HEJKA :)
Wybaczcie, że musieliście tyle czekać, ale tym razem nawalił mój Internet, po prostu byłam przez jakiś czas odcięta i nie miało się jak coś pojawić, przepraszam ;*Chciałabym to w miarę naprawić więc dzisiaj dodaję dwa rozdziały : o Louisie i o Liamie :)
Jako pierwszą macie kolejną część Louisa (bo jak tak patrzę, to był on już baaaaardzo dawno temu).
Nie przeciągając, proszę, Tommo ;)
ROZDZIAŁ VII
- Louis wyjdź – powiedziałam pół-szeptem.
- Daj mi wytłumaczyć – poprosił chłopak.
- Wyjdź – odpowiedziałam stanowczo i otworzyłam drzwi aby brunet opuścił
mój dom.
- Diana – powiedział ze spuszczoną głową.
- Wynocha, już ! – krzyknęłam zbulwersowana no i od razu zjawiła się
moja mama.
- Proszę stąd wyjść – powiedziała spokojnie.
- To nie tak jak myślisz, przykro mi – dodał na odchodne i wyszedł z
mojego mieszkania, a mama zatrzasnęła za nim drzwi.
- Córeczko ? – podeszła żeby mnie przytulić, ale odepchnęłam ją.
- Dajcie mi wszyscy spokój – wydusiłam przez gulę w gardle i udałam się
do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać.
Nie miałam na nic siły i nawet nie wzięłam swoich lekarstw, po prostu zasnęłam.
Kiedy się obudziłam było już rano. Pogoda
była jak zwykle deszczowa i gdybym tylko mogła, to w ogóle nie podnosiłabym się
z łóżka tym bardziej, że strasznie bolała mnie ręka. Tak, to wszystko przez to
że nie wzięłam tabletek.
Usłyszałam pukanie do drzwi i tym razem
otworzyłam je i wpuściłam mamę.
- Co tu się wczoraj działo ? – spytała od razu.
- Nie chce mi się o tym gadać – odburczałam jej.
- Nie wzięłaś lekarstw – wskazała na pełny pojemniczek na moim stoliku.
- Zapomniałam – odpowiedziałam.
- Jest już 11, może powinnaś coś zjeść nie uważasz ? – kontynuowała.
- Później – powiedziałam.
- No to wytłumacz mi co się stało – nalegała mama.
- Booooże, ok – poddałam się i w skrócie opowiedziałam jej co zaszło.
Po chwili…
- I jak mógł ci o tym nie powiedzieć ? Co ten gnój sobie do cholery
myślał ?! Mógł cię zabić ! – wzburzyła się mama.
- Powiedział że mu przykro, że to był wypadek – wzruszyłam ramionami.
- Tak ?! I to go usprawiedliwia ?! Zachował się jak gówniarz, jak pieprzony
kryminalista, jak… - nakręciła się rodzicielka.
- Mamo daj spokój – powiedziałam i wstałam z łóżka aby w końcu normalnie
rozpocząć dzień.
- Jutro muszę wrócić do domu, boję się o ciebie, jeszcze nie do końca
wydobrzałaś – powiedziała matka.
- Dam sobie radę, w ogóle nie musisz się o mnie martwić – wytłumaczyłam
jej.
- No nie wiem – opierała się.
- Ale ja wiem, możesz śmiało wracać do domu – powiedziałam i z
wymuszonym uśmiechem przytuliłam się do niej.
Całą resztę dnia spędziłam w dresach
przed telewizorem a później pomagałam mamie się spakować. Starałam się nie
myśleć o Louisie, ale wbrew pozorom to wcale nie było takie proste.
Na drugi dzień…
- Trzymaj się skarbie i pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz dzwonić
a nawet wrócić do domu – mówiła mi mama.
- Kocham cię – uściskałam ją i pomachałam przez okno gdy wyszła z
mieszkania.
W pewnym sensie poczułam ulgę że już
sobie pojechała, ale z drugiej strony wiedziałam, że szybko za nią zatęsknię.
Minęły 4 dni. Louis wydzwaniał do mnie i
pisał mnóstwo wiadomości. Jeśli myślał, że mam ochotę z nim rozmawiać po tym co
zrobił, to był w bardzo dużym błędzie.
Musiałam się przyszykować do wyjścia do
lekarza żeby zdjąć niektóre opatrunki. Zanim to zrobiłam minęło trochę czasu,
no ale po 2 godzinach byłam już w szpitalu. Musiałam chwilę poczekać i dopiero
wtedy doktor Stone poprosił mnie do swojego gabinetu.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Dzień dobry Diana – odpowiedział lekarz – Jak się czujesz ? – zapytał.
- Zdecydowanie lepiej niż ostatnio – zaśmiałam się.
- Dobrze, w takim razie pokaż mi swoją rękę – powiedział.
Po jakichś 20 minutach było już po
wszystkim. Doktor stwierdził, że wszystko goi się w miarę dobrze i za 2
tygodnie zdejmie mi gips.
- W takim razie widzimy się za 2 tygodnie tak ? – upewniłam się.
- Tak, miło było cię dziś zobaczyć – powiedział lekarz a ja mimowolnie
posłałam mu uśmiech.
- Do zobaczenia – pożegnałam się i już miałam opuszczać pomieszczenie
kiedy jeszcze usłyszałam za sobą głos doktora Stone’a.
- Nie chciałbym się narzucać ani nic w tym rodzaju alee… może dałabyś
się zaprosić na obiad ? – wypalił. Nie powiem to bardzo miłe z jego strony ale
trochę mnie to zaskoczyło.
- Na obiad ? Kiedy ? – spytałam.
- Właściwie na dzisiaj już skończyłem więc może teraz ? – zaproponował.
Chwilę się zastanowiłam no i stwierdziłam,
że dlaczego nie ? Przynajmniej nie skapcieję do końca w tym domu na kanapie.
- Chętnie – odpowiedziałam subtelnie się uśmiechając.
- W takim razie proszę – powiedział lekarz i otworzył przede mną drzwi.
Po jakichś 30 minutach dotarliśmy do
wybranej przez doktora Stone’a restauracji. Usiedliśmy przy jednym ze stolików,
po czym zamówiliśmy sobie wybrane potrawy i zaczęliśmy rozmawiać.
- Dlaczego chciał się pan tu ze mną wybrać ? – spytałam dociekliwie.
- Po prostu miałem ochotę spędzić miło czas z piękną kobietą –
odpowiedział uwodzicielsko.
- A czy pana żona lub dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu ? –
zapytałam ponownie.
- Proszę się o to nie martwić, nie mam ani żony ani dziewczyny.
-
Aha, no to przepraszam – zmieszałam się.
- Za co ? To całkowicie normalne że chcesz wiedzieć, jak to mówią,
kobieca ciekawość – zaśmiał się mężczyzna.
- A skąd znasz… to znaczy zna pan to miejsce ? Bardzo tu ładnie –
powiedziałam.
- Nie nie, możesz mówić mi po imieniu, jestem Patrick – podał mi dłoń.
- Diana ale to już chyba wiesz – uśmiechnęłam się i uścisnęłam mu dłoń.
Patrick okazał się bardzo kulturalnym i
uprzejmym mężczyzną. Po skończonym posiłku zaoferował mi podwózkę do domu i
odprowadził mnie pod same drzwi. W jego towarzystwie poczułam się jak bardzo
wyjątkowa osoba.
- Widzimy się za dwa tygodnie – uśmiechnęłam się stojąc już u progu
drzwi.
- A może powtórzymy to dzisiejsze popołudnie ? – zaproponował Patrick.
- Chętnie a kiedy ? – spytałam.
- Co powiesz na jutro o tej samej porze w tym samym miejscu ? Oczywiście
przyjadę po ciebie.
- A może spotkamy się u mnie ? Możesz wpaść po pracy – powiedziałam
nieśmiało.
- Dobrze, pasuje, no to do jutra – pożegnał się Patrick i bardzo
niepewnie pocałował mnie w policzek na co ja się tylko uśmiechnęłam.
Nie minęło nawet kilka minut kiedy
usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam jej bez zastanowienia i od razu tego
pożałowałam. Louis.
- Mogę wejść ? – spytał a ja sama nie wiem czemu wpuściłam go do środka.
- Czego chcesz ? – zapytałam chłodno.
- Chciałbym pogadać – odpowiedział.
- Wszystko co miałeś mi do powiedzenia powiedziałeś ostatnio, więc nie
wiem co chcesz jeszcze do tego dodać
- Muszę się wytłumaczyć.
- Siadaj i tłumacz, masz pięć minut – powiedziałam i wskazałam na
krzesło.
- Wracaliśmy na kacu z imprezy… - zaczął chłopak.
- Uważasz że to dobra wymówka ? – zapytałam pokpiewając z niego kiedy
skończył.
- To nie jest wymówka tylko cała prawda – wyjaśnił Louis a ja milczałam
– Powiedz coś – powiedział brunet.
- Co ?
- Cokolwiek – nalegał.
- Ok, możesz wyjść – odpowiedziałam w końcu.
- Tylko tyle ? – zdziwił się.
- A czego jeszcze oczekujesz ? Idź już.
- Nie skreślaj od razu naszej
znajomości, pomyśl na spokojnie – powiedział chłopak.
- Nasza znajomość trwa nieco ponad 3 tygodnie więc naprawdę uważasz że
szkoda to zaprzepaścić ? Tak na dobrą sprawę to prawie w ogóle się nie znamy
dlatego zastanowię się, czy warto to jeszcze pogłębiać – wyjaśniłam – Czy teraz
możesz już wyjść ? Proszę – odruchowo położyłam mu rękę na ramieniu.
- Daj znać jeśli coś postanowisz– powiedział i wyszedł.
Cholera. Dlaczego to jest takie pokręcone
? Po tym co mi zrobił to nie powinnam z nim w ogóle rozmawiać a co dopiero
dawać mu nadzieję na dalszą znajomość, ale nie mogłam go tak po prostu
skreślić. Chyba jestem za dobra. A może naprawdę jest mu przykro ? Kurczę
przecież każdy może popełnić jakiś błąd. Nie no przecież on mnie prawie zabił
tym samochodem. Jakim cudem w ciągu 3 tygodni ktoś ci może tak poprzestawiać w
życiu ?
Rozbolała mnie głowa. Wiem że nie
powinnam ale poszłam do kuchni i nalałam sobie porządny kieliszek wina, po czym
usiadłam przy stole w kuchni i w ciszy upijałam kolejne łyki czerwonego napoju.
Na drugi dzień była piękna słoneczna
pogoda. Obudziłam się z dobrym humorem i po zjedzeniu śniadania zabrałam się za
sprzątanie mieszkania. W międzyczasie włączyłam jakiś kanał muzyczny żeby w
domu rozbrzmiała muzyka. Po skończonej pracy postanowiłam zadzwonić do mamy i
dowiedzieć się co tam u niej słychać, w końcu nie gadałyśmy ze sobą całe 5 dni.
Kiedy skończyłyśmy ze sobą rozmawiać poszłam do pokoju przebrać się w jakieś
normalne ubrania bo moje dresy już się dzisiaj wysłużyły. Ubrałam sukienkę w
czarnobiałe paski i rozpuściłam moje długie brązowe włosy.
Nawet się nie zorientowałam kiedy
rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Z wieeeelką gracją otworzyłam drzwi i wpuściłam do
środka Patricka, z którym umówiłam się wczoraj.
- Pięknie wyglądasz – powiedział i wręczył mi bukiet ślicznych,
różnokolorowych kwiatów.
Wstawiłam roślinki do jednego z wazonów,
po czym zaprosiłam Patricka do salonu i tam zaczęliśmy naszą dalszą rozmowę :
- Jesteś dzisiaj jakaś blada, dobrze się czujesz ? – zapytał mężczyzna i
już chciał przyłożyć mi rękę do czoła ale złapałam ją i odłożyłam mu ją z
powrotem na kolano.
- Nie jesteś tutaj jako lekarz, a poza tym nic mi nie jest –
powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się.
- Przepraszam – odpowiedział i już przez resztę spotkania nie
poruszaliśmy tej kwestii.
Po około trzech godzinach spotkania
Patrick postanowił wrócić już do swojego domu twierdząc, że nie chce być zbyt
nachalny a poza tym powinnam odpoczywać i regenerować się.
Wymieniliśmy się całusami w policzek, po
czym doktor Stone opuścił moje mieszkanie. Dopiero gdy wyszedł zauważyłam, że
zostawił na wieszaku swój bordowy szalik, niestety było już za późno abym mogła
go złapać i oddać, więc odwiesiłam go ponownie na miejsce.
Nie minęło dosłownie 10 minut kiedy
rozległo się głośne pukanie do drzwi. Pewnie Patrick wrócił po szal.
- Nie wierzę – wyszeptałam i w tym samym momencie rzuciłam się na szyję…
Danielowi - mojemu bratu !
- Niespodzianka – powiedział i posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jaki
tylko on na całej planecie potrafi zrobić.
- Ale co ? Jak ? Kiedy ? – pytałam.
- Można powiedzieć, że zrobiłem wymianę z mamą, ona wróciła a ja przyjechałem
– odpowiedział – Mam nadzieję, że jednak nie spędzę nocy na wycieraczce i
wpuścisz mnie do środka co ? – dodał.
- Wchodź i nawet głupio się nie pytaj !
Jakiś czas później…
- A co u Dory ? Jak sobie radzi w nowej szkole ? – wypytywałam o moją
młodszą siostrę.
- Średnia 5.0… jak zwykle zresztą, po kim ona jest taka genialna ? Bo na
pewno nie po naszych rodzicach.
Odkąd rodzice się rozwiedli, Daniel miał
do obojga ogromny żal, tym bardziej, że nasza 14-letnia obecnie siostra była
wtedy małą dziewczynką.
- Lepiej opowiadaj co u ciebie – zmienił
temat – Gdzieś znowu próbowała iść i żuć gumę jednocześnie ? – dodał śmiejąc
się i wskazując na moje i tak małe już siniaki i opatrunki.
- Ja ? No co ty, taka tu panuje moda,
owijasz się bandażem i latasz po mieście jak mumia, ostatni krzyk mody –
odpowiedziałam i także zaczęłam się śmiać.
- Mijałem po drodze jakiegoś gostka, i dam
sobie łapę uciąć, że wychodził od ciebie – wyjechał ni z gruszki ni z
pietruszki mój brat – Dowiem się jakichś pikantnych szczegółów ? – i poruszył
znacząco brwiami.
- Przestań, Patrick to tylko znajomy, nic
między nami nie ma a poza tym… - nie dokończyłam bo Daniel zaczął rżeć jak
opętany.
- Mam cię ! – krzyknął – Wcale nikogo nie
widziałem a ty dałaś się tak łatwo podejść, co za Patrick ? – teraz zapytał już
na poważnie.
- A teraz to już nic ci nie powiem, spadaj –
odparłam i troszkę zła wstałam i udałam się do kuchni żeby zrobić sobie coś do
jedzenia – Jesteś głodny ? – spytałam, ale mój brat pokiwał przecząco głową.
Wieczorem…
- Niestety mogę zaproponować ci tylko kanapę
– powiedziałam i zaczęłam ścielić właśnie to posłanie bratu.
- Ok, mam nadzieję, że moje plecy jakoś to
wytrzymają – zachichotał.
- A tak w ogóle to na ile przyjechałeś ? Nie
to żebym cię wyganiała, ale wolałabym wiedzieć.
- 4,5 dni – odpowiedział – Muszę wracać bo
przecież mam jeszcze studia prawda ?
Po kilku
godzinach rozmów z moim bratem oboje poczuliśmy zmęczenie, więc on na kanapie a
ja u siebie postanowiliśmy położyć się. Tak też zrobiliśmy.
Na drugi
dzień…
- Pobudka ! – krzyknął Daniel na co
poderwałam się jak poparzona.
- Zabiję cię ! – pogroziłam mu i wstałam z
łóżka.
Wyszłam z
pokoju i zastałam mojego brata leżącego sobie wygodnie na kanapie. Zaczął się
śmiać kiedy zobaczył moją nabuzowaną minę.
- O, już wstałaś ? – nabijał się.
- Zemsta jest słodka braciszku – odparłam –
Sam się zresztą przekonasz – dodałam i wróciłam do siebie żeby się przebrać.
- To jakie atrakcje na dzisiaj dla mnie
przygotowałaś ? – spytał się Daniel kiedy wróciłam do salonu.
- Hmmm… może wyprawa do supermarketu ?
- Tak. To będzie takie fascynujące. Wybór
pomiędzy pietruszką a koperkiem, piszę się ! – odparł radośnie mój brat.
- No to za 10 minut wychodzimy, ubieraj się
! – ponagliłam go i poszłam do kuchni coś przekąsić.
Później…
- Emmm słuchaj – zaczął mój braciszek –
Dałabyś radę dotrzeć do tego marketu sama ? To znaczy zaraz do ciebie dotrę
tylko…
- Tylko co ? – popatrzyłam na niego krzywo
bo wiedziałam dokąd chce pójść, a właściwie po co.
- No skończyły mi się – odpowiedział.
- Obiecałeś że rzucisz – powiedziałam zła.
- Wiem ale mnie ciągnie – tłumaczył się.
- A czy twojej dziewczynie to nie
przeszkadza ? – spytałam.
- Nie palę przy niej, wychodzę na balkon i…
- Dobra idź, chcesz wydawać kasę na jakieś
śmierdzące szlugi to proszę bardzo, ja będę w sklepie – oznajmiłam i rozeszłam
się z bratem w dwie strony.
Po paru
minutach drogi moim oczom ukazał się nie sklep, ale… dom Louisa. Mieszkamy w
jednej miejscowości więc dziwne było by to, jeśli nie mijałabym jego domu.
Akurat był po drodze do supermarketu, także musiałam tamtędy przejść.
- Lottie ! Fizzy ! – usłyszałam znajomy
głos, a po chwili postać Louisa stojącą w drzwiach wejściowych.
- Chodź do nas ! – krzyknęła jedna z
dziewczynek, jego sióstr.
- Mama zrobiła pyszny obiad i jak zaraz nie
przyjdziecie, to sam wszystko zjem – zaśmiał się chłopak zbliżając się do
bliźniaczek i drocząc się z nimi.
- Co to za dziewczyna ? – zapytała jego
siostra wskazując na mnie ręką.
Brawo,
jestem genialna. Tak to normalne, że obca osoba stoi przy czyimś płocie i gapi
się na domowników jak jakiś psychopata. Co tu teraz zrobić ?
- Wejdźcie do środka, zaraz przyjdę –
nakazał Louis i już po chwili podszedł do mnie.
Stałam tam
jak kołek i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chłopak spojrzał na mnie i
przywitał się.
- Ekhem… cześć – odpowiedziałam mu.
- Czemu stoisz przy naszym ogrodzeniu ? –
spytał niebieskooki.
- Ja… ymmm… nie wiedziałam że tu mieszkasz –
skłamałam i udawałam idiotkę.
- Naprawdę ? To trochę dziwne – stwierdził.
- Twoje siostry są do ciebie bardzo podobne
– pogrążałam się coraz bardziej.
- Taa. Może chcesz wpaść na chwilę ? –
zapytał nagle.
- Lepiej nie, muszę zrobić zakupy, poza tym
umówiłam się z bratem. Emmm… no to cześć – powiedziałam i najzwyczajniej w
świecie stamtąd uciekłam.
Zrobiłam z
siebie kompletną idiotkę. Po co ja tam w ogóle stałam ? Mogłam wymyślić coś
innego. Boże, chyba zapadnę się pod ziemię…
„Perspektywa
Louisa”
- Wchodzisz do środka ? – usłyszałem za sobą
głos mojej dziewczyny i poczułem jej ręce oplatające mój tors.
- Jasne – odparłem i cmoknąłem ją w usta.
- Z
kim rozmawiałeś ? – spytała El.
- Z sąsiadką – odparowałem szybko – Chodź bo
zmarzniesz – powiedziałem, i wspólnie za rękę udaliśmy się do domu.
„Perspektywa
Diany”
- Śmierdzisz papierosami – skomentowałam
zapach mojego brata.
- Sorry.
- Nie przepraszaj tylko rzuć to w cholerę –
odparłam i wrzuciłam paczkę makaronu do wózka na zakupy.
- Rzucę, obiecuję – uśmiechnął się i zrobił
minę, którą zawsze mnie rozbrajał.
- Nie obiecuj, po prostu rzuć i będzie git.
- Coś ty dzisiaj taka cięta ? Zupełnie nie
jak moja malutka siostrzyczka – powiedział Daniel.
- Chodźmy dzisiaj do jakiegoś klubu, na
imprezę – wypaliłam nagle.
- Co ? Na imprezę ? No spoko tylko zabierz z
domu zestaw inwalidy – zaśmiał się mój brat.
- Jaki zestaw inwalidy ? O czym ty gadasz ?
Po prostu mam ochotę pójść do klubu, porządnie się napić i dobrze się bawić a
gips to żadna przeszkoda – odpowiedziałam.
- Jeśli mówisz że nie, to spoko – powiedział
Dan – Ale jeśli mamy się lepiej bawić, to przed imprezą przyda nam się to –
dodał, po czym dorzucił do zakupów 4-pak piwa.
- Kochany, w ogóle się nie znasz –
oznajmiłam i wyjęłam piwo z koszyka, zamieniając je na 2 butelki 0,5 litrowej
wódki.
- Szalejesz siostra, normalnie cię nie
poznaję – stwierdził mój brat i po spędzeniu jeszcze kilku minut w
supermarkecie, wróciliśmy do domu i zaczęliśmy przygotowania do naszego
wieczornego wypadu.
Wieczorem,
ok.20…
- No to jeszcze po jednym – zarządziłam i
chwyciłam za butelkę, ale mój brat mi ją zabrał.
- Już wystarczy, nie dowleczesz się tam jak
masz zamiar tyle pić – śmiał się ze mnie.
- Dobra, no to wychodzimy ! – podniosłam się
chwiejnym krokiem i skierowałam ku przedpokojowi aby wziąć swoją czarną kurtkę.
W drodze do
klubu mojemu bratu zachciało się pstrykać fotki na telefonie, przez co
skończyło się to na kilku ujęciach jego aparatem.
- A teraz wyślemy to mamie ! – powiedział
Daniel – Niech zobaczy jak jej córeczka baluje – dodał z cwaniackim
uśmieszkiem.
- Co za idiota – skomentowałam pod nosem, i
również z uśmiechem szłam przed siebie.
Po
kilkunastu minutach w końcu dotarliśmy do upragnionego przez nas lokalu i po
kolejnych kilku minutach mogliśmy już rozkoszować się smakiem klubowych drinków
i odpowiedniej, tanecznej muzyki.
Oczywiście
z racji tego, że nie byłam jeszcze do końca sprawna po wypadku, mój taniec był
dość ograniczony, ale nie przeszkadzało mi to w dobrej zabawie. Na parę godzin
mogłam zapomnieć o całym bożym świecie i spędzić trochę czasu z bratem, chociaż
jak to z nim bywa, akurat w tym momencie skupiał swoją całą uwagę nie na mnie,
a na dziewczynach z którymi właśnie tańczył. Ja nie wiem, jak wytrzymuje z nim
jego dziewczyna ? Przecież to istny pies na baby !
Było może
po 3 w nocy, kiedy postanowiliśmy zakończyć już nasze imprezowanie i powoli
wracać do domu. Trochę to zeszło, bo mój ukochany braciszek musiał pożegnać się
z każdym z nowo zapoznanego towarzystwa, zeszło mu ze 20 minut.
- Pamiętasz jeszcze w ogóle, że masz
dziewczynę ? – spytałam Daniela podczas drogi powrotnej.
- Jasne, co to w ogóle za pytanie ? –
zdziwił się.
- Po prostu ciekawa jestem, czy wiedziała o
tym każda blondyna z jaką tańczyłeś.
- Wiedziała – zaśmiał się Dan – I dlatego
skończyło się tylko na tańcu – dodał.
Wstyd mi
się przyznać, ale zanim doszliśmy do mojego mieszkania, poniosło nas do parku
gdzie darliśmy się i śpiewaliśmy jakieś durnowate piosenki. Chyba oboje za dużo
wypiliśmy ale czułam, że rozpiera mnie taka energia, że mogę zrobić wszystko.
Wszystko, ale nie miałam pojęcia, że TO też :
- Tak, słucham ? – odezwał się wyrwany ze
snu głos.
- Czekam na ciebie u mnie w domu –
odpowiedziałam stanowczo, powstrzymując się od śmiechu.
- To ty ? – zapytał śpioch.
- Oczywiście że ja a kogo się spodziewałeś ?
Masz pół godziny żeby zjawić się u mnie, inaczej zapomnij o tym, że w ogóle
mnie znasz – bawiłam się w najlepsze.
- Ale jest środek nocy, nie możesz zaczekać
do rana ? – dopytywał się Louis.
- Nie ! Teraz albo wcale, wybieraj ! –
odparłam i rozłączyłam się, po czym wspólnie z bratem ciągle się śmiejąc i
kontynuując nasze wygłupy powędrowaliśmy do domu.
Po jakimś
czasie…
- Idę spać ! – zakomunikował Daniel, i bez
większych ceregieli władował się na kanapę, po czym dosłownie dwie minuty
później chrapał sobie smacznie tuląc się do poduszki.
W sumie też
byłam lekko padnięta więc już prawie byłam w siebie w sypialni, kiedy to
usłyszałam pukanie.
- Mam nadzieję, że miałaś jakiś dobry powód
dla którego zwlekałaś mnie o tej godzinie z łóżka – powiedział Louis, który
stał w dresach i z potarganymi włosami w moich drzwiach.
- Sam się przekonaj – odparowałam, po czym
jednym szybkim ruchem wciągnęłam go przez próg i przycisnęłam do siebie tak,
aby dzieliły nas zaledwie centymetry.
Później
poszło już z górki. Wessałam się łapczywie w usta Louisa nie pozwalając mu na
jakiekolwiek gesty czy sprzeciwy. Chłopak był zaskoczony, ale mimo to
odwzajemniał mój pocałunek.
Kiedy
skończyliśmy powiedziałam do niego :
- Już nigdy więcej mnie nie okłamuj – i
jeszcze na chwilę zatopiłam się w aksamicie jego warg…
Ok, no to tak to wygląda :) Jak widzicie zaczęłam dodawać obrazki do opowiadania i mam nadzieję, że takie coś Wam pasuje ;) Czas na drugą notkę (czyt. rozdział z Liamem) a tymczasem posyłam buziaki, Aga ;*
hyahahahahahahahahhaahhahaah zajebisty !
OdpowiedzUsuńLOUIS MA DZIEWCZYNE !
I TO ON JĄ POTRĄCIŁ !
O JAAA
O JAAA
O JAAA
I MA BRATA DANIELA !
O JAAA
O JAAA
O JAAAA.
Czekam na Liama. :D
http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/
Świetne !! ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam tutaj. http://dreams-of-london.blogspot.com/ ;333
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń