One Direction

One Direction

5 listopada 2013

LOUIS - ROZDZIAŁ VII

HEJKA :)

Wybaczcie, że musieliście tyle czekać, ale tym razem nawalił mój Internet, po prostu byłam przez jakiś czas odcięta i nie miało się jak coś pojawić, przepraszam ;*
Chciałabym to w miarę naprawić więc dzisiaj dodaję dwa rozdziały : o Louisie i o Liamie :)
Jako pierwszą macie kolejną część Louisa (bo jak tak patrzę, to był on już baaaaardzo dawno temu).
Nie przeciągając, proszę, Tommo ;)

ROZDZIAŁ VII


   - Louis wyjdź – powiedziałam pół-szeptem.
   - Daj mi wytłumaczyć – poprosił chłopak.
   - Wyjdź – odpowiedziałam stanowczo i otworzyłam drzwi aby brunet opuścił mój dom.
   - Diana – powiedział ze spuszczoną głową.
   - Wynocha, już ! – krzyknęłam zbulwersowana no i od razu zjawiła się moja mama.
   - Proszę stąd wyjść – powiedziała spokojnie.
   - To nie tak jak myślisz, przykro mi – dodał na odchodne i wyszedł z mojego mieszkania, a mama zatrzasnęła za nim drzwi.
   - Córeczko ? – podeszła żeby mnie przytulić, ale odepchnęłam ją.
   - Dajcie mi wszyscy spokój – wydusiłam przez gulę w gardle i udałam się do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Nie miałam na nic siły i nawet nie wzięłam swoich lekarstw, po prostu zasnęłam.
Kiedy się obudziłam było już rano. Pogoda była jak zwykle deszczowa i gdybym tylko mogła, to w ogóle nie podnosiłabym się z łóżka tym bardziej, że strasznie bolała mnie ręka. Tak, to wszystko przez to że nie wzięłam tabletek.
Usłyszałam pukanie do drzwi i tym razem otworzyłam je i wpuściłam mamę.
   - Co tu się wczoraj działo ? – spytała od razu.
   - Nie chce mi się o tym gadać – odburczałam jej.
   - Nie wzięłaś lekarstw – wskazała na pełny pojemniczek na moim stoliku.
   - Zapomniałam – odpowiedziałam.
   - Jest już 11, może powinnaś coś zjeść nie uważasz ? – kontynuowała.
   - Później – powiedziałam.
   - No to wytłumacz mi co się stało – nalegała mama.
   - Booooże, ok – poddałam się i w skrócie opowiedziałam jej co zaszło.
Po chwili…
   - I jak mógł ci o tym nie powiedzieć ? Co ten gnój sobie do cholery myślał ?! Mógł cię zabić ! – wzburzyła się mama.
   - Powiedział że mu przykro, że to był wypadek – wzruszyłam ramionami.
   - Tak ?! I to go usprawiedliwia ?! Zachował się jak gówniarz, jak pieprzony kryminalista, jak… - nakręciła się rodzicielka.
   - Mamo daj spokój – powiedziałam i wstałam z łóżka aby w końcu normalnie rozpocząć dzień.
   - Jutro muszę wrócić do domu, boję się o ciebie, jeszcze nie do końca wydobrzałaś – powiedziała matka.
   - Dam sobie radę, w ogóle nie musisz się o mnie martwić – wytłumaczyłam jej.
   - No nie wiem – opierała się.
   - Ale ja wiem, możesz śmiało wracać do domu – powiedziałam i z wymuszonym uśmiechem przytuliłam się do niej.
Całą resztę dnia spędziłam w dresach przed telewizorem a później pomagałam mamie się spakować. Starałam się nie myśleć o Louisie, ale wbrew pozorom to wcale nie było takie proste.
Na drugi dzień…
   - Trzymaj się skarbie i pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz dzwonić a nawet wrócić do domu – mówiła mi mama.
   - Kocham cię – uściskałam ją i pomachałam przez okno gdy wyszła z mieszkania.
W pewnym sensie poczułam ulgę że już sobie pojechała, ale z drugiej strony wiedziałam, że szybko za nią zatęsknię.
Minęły 4 dni. Louis wydzwaniał do mnie i pisał mnóstwo wiadomości. Jeśli myślał, że mam ochotę z nim rozmawiać po tym co zrobił, to był w bardzo dużym błędzie.
Musiałam się przyszykować do wyjścia do lekarza żeby zdjąć niektóre opatrunki. Zanim to zrobiłam minęło trochę czasu, no ale po 2 godzinach byłam już w szpitalu. Musiałam chwilę poczekać i dopiero wtedy doktor Stone poprosił mnie do swojego gabinetu.
   - Dzień dobry – przywitałam się.
   - Dzień dobry Diana – odpowiedział lekarz – Jak się czujesz ? – zapytał.
   - Zdecydowanie lepiej niż ostatnio – zaśmiałam się.
   - Dobrze, w takim razie pokaż mi swoją rękę – powiedział.
Po jakichś 20 minutach było już po wszystkim. Doktor stwierdził, że wszystko goi się w miarę dobrze i za 2 tygodnie zdejmie mi gips.
   - W takim razie widzimy się za 2 tygodnie tak ? – upewniłam się.
   - Tak, miło było cię dziś zobaczyć – powiedział lekarz a ja mimowolnie posłałam mu uśmiech.
   - Do zobaczenia – pożegnałam się i już miałam opuszczać pomieszczenie kiedy jeszcze usłyszałam za sobą głos doktora Stone’a.
   - Nie chciałbym się narzucać ani nic w tym rodzaju alee… może dałabyś się zaprosić na obiad ? – wypalił. Nie powiem to bardzo miłe z jego strony ale trochę mnie to zaskoczyło.
   - Na obiad ? Kiedy ? – spytałam.
   - Właściwie na dzisiaj już skończyłem więc może teraz ? – zaproponował.
Chwilę się zastanowiłam no i stwierdziłam, że dlaczego nie ? Przynajmniej nie skapcieję do końca w tym domu na kanapie.
   - Chętnie – odpowiedziałam subtelnie się uśmiechając.
   - W takim razie proszę – powiedział lekarz i otworzył przede mną drzwi.
Po jakichś 30 minutach dotarliśmy do wybranej przez doktora Stone’a restauracji. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, po czym zamówiliśmy sobie wybrane potrawy i zaczęliśmy rozmawiać.
   - Dlaczego chciał się pan tu ze mną wybrać ? – spytałam dociekliwie.
   - Po prostu miałem ochotę spędzić miło czas z piękną kobietą – odpowiedział uwodzicielsko.
   - A czy pana żona lub dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu ? – zapytałam ponownie.
   - Proszę się o to nie martwić, nie mam ani żony ani dziewczyny.  
   - Aha, no to przepraszam – zmieszałam się.
   - Za co ? To całkowicie normalne że chcesz wiedzieć, jak to mówią, kobieca ciekawość – zaśmiał się mężczyzna.
   - A skąd znasz… to znaczy zna pan to miejsce ? Bardzo tu ładnie – powiedziałam.
   - Nie nie, możesz mówić mi po imieniu, jestem Patrick – podał mi dłoń.
   - Diana ale to już chyba wiesz – uśmiechnęłam się i uścisnęłam mu dłoń.
Patrick okazał się bardzo kulturalnym i uprzejmym mężczyzną. Po skończonym posiłku zaoferował mi podwózkę do domu i odprowadził mnie pod same drzwi. W jego towarzystwie poczułam się jak bardzo wyjątkowa osoba.
   - Widzimy się za dwa tygodnie – uśmiechnęłam się stojąc już u progu drzwi.
   - A może powtórzymy to dzisiejsze popołudnie ? – zaproponował Patrick.
   - Chętnie a kiedy ? – spytałam.
   - Co powiesz na jutro o tej samej porze w tym samym miejscu ? Oczywiście przyjadę po ciebie.
   - A może spotkamy się u mnie ? Możesz wpaść po pracy – powiedziałam nieśmiało.
   - Dobrze, pasuje, no to do jutra – pożegnał się Patrick i bardzo niepewnie pocałował mnie w policzek na co ja się tylko uśmiechnęłam.
Nie minęło nawet kilka minut kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam jej bez zastanowienia i od razu tego pożałowałam. Louis.
   - Mogę wejść ? – spytał a ja sama nie wiem czemu wpuściłam go do środka.
   - Czego chcesz ? – zapytałam chłodno.
   - Chciałbym pogadać – odpowiedział.
   - Wszystko co miałeś mi do powiedzenia powiedziałeś ostatnio, więc nie wiem co chcesz jeszcze do tego dodać
   - Muszę się wytłumaczyć.
   - Siadaj i tłumacz, masz pięć minut – powiedziałam i wskazałam na krzesło.
   - Wracaliśmy na kacu z imprezy… - zaczął chłopak.
   - Uważasz że to dobra wymówka ? – zapytałam pokpiewając z niego kiedy skończył.
   - To nie jest wymówka tylko cała prawda – wyjaśnił Louis a ja milczałam – Powiedz coś – powiedział brunet.
   - Co ?
   - Cokolwiek – nalegał.
   - Ok, możesz wyjść – odpowiedziałam w końcu.
   - Tylko tyle ? – zdziwił się.
   - A czego jeszcze oczekujesz ? Idź już.
   - Nie skreślaj od razu naszej znajomości, pomyśl na spokojnie – powiedział chłopak.
   - Nasza znajomość trwa nieco ponad 3 tygodnie więc naprawdę uważasz że szkoda to zaprzepaścić ? Tak na dobrą sprawę to prawie w ogóle się nie znamy dlatego zastanowię się, czy warto to jeszcze pogłębiać – wyjaśniłam – Czy teraz możesz już wyjść ? Proszę – odruchowo położyłam mu rękę na ramieniu.
   - Daj znać jeśli coś postanowisz– powiedział i wyszedł.
Cholera. Dlaczego to jest takie pokręcone ? Po tym co mi zrobił to nie powinnam z nim w ogóle rozmawiać a co dopiero dawać mu nadzieję na dalszą znajomość, ale nie mogłam go tak po prostu skreślić. Chyba jestem za dobra. A może naprawdę jest mu przykro ? Kurczę przecież każdy może popełnić jakiś błąd. Nie no przecież on mnie prawie zabił tym samochodem. Jakim cudem w ciągu 3 tygodni ktoś ci może tak poprzestawiać w życiu ?
Rozbolała mnie głowa. Wiem że nie powinnam ale poszłam do kuchni i nalałam sobie porządny kieliszek wina, po czym usiadłam przy stole w kuchni i w ciszy upijałam kolejne łyki czerwonego napoju.
Na drugi dzień była piękna słoneczna pogoda. Obudziłam się z dobrym humorem i po zjedzeniu śniadania zabrałam się za sprzątanie mieszkania. W międzyczasie włączyłam jakiś kanał muzyczny żeby w domu rozbrzmiała muzyka. Po skończonej pracy postanowiłam zadzwonić do mamy i dowiedzieć się co tam u niej słychać, w końcu nie gadałyśmy ze sobą całe 5 dni. Kiedy skończyłyśmy ze sobą rozmawiać poszłam do pokoju przebrać się w jakieś normalne ubrania bo moje dresy już się dzisiaj wysłużyły. Ubrałam sukienkę w czarnobiałe paski i rozpuściłam moje długie brązowe włosy.
Nawet się nie zorientowałam kiedy rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Z wieeeelką gracją otworzyłam drzwi i wpuściłam do środka Patricka, z którym umówiłam się wczoraj.
   - Pięknie wyglądasz – powiedział i wręczył mi bukiet ślicznych, różnokolorowych kwiatów. 
Wstawiłam roślinki do jednego z wazonów, po czym zaprosiłam Patricka do salonu i tam zaczęliśmy naszą dalszą rozmowę :
   - Jesteś dzisiaj jakaś blada, dobrze się czujesz ? – zapytał mężczyzna i już chciał przyłożyć mi rękę do czoła ale złapałam ją i odłożyłam mu ją z powrotem na kolano.
   - Nie jesteś tutaj jako lekarz, a poza tym nic mi nie jest – powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się.
   - Przepraszam – odpowiedział i już przez resztę spotkania nie poruszaliśmy tej kwestii.
Po około trzech godzinach spotkania Patrick postanowił wrócić już do swojego domu twierdząc, że nie chce być zbyt nachalny a poza tym powinnam odpoczywać i regenerować się.
Wymieniliśmy się całusami w policzek, po czym doktor Stone opuścił moje mieszkanie. Dopiero gdy wyszedł zauważyłam, że zostawił na wieszaku swój bordowy szalik, niestety było już za późno abym mogła go złapać i oddać, więc odwiesiłam go ponownie na miejsce.
Nie minęło dosłownie 10 minut kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Pewnie Patrick wrócił po szal.
   - Nie wierzę – wyszeptałam i w tym samym momencie rzuciłam się na szyję… Danielowi - mojemu bratu !
   - Niespodzianka – powiedział i posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jaki tylko on na całej planecie potrafi zrobić.
   - Ale co ? Jak ? Kiedy ? – pytałam.
   - Można powiedzieć, że zrobiłem wymianę z mamą, ona wróciła a ja przyjechałem – odpowiedział – Mam nadzieję, że jednak nie spędzę nocy na wycieraczce i wpuścisz mnie do środka co ? – dodał.
   - Wchodź i nawet głupio się nie pytaj !
Jakiś czas później…
   - A co u Dory ? Jak sobie radzi w nowej szkole ? – wypytywałam o moją młodszą siostrę.
   - Średnia 5.0… jak zwykle zresztą, po kim ona jest taka genialna ? Bo na pewno nie po naszych rodzicach.
Odkąd rodzice się rozwiedli, Daniel miał do obojga ogromny żal, tym bardziej, że nasza 14-letnia obecnie siostra była wtedy małą dziewczynką.
   - Lepiej opowiadaj co u ciebie – zmienił temat – Gdzieś znowu próbowała iść i żuć gumę jednocześnie ? – dodał śmiejąc się i wskazując na moje i tak małe już siniaki i opatrunki.
   - Ja ? No co ty, taka tu panuje moda, owijasz się bandażem i latasz po mieście jak mumia, ostatni krzyk mody – odpowiedziałam i także zaczęłam się śmiać.
   - Mijałem po drodze jakiegoś gostka, i dam sobie łapę uciąć, że wychodził od ciebie – wyjechał ni z gruszki ni z pietruszki mój brat – Dowiem się jakichś pikantnych szczegółów ? – i poruszył znacząco brwiami.
   - Przestań, Patrick to tylko znajomy, nic między nami nie ma a poza tym… - nie dokończyłam bo Daniel zaczął rżeć jak opętany.
   - Mam cię ! – krzyknął – Wcale nikogo nie widziałem a ty dałaś się tak łatwo podejść, co za Patrick ? – teraz zapytał już na poważnie.
   - A teraz to już nic ci nie powiem, spadaj – odparłam i troszkę zła wstałam i udałam się do kuchni żeby zrobić sobie coś do jedzenia – Jesteś głodny ? – spytałam, ale mój brat pokiwał przecząco głową.
Wieczorem…
   - Niestety mogę zaproponować ci tylko kanapę – powiedziałam i zaczęłam ścielić właśnie to posłanie bratu.
   - Ok, mam nadzieję, że moje plecy jakoś to wytrzymają – zachichotał.
   - A tak w ogóle to na ile przyjechałeś ? Nie to żebym cię wyganiała, ale wolałabym wiedzieć.
   - 4,5 dni – odpowiedział – Muszę wracać bo przecież mam jeszcze studia prawda ?
Po kilku godzinach rozmów z moim bratem oboje poczuliśmy zmęczenie, więc on na kanapie a ja u siebie postanowiliśmy położyć się. Tak też zrobiliśmy.
Na drugi dzień…
   - Pobudka ! – krzyknął Daniel na co poderwałam się jak poparzona.
   - Zabiję cię ! – pogroziłam mu i wstałam z łóżka.
Wyszłam z pokoju i zastałam mojego brata leżącego sobie wygodnie na kanapie. Zaczął się śmiać kiedy zobaczył moją nabuzowaną minę.
   - O, już wstałaś ? – nabijał się.
   - Zemsta jest słodka braciszku – odparłam – Sam się zresztą przekonasz – dodałam i wróciłam do siebie żeby się przebrać.
                        

   - To jakie atrakcje na dzisiaj dla mnie przygotowałaś ? – spytał się Daniel kiedy wróciłam do salonu.
   - Hmmm… może wyprawa do supermarketu ?
   - Tak. To będzie takie fascynujące. Wybór pomiędzy pietruszką a koperkiem, piszę się ! – odparł radośnie mój brat.
   - No to za 10 minut wychodzimy, ubieraj się ! – ponagliłam go i poszłam do kuchni coś przekąsić.
Później…
   - Emmm słuchaj – zaczął mój braciszek – Dałabyś radę dotrzeć do tego marketu sama ? To znaczy zaraz do ciebie dotrę tylko…
   - Tylko co ? – popatrzyłam na niego krzywo bo wiedziałam dokąd chce pójść, a właściwie po co.
   - No skończyły mi się – odpowiedział.
   - Obiecałeś że rzucisz – powiedziałam zła.
   - Wiem ale mnie ciągnie – tłumaczył się.
   - A czy twojej dziewczynie to nie przeszkadza ? – spytałam.
   - Nie palę przy niej, wychodzę na balkon i…
   - Dobra idź, chcesz wydawać kasę na jakieś śmierdzące szlugi to proszę bardzo, ja będę w sklepie – oznajmiłam i rozeszłam się z bratem w dwie strony.
Po paru minutach drogi moim oczom ukazał się nie sklep, ale… dom Louisa. Mieszkamy w jednej miejscowości więc dziwne było by to, jeśli nie mijałabym jego domu. Akurat był po drodze do supermarketu, także musiałam tamtędy przejść.
   - Lottie ! Fizzy ! – usłyszałam znajomy głos, a po chwili postać Louisa stojącą w drzwiach wejściowych.
   - Chodź do nas ! – krzyknęła jedna z dziewczynek, jego sióstr.
   - Mama zrobiła pyszny obiad i jak zaraz nie przyjdziecie, to sam wszystko zjem – zaśmiał się chłopak zbliżając się do bliźniaczek i drocząc się z nimi.
   - Co to za dziewczyna ? – zapytała jego siostra wskazując na mnie ręką.
Brawo, jestem genialna. Tak to normalne, że obca osoba stoi przy czyimś płocie i gapi się na domowników jak jakiś psychopata. Co tu teraz zrobić ?
   - Wejdźcie do środka, zaraz przyjdę – nakazał Louis i już po chwili podszedł do mnie.
Stałam tam jak kołek i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chłopak spojrzał na mnie i przywitał się.
   - Ekhem… cześć – odpowiedziałam mu.
   - Czemu stoisz przy naszym ogrodzeniu ? – spytał niebieskooki.
   - Ja… ymmm… nie wiedziałam że tu mieszkasz – skłamałam i udawałam idiotkę.
   - Naprawdę ? To trochę dziwne – stwierdził.
   - Twoje siostry są do ciebie bardzo podobne – pogrążałam się coraz bardziej.
   - Taa. Może chcesz wpaść na chwilę ? – zapytał nagle.
   - Lepiej nie, muszę zrobić zakupy, poza tym umówiłam się z bratem. Emmm… no to cześć – powiedziałam i najzwyczajniej w świecie stamtąd uciekłam.
Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę. Po co ja tam w ogóle stałam ? Mogłam wymyślić coś innego. Boże, chyba zapadnę się pod ziemię…
„Perspektywa Louisa”
   - Wchodzisz do środka ? – usłyszałem za sobą głos mojej dziewczyny i poczułem jej ręce oplatające mój tors.
   - Jasne – odparłem i cmoknąłem ją w usta.
   - Z kim rozmawiałeś ? – spytała El.
   - Z sąsiadką – odparowałem szybko – Chodź bo zmarzniesz – powiedziałem, i wspólnie za rękę udaliśmy się do domu.
„Perspektywa Diany”
   - Śmierdzisz papierosami – skomentowałam zapach mojego brata.
   - Sorry.
   - Nie przepraszaj tylko rzuć to w cholerę – odparłam i wrzuciłam paczkę makaronu do wózka na zakupy.
   - Rzucę, obiecuję – uśmiechnął się i zrobił minę, którą zawsze mnie rozbrajał.
   - Nie obiecuj, po prostu rzuć i będzie git.
   - Coś ty dzisiaj taka cięta ? Zupełnie nie jak moja malutka siostrzyczka – powiedział Daniel.
   - Chodźmy dzisiaj do jakiegoś klubu, na imprezę – wypaliłam nagle.
   - Co ? Na imprezę ? No spoko tylko zabierz z domu zestaw inwalidy – zaśmiał się mój brat.
   - Jaki zestaw inwalidy ? O czym ty gadasz ? Po prostu mam ochotę pójść do klubu, porządnie się napić i dobrze się bawić a gips to żadna przeszkoda – odpowiedziałam.
   - Jeśli mówisz że nie, to spoko – powiedział Dan – Ale jeśli mamy się lepiej bawić, to przed imprezą przyda nam się to – dodał, po czym dorzucił do zakupów 4-pak piwa.
   - Kochany, w ogóle się nie znasz – oznajmiłam i wyjęłam piwo z koszyka, zamieniając je na 2 butelki 0,5 litrowej wódki.
   - Szalejesz siostra, normalnie cię nie poznaję – stwierdził mój brat i po spędzeniu jeszcze kilku minut w supermarkecie, wróciliśmy do domu i zaczęliśmy przygotowania do naszego wieczornego wypadu.
Wieczorem, ok.20…
   - No to jeszcze po jednym – zarządziłam i chwyciłam za butelkę, ale mój brat mi ją zabrał.
   - Już wystarczy, nie dowleczesz się tam jak masz zamiar tyle pić – śmiał się ze mnie.
   - Dobra, no to wychodzimy ! – podniosłam się chwiejnym krokiem i skierowałam ku przedpokojowi aby wziąć swoją czarną kurtkę.
W drodze do klubu mojemu bratu zachciało się pstrykać fotki na telefonie, przez co skończyło się to na kilku ujęciach jego aparatem.


   - A teraz wyślemy to mamie ! – powiedział Daniel – Niech zobaczy jak jej córeczka baluje – dodał z cwaniackim uśmieszkiem.
   - Co za idiota – skomentowałam pod nosem, i również z uśmiechem szłam przed siebie.
Po kilkunastu minutach w końcu dotarliśmy do upragnionego przez nas lokalu i po kolejnych kilku minutach mogliśmy już rozkoszować się smakiem klubowych drinków i odpowiedniej, tanecznej muzyki.
Oczywiście z racji tego, że nie byłam jeszcze do końca sprawna po wypadku, mój taniec był dość ograniczony, ale nie przeszkadzało mi to w dobrej zabawie. Na parę godzin mogłam zapomnieć o całym bożym świecie i spędzić trochę czasu z bratem, chociaż jak to z nim bywa, akurat w tym momencie skupiał swoją całą uwagę nie na mnie, a na dziewczynach z którymi właśnie tańczył. Ja nie wiem, jak wytrzymuje z nim jego dziewczyna ? Przecież to istny pies na baby !
Było może po 3 w nocy, kiedy postanowiliśmy zakończyć już nasze imprezowanie i powoli wracać do domu. Trochę to zeszło, bo mój ukochany braciszek musiał pożegnać się z każdym z nowo zapoznanego towarzystwa, zeszło mu ze 20 minut.
   - Pamiętasz jeszcze w ogóle, że masz dziewczynę ? – spytałam Daniela podczas drogi powrotnej.
   - Jasne, co to w ogóle za pytanie ? – zdziwił się.
   - Po prostu ciekawa jestem, czy wiedziała o tym każda blondyna z jaką tańczyłeś.
   - Wiedziała – zaśmiał się Dan – I dlatego skończyło się tylko na tańcu – dodał.
Wstyd mi się przyznać, ale zanim doszliśmy do mojego mieszkania, poniosło nas do parku gdzie darliśmy się i śpiewaliśmy jakieś durnowate piosenki. Chyba oboje za dużo wypiliśmy ale czułam, że rozpiera mnie taka energia, że mogę zrobić wszystko. Wszystko, ale nie miałam pojęcia, że TO też :
   - Tak, słucham ? – odezwał się wyrwany ze snu głos.
   - Czekam na ciebie u mnie w domu – odpowiedziałam stanowczo, powstrzymując się od śmiechu.
   - To ty ? – zapytał śpioch.
   - Oczywiście że ja a kogo się spodziewałeś ? Masz pół godziny żeby zjawić się u mnie, inaczej zapomnij o tym, że w ogóle mnie znasz – bawiłam się w najlepsze.
   - Ale jest środek nocy, nie możesz zaczekać do rana ? – dopytywał się Louis.
   - Nie ! Teraz albo wcale, wybieraj ! – odparłam i rozłączyłam się, po czym wspólnie z bratem ciągle się śmiejąc i kontynuując nasze wygłupy powędrowaliśmy do domu.
Po jakimś czasie…
   - Idę spać ! – zakomunikował Daniel, i bez większych ceregieli władował się na kanapę, po czym dosłownie dwie minuty później chrapał sobie smacznie tuląc się do poduszki.
W sumie też byłam lekko padnięta więc już prawie byłam w siebie w sypialni, kiedy to usłyszałam pukanie.
   - Mam nadzieję, że miałaś jakiś dobry powód dla którego zwlekałaś mnie o tej godzinie z łóżka – powiedział Louis, który stał w dresach i z potarganymi włosami w moich drzwiach.
   - Sam się przekonaj – odparowałam, po czym jednym szybkim ruchem wciągnęłam go przez próg i przycisnęłam do siebie tak, aby dzieliły nas zaledwie centymetry.
Później poszło już z górki. Wessałam się łapczywie w usta Louisa nie pozwalając mu na jakiekolwiek gesty czy sprzeciwy. Chłopak był zaskoczony, ale mimo to odwzajemniał mój pocałunek.
Kiedy skończyliśmy powiedziałam do niego :
   - Już nigdy więcej mnie nie okłamuj – i jeszcze na chwilę zatopiłam się w aksamicie jego warg…

Ok, no to tak to wygląda :) Jak widzicie zaczęłam dodawać obrazki do opowiadania i mam nadzieję, że takie coś Wam pasuje ;) Czas na drugą notkę (czyt. rozdział z Liamem) a tymczasem posyłam buziaki, Aga ;*

3 komentarze:

  1. hyahahahahahahahahhaahhahaah zajebisty !
    LOUIS MA DZIEWCZYNE !
    I TO ON JĄ POTRĄCIŁ !
    O JAAA
    O JAAA
    O JAAA
    I MA BRATA DANIELA !
    O JAAA
    O JAAA
    O JAAAA.
    Czekam na Liama. :D

    http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne !! ;D
    zapraszam tutaj. http://dreams-of-london.blogspot.com/ ;333

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń