i szybkim krokiem zaczęłam oddalać się od Liama.
- Poczekaj ! – zawołał za mną.
- Co ?! Masz coś jeszcze do dodania ?! Może myślisz, że wczoraj też
specjalnie i z premedytacją całowałam się z tobą kiedy byłeś u mnie ?! Nie, nie
jestem taka, nie jestem – dodałam, i z lekką gulą ponownie wznowiłam swoją
ucieczkę.
Brunet nie dawał za wygraną i bez
problemu dogonił mnie, po czym bez pytania mocno do siebie przytulił. Nie
odwzajemniałam tego, ale też nie wyrywałam się z jego objęć.
- Wcale tak nie myślę – szeptał mi we włosy – Chciałem dobrze, nie
chciałem żebyś tak to odebrała, jesteś cudowna…
„Perspektywa
Louisa”
- Ej no, gdzie go wcięło ? – pytałem sam siebie na głos.
- Daj mu spokój, widocznie jest mu dobrze jeśli nie wraca – skomentował
Horan.
- No właśnie, chyba mają się ku sobie – dodał Zayn.
Harry natomiast nic nie mówił, siedział
tylko zamulony przed telewizorem, i co chwilę przerzucał kanał na coraz
bardziej bezsensowny.
- Młody a tobie co ? – spytał go Malik.
Cisza.
- Twoja mama dzwoni ! – krzyknął blondas.
- Co ? Mama ? – ocknął się Styles.
- Coś taki małomówny ? – zapytałem.
- Nie dlaczego ?
- No jak to dlaczego ? Chyba nie powiesz mi, że interesuje cię program o
rozmnażaniu delfinów prawda ? – dodałem spoglądając na program, który Harry „z
zaciekawieniem” oglądał.
- Właśnie i… ekhem, w TYM momencie mógłbyś naprawdę to przełączyć –
powiedział zniesmaczony Niall.
- Dawaj tego pilota ! – krzyknąłem i wyrwałem mu go wyłączając
urządzenie.
- Ej ! – obruszył się Harry.
- Gadaj ! – naciskałem bo nie znosiłem tych jego humorków, wtedy każdemu
z nas się udzielało.
- Chodzi o Mayę ? – spytał Zayn na co lokowaty tylko się zarumienił.
- Dajcie spokój – burknął Styles.
- Czyli jednak – domyśliłem się – A tak konkretnie, to co w związku z
nią ?
- No Tommo, nie widzisz że na nią leci ? – oznajmił Zayn, jakby była to
najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A nawet jeśli, to nic wam do tego – odparł Harry i pokazał nam swój
jęzor.
- Stary, może i nic nam do tego, ale to chyba oczywiste, że laska woli
Liama, gołym okiem to widać – walnąłem prosto z mostu.
- Wiem o tym.
- No to raczej powinieneś sobie ją darować – stwierdził Niall.
- Dokładnie. Poza tym, ona jest bardzo… specyficzna – powiedziałem – Dla
mnie wygląda jak jakaś wampirzyca albo coś w tym stylu, no ale mniejsza o to. Ona po
prostu cię nie lubi i nawet specjalnie tego nie ukrywa. Po co masz obrywać po
tyłku ? Daj sobie siana – dodałem.
- Louis ma rację – przytaknął Zayn.
- Ona jest inna, właśnie dlatego tak cholernie mi się podoba – próbował
tłumaczyć Harry.
- Ale cię nie lubi ! – starałem się przemówić mu do rozsądku no ale jak
już go coś weźmie, to jest naprawdę ciężko.
- Bo nie puknąłem się w ten durny łeb i byłem zbyt nachalny i
bezpośredni – odparł – Z nią trzeba delikatnie.
- Tak jak ona z nami ? – powiedziałem z ironią.
- To skomplikowane ale mówię wam, i dam sobie rękę uciąć, że nie jest
taka, za jaką ją uważamy, to znaczy WY uważacie. Mam nadzieję, że da mi się
jakoś do siebie zbliżyć, muszę tylko zmienić strategię…
Później…
„Perspektywa Mayi”
- Serio tak myślisz ? – zdziwiłam się, kiedy Liam posyłał mi
najróżniejsze komplementy. Oczywiście wiem, że większość z nich to ściema.
- Nie tylko ja tak myślę – odpowiedział chłopak – To są głównie słowa
Harry’ego – dodał.
- Ale ty mu słodzisz, dobry z ciebie kumpel – zaśmiałam się.
- Powtórzę to po raz setny : on naprawdę nie jest taki, za jakiego go
uważasz, traktuje dziewczyny jak księżniczki i jeśli dałabyś mu malutką szansę,
też byś nią była – nakręcał się brunet.
- A czy ty jak byłeś mały i mama kazała ci jeść warzywa, to chciałeś ich
jeszcze raz próbować, mimo że wiedziałeś, że są ohydne ? – wymyśliłam głupi
przykład dla porównania sytuacji.
- Od zawsze lubiłem warzywa – zaśmiał się.
- Ja pieprzę, dobra koniec tematu – poddałam się i tym razem naprawdę
zaczęłam zbierać się już do domu, bo zrobiło się kompletnie ciemno.
- Poczekaj, przecież obiecałem, że cię odprowadzę – powiedział Liam i
obejmując mnie lekko ramieniem, udał się ze mną w drogę.
„Perspektywa
Harry’ego”
- Gdzie idziesz ? – usłyszałem pytanie, które padło z ust Zayna.
- Przewietrzyć się, wrócę za jakąś godzinę, góra dwie – odparłem i już
po chwili opuściłem mieszkanie.
Chciałem sobie po prostu pobyć sam, bez
chłopaków i w ogóle bez nikogo, a wieczór wydawał się idealną dla mnie porą na
przechadzki. Nie było już zbyt wielu ludzi na zewnątrz, więc mogłem spokojnie
przemierzać uliczki miasta.
„Perspektywa Mayi”
- No to jesteśmy – oznajmiłam, kiedy staliśmy tuż przy wejściu klatki
schodowej.
- Jakoś fajnie mi się tak tu stoi – uśmiechnął się chłopak.
- W takim razie sorry, ale ja już spadam, trochę zimno się robi –
odparłam – Ty też już idź, bo jeszcze pomyślą, że cię pożarłam albo coś –
dodałam zdegustowana.
- Nie mów tak, nikt tak nie myśli – powiedział Liam, i w ramach
pożegnania chciał cmoknąć mnie w policzek ale ja niestety mu na to nie
pozwoliłam.
- Innym razem chłoptasiu – oznajmiłam i z „niewinnym” uśmieszkiem
weszłam do domu, kątem oka widząc tylko, że brunet także oddala się w swoją
stronę.
Po chwili…
- Jestem ! – przywitałam się wchodząc do mieszkania.
- O, cześć – odpowiedziała ciotka – Dobrze się składa – dodała.
- Czemu ?
- Skończyła mi się kawa i na jutro rano nie będę się miała czego napić.
Podskoczyłabyś do jakiegoś sklepu i kupiła mi małą paczkę sypanej ? – zapytała.
- Ech… no dobra – odparłam – Coś jeszcze ?
- Nie, i reszta dla ciebie tylko wracaj szybko bo już późno a jutro
szkoła – upomniała mnie, a ja ponownie opuściłam dom w celu pójścia do
delikatesów.
Parę minut później…
- Kurwa jak zimno – mówiłam sama do siebie idąc ciemną ulicą. No tak,
nie mamy jeszcze lata, a ja pociskam w krótkich spodenkach, brawo !
Do najbliższego, czynnego sklepu miałam
jakieś 10 minut drogi ale żeby sobie ją ukrócić, wybrałam jedną z ciemnych
uliczek pomiędzy jakimiś dwoma budynkami, po czym został mi do pokonania tylko
mały odcinek ścieżki w parku.
Nie bałam się ciemności, więc wieczorne
spacery należały do moich ulubionych no a że można się przy okazji przewietrzyć
i dotlenić zaliczałam do samych plusów, ale nie dzisiaj.
- Yo skarbie, masz piątaka ? Skończyła nam się kasa a godzina jeszcze
taka młoda – zawołał jakiś koleś, który wraz z trójką jakichś typów zajmował
jedną z ławek.
- Nie jestem bankomat więc odwal się – odparłam od razu i szłam dalej
nie interesując się dalej tymi świrami.
- Ej no a może jednak ? Na pewno masz jakieś drobniaki ! – krzyczał
dalej wcześniejszy głos.
Tym razem nie wdawałam się z nim w
dyskusję, tylko namierzałam już wzrokiem spożywczak, do którego miałam zamiar
wejść.
- Nie masz języka w tej pięknej buźce ? – odwróciłam się i nacięłam się
na facetów, którzy jeszcze minutę temu siedzieli jakieś 30 metrów ode mnie.
- Daj mi spokój frajerze ! – spieniłam się i odepchnęłam od siebie jednego
z typów.
- Momencik – powiedział – Ja bym jednak poszukał tego piątaka, może w
którejś z kieszeni tych kusych spodenek ? – dodał i przyciągnął mnie do siebie
macając mój tyłek.
- Spierdalaj kurwa ! – krzyknęłam na niego, co widocznie i tak nie zrobiło
większego wrażenia, bo nie dość że nic nie powiedział, to jeszcze jak gdyby
nigdy nic z tyłka zaczął przesuwać ręce ku górze pod moją bluzą.
Tym razem wściekłam się, i całym impetem
odepchnęłam go od siebie tak , że aż wyjebał się tyłkiem na ziemię.
- Oj nieładnie ! – podniósł głos drugi z nich i złapał mnie za włosy.
- Taka nieposłuszna dziewczynka zasłużyła na karę – dodał trzeci i
zaczął odpinać pasek od spodni w czasie, gdy koleś, którego przewróciłam
podniósł się, wyciągnął z kieszeni jakąś butelkę, rozbił ją o śmietnik i wziął
do ręki jeden z kawałków szkła.
- Puść mnie do cholery ty pojebańcu ! – wydarłam się na całe gardło, ale
w dalszym ciągu to nic nie dawało. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że czułam,
aż zaczyna mi brakować powietrza. Miałam około 10 sekund żeby coś wymyślić,
więc nie czekając na zbawienie wyrwałam się jakimś cudem z łap zbirów i
zaczęłam wiać ile sił w nogach.
- Stój ! – usłyszałam za sobą.
Facet dogonił mnie i chwycił mocno moją
lewą rękę, w drugiej ciągle trzymał rozbite szkło.
- Teraz nie będzie już tak przyjemnie – wycedził przez zęby i nie wiem
co chciał zrobić, ale przerwał to, bo nagle zobaczyłam czyjś cień jakieś
kilkanaście metrów ode mnie, więc darłam się, tupałam i piszczałam, aby ten
ktoś mógł mnie usłyszeć i pomóc. Udało się !
- To jeszcze nie koniec ! – krzyknął zbir i szybko oddalił się ode mnie,
uprzednio przesuwając kawałkiem butelki po mojej dłoni.
Byłam w totalnym szoku, więc od razu
kolana się pode mną ugięły i parę sekund później siedziałam już skulona na
chłodnym betonie trzymając się za rękę.
- Nic ci się nie stało ? – zapytał mnie ten ktoś, którego cień
prawdopodobnie zauważyłam. Nie widziałam tej osoby bo nawet nie podniosłam
wzroku.
- Możesz wstać ? – ponowił pytanie.
Tym razem jednak zebrałam się w sobie i
udało mi się stanąć na równe nogi i przenieść spojrzenie na osobę, która jakby
nie patrzyć uratowała mi skórę.
- Maya/Harry ? – powiedzieliśmy dokładnie w tym samym momencie bo oboje
byliśmy równie zaskoczeni.
- Co ty tu robisz ? – spytałam.
- A ty ?
- Kurwa stoję ! – odparłam zła.
- Co tu się przed chwilą działo ? – zapytał chłopak.
- Nic, idę do domu – powiedziałam i jak ta ostatnia idiotka zaczęłam iść
przed siebie.
- Maya ! Ej ! Nie zachowuj się jak dzikus ! – zawołał Harry.
- Daj mi spokój !
- A może by chociaż zwykłe „dziękuję” ? – powiedział.
- Chciałbyś, odwal się ode mnie.
- Fajnie ! Super ! Zachowuj się tak dalej ! To całkowicie normalne ! –
wkurzył się chłopak.
- O co ci chodzi co ?! – wróciłam i podeszłam do niego.
- O to, że traktujesz mnie jak jakiegoś psa, jak śmiecia, jak wroga
numer jeden, jak…
- Dobra nie nakręcaj się – uspokoiłam go.
- W takim razie nie zachowuj się jak gówniara.
- Że niby jak ? Nie pozwalaj sobie ! – uniosłam się.
- Posłuchaj mnie – powiedział Harry i dotknął lekko mojej ręki.
- Ałaa !
- Co ? – zdziwił się chłopak i dopiero po chwili skapnął się co jest
grane.
- Musisz coś z tym zrobić.
- No pewnie, jeszcze czego ? Zostaw – warknęłam i wyszarpnęłam od niego
swoją ranną dłoń.
- Dlaczego jesteś taka uparta no ! Kurwa mać ! – zdenerwował się – Ok,
przepraszam – dodał po chwili.
- Zostaw mnie – wycedziłam przez zęby i wznowiłam swoją drogę.
Uszłam zaledwie kilka metrów, po czym nie
wiem nawet sama czemu usiadłam na jednej z ławek, podkuliłam kolana pod brodę i
zaczęłam gapić się w jedno miejsce przed sobą.
- Chcesz pogadać ? – spytał Harry, który usadził się obok mnie.
- Spieprzaj.
- No, to też jest jakiś sposób na rozmowę – zadrwił chłopak a ja tylko
zgromiłam go wzrokiem.
- Co ty tu w ogóle robisz ? – burknęłam do niego.
- „Spieprzaj” – odparł mi tak samo jak ja jemu przed chwilą.
- Taa załapałam, możesz przestać świrować ?
- Chciałem się przewietrzyć – odpowiedział chłopak na moje wcześniejsze
pytanie – A ty ?
- Szłam do sklepu – mruknęłam.
- A ci kolesie ?
- Co kolesie ? Nie wiem, jacyś frajerzy – wzruszyłam ramionami.
- A kto według ciebie nie jest frajerem ? – zaśmiał się.
- Wszyscy to skończeni frajerzy.
- Ja też ?
- Zwłaszcza ty – powiedziałam.
- Tak tylko gdyby nie ja, to pewnie dalej miałabyś niezłe kłopoty.
- Przypadek – odparłam.
- Chodź, pójdziemy do lekarza, powinien zobaczyć tą twoją dłoń – zasugerował
chłopak.
- Nie chcę ! Nie będę nigdzie łazić !
- Dobra, no to zmieniamy metodę – powiedział Harry.
- Jaką meto… puść mnie ! – krzyknęłam, bo zielonooki bez żadnego pytania
wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś ze mną iść.
- Taką metodę –śmiał się Harry i mimo mojego rzucania się i okładania go
pięściami bez problemu szedł dalej w wyznaczonym przez siebie kierunku.
Jakiś czas później…
- W czym mogę pomóc ? – zapytała babka w recepcji.
- Moja przyjaciółka została napadnięta w parku i ktoś zranił ją w rękę –
wytłumaczył brunet, który przywlókł mnie tu prawie że siłą.
- Proszę usiąść i chwileczkę poczekać – odparła kobieta i zaczęła
wklepywać coś na komputerze.
- Nie znoszę cię – wysyczałam do zielonookiego.
- Uznaję to jako słowa podziękowania, nie ma za co – uśmiechnął się
chłopak.
- Pani Bednarek ? – spytał jakiś facet w białym kitlu. Pokiwałam
twierdząco głową. – Zapraszam – dodał i wskazał ręką na drzwi jednego z
uchylonych pomieszczeń.
- Jak to się stało ? – zapytał mnie lekarz i zaczął oglądać moją rękę.
- Nie wiem, po prostu kilku facetów zaczepiło mnie w parku no i od słowa
do słowa jakoś tak wyszło – odparłam i wzruszyłam ramionami.
- No to ma pani ogromne szczęście, że skończyło się tylko tak a nie
inaczej – powiedział – Teraz trochę zaszczypie – dodał i popsikał mi czymś
miejsce, które było zranione.
- Będziemy musieli to zszyć – oznajmił doktor na co ja się wzdrygnęłam.
- Jak to ? Zszyć ?! – spanikowałam.
- Tak, inaczej nie da rady ale spokojnie, to tylko kilka szwów, nic nie
poczujesz – uspokoił mnie facet.
Hahaha, śmieszne. Robiłam sobie kilka
tatuaży, a boję się zwykłej, małej igły. Nic na to nie poradzę, zawsze bałam
się zastrzyków i tym razem nie było inaczej. Na szczęście lekarz mnie nie
oszukał, nie poczułam prawie nic, i dobrze.
Kilka minut później…
- No i jak tam ? – spytał Harry. On jeszcze tu siedział ?
- A nie widać ? – pomachałam mu opatrunkiem przed nosem.
- Zbieramy się już ? – zapytał ponownie.
- Jak chcesz to się zbieraj, i tak idziemy w różne strony –
odpowiedziałam mu.
- Nie puszczę cię samej.
- Ale ja tak więc naprawdę nie musisz się fatygować, poradzę sobie.
- Pani chłopak ma rację – wtrąciła się baba z recepcji – Jest już bardzo
późno, to nierozsądne – dodała.
- To nie jest mój chłopak ! – uniosłam się.
- Jest czy nie jest, niech pani nie odrzuca jego pomocy – powiedziała
kobieta.
Spojrzałam na Harry’ego a ten tylko stał
i suszył te swoje białe zęby.
- Przestań się tak szczerzyć – zwróciłam się do niego.
- To jak będzie ? – zapytał.
- Dobra ! Ok, niech ci będzie ale obiecaj, że później dasz mi spokój –
odparłam.
- Chodźmy – powiedział a ja tylko przewróciłam oczami, westchnęłam
głośno i poszłam przodem przed nim.
Później…
- Ale ty jesteś uparty – skomentowałam kiedy szliśmy przez miasto.
- Ty nie mniej – zaśmiał się zielonooki.
- Ja nie jestem taka upierdliwa – odgryzłam się.
W tym samym momencie zaczął dzwonić
telefon. Harry szybko wyciągnął go z kieszeni, i już po chwili zaczął z kimś
gadać.
- Gdzie jestem ? Będę za jakąś godzinę – mówił chłopak – Albo nie wiesz
co ? Nie będę już wracał tylko od razu pójdę do siebie. Nic się nie stało. Tak.
Dobra tylko zamknijcie drzwi. No, do jutra – powiedział po czym rozłączył się i
ponownie włożył komórkę do kieszeni spodni.
- Mamusia się martwi ? – zaśmiałam się.
- Tak, taka z brodą i ma na imię Liam – odparł równie rozbawiony.
- Oryginalne imię kobiece – nabijałam się dalej.
- Jej też się podoba – powiedział chłopak – Słuchaj, a może poszlibyśmy
do mnie co ? – zaproponował -Jest bliżej i w ogóle, poza tym już późno. Będziesz
bezpieczna – dodał.
- Tak bardzo ci na tym zależy ? – spytałam.
- Było by fajnie, po prostu – odpowiedział i uśmiechnął się.
- Jutro mam szkołę, nie mam rzeczy więc raczej…
- Odwiozę cię jutro do szkoły, nie przejmuj się niczym.
- Zgodzę się, ale musisz mi tu i teraz obiecać, że dasz mi w końcu
spokój. Nie będziesz się narzucać i odwalać jakichś dziwnych rzeczy dobra ?
Umowa stoi ?
- Stoi – odparł, po czym podaliśmy sobie ręce w ramach „zatwierdzenia
umowy”.
- No to gdzie jest ta twoja posiadłość ? – zaśmiałam się.
- Tak właściwie, to już jesteśmy na miejscu – wskazał na budynek po
naszej lewej stronie.
- Uknułeś to ! – krzyknęłam.
- Zapraszam – powiedział Harry i z uśmiechem
poprowadził do swojego mieszkania.
Koniec :) Jak widać Harry nie ma lekko z Mayą ale kto wie ? Może w końcu się do niego przekona ? ;)
Na dzisiaj to już wszystko a jutro uroczyście obiecuję dodać rozdział z Zaynem, dzisiaj kończę go pisać więc powinnam wyrobić się do jutra ;)
Życzę Wam miłej nocy, do jutra, buziaki, Aga ;*
Moje ulubione opowiadanie !
OdpowiedzUsuńKocham to po prostu !
Ale Maya ma być z mamusią Liamem :D
Pasują do siebie <3
Zobaczymy co będzie dalej :D
kochanie dlaczego nie dodajesz nowych rozdziałów? ;_;
OdpowiedzUsuńBłagam pisz dalej, uzależniłam się od opowiadania z Niallem, ale wszystkie są świetne! <3 Zaglądam na Twojego bloga codziennie z nadzieją, że wróciłaś, a Ciebie nie ma ;_;
OdpowiedzUsuńi dalej Ciebie nie ma... :cc
OdpowiedzUsuńja nie tracę nadziei ! proszę jeśli to widzisz, to napisz mi na TT dlaczego przestałaś pisać, albo czy wrócisz:* @OrdonkaOfficial
OdpowiedzUsuń