HEJ HEJ ;*
Jak się macie ? Co tam u Was ? :) Może to mało interesujące, ale u mnie bardzo dobrze ;) Żeby Was nie zanudzać napisałam kolejny rozdział z Zaynem. Obiecałam go Wam i oto jest, proszę :ROZDZIAŁ X
Co ja zrobiłam ? Co ja do cholery
zrobiłam ?! Jak mogłam być taka głupia ? Wyszłam na kompletną idiotkę i
zazdrośnicę i jakby nie patrząc, to ja zdradziłam Zayna a nie on mnie. Przez
cały czas próbowałam się do niego dodzwonić, ale jego telefon pozostawał
niewzruszony na moje sygnały. Tak bardzo chciałam coś zrobić, coś zmienić. Nie
mogłam zostać sama ze sobą i wyrzutami sumienia, nie wytrzymałabym. Myślałam
całymi dniami nad tym, jak mogę naprawić tą całą sytuację, móc znów przytulić
się do Zayna i po prostu : być z nim.
Minął tydzień…
Miałam parę dni wolnego od szkoły więc
pomysł jaki wpadł mi do głowy był dosyć szalony i radykalny. Pozostawało mi
tylko poinformować tatę :
- Jak to… do Ameryki ?! Po co ? Zwariowałaś ?!
Musiałam kłamać jak z nut ale nie
widziałam innego wyjścia.
- Mamy 10 dni wolnego więc w czym problem, żebym wyskoczyła z Veronicą w
tym czasie na małe wakacje ?
- Ale nie rozumiem po co aż do Ameryki. Nie możecie się wybrać gdzieś w
inne miejsce, przede wszystkim BLIŻEJ ? – denerwował się ojciec.
- Tato, już dawno mamy skończone 18 lat, nie jesteśmy małymi
dziewczynkami, których trzeba pilnować, spróbuj mi zaufać, to tylko 10 dni –
mówiłam błagalnym tonem.
- Jak ty to sobie wyobrażasz ? Tyle tysięcy kilometrów stąd, samolotem,
sama…
- Z Veronicą – wcięłam się.
- No i przede wszystkim za co ? Wygrałaś jakieś pieniądze czy napadłaś
na bank ? – zapytał.
- Mam zaoszczędzone pieniądze, złożę się z Verką i możemy wyruszać –
odparłam i uwiesiłam się mu na szyi, wypowiadając przeciągłe „proooszę”.
- Nie jestem przekonany.
- Proooszę – próbowałam.
- Ech… - westchnął.
- O Jezu zgódź się, co ci zależy ? I tak pewnie niedługo znajdzie sobie
faceta i wyprowadzi się stąd, więc nie bądź już takim trepem – do akcji
wkroczyła Sandra, która od razu powiedziała to, co myśli.
- A ty się nie wtrącaj – skarcił ją tata – I wcale nie jestem trepem bo
zgadzam się !
Moja radość była przeogromna. Zaczęłam
piszczeć, skakać i odstawiać jakiś dziki taniec pomiędzy Sandi a ojcem.
- Zaczekaj, jeszcze jedno – zatrzymał mnie daddy – Kiedy jest ten wylot
? – spytał.
- Yyym… jutro wieczorem, kocham cię ! – krzyknęłam i pobiegłam do
swojego pokoju żeby upewnić przyjaciółkę o wyjeździe no i zacząć szykować
rzeczy.
Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka.
Ciągle przewracałam się z boku na bok co w efekcie rano nie wyszło mi na dobre.
- Piłaś coś ? – zapytała Sandi widząc, że obijam się o ściany.
Dopiero po dwóch kubkach mocnej kawy
stanęłam porządnie na nogi.
Później…
- Masz wszystko ? – spytał się tata na 5 minut przed moim wyjściem z
domu.
- Sprawdzałam 3 razy – odparłam, stojąc już w drzwiach gotowa do
wyjścia.
- Nie wiem czy to był dobry pomysł że się zgodziłem – mówił ojciec.
- Był był a Ty idź już bo w końcu się spóźnisz i nigdzie nie polecisz,
zadzwoń jak dotrzesz, byeee ! – wtrąciła Sandra, po czym pożegnała się ze mną i
dosłownie wypchnęła za drzwi. Pa.
Pełna obaw i wątpliwości wsiadłam do
wcześniej zamówionej taksówki i skierowałam się w stronę lotniska mając
nadzieję, że to co robię jest jedynym i dobrym rozwiązaniem…
- Witamy państwa na pokładzie samolotu i dziękujemy za wybór naszych
linii, przylot do Los Angeles planowany jest na 6.30, życzymy wszystkim miłej
podróży – powiedziała stewardessa, a ja z Veronicą wygodnie usadowiłyśmy się w swoich miejscach.
- Ciągle nie wiem czy dobrze robię, to szalone – zwierzyłam się
przyjaciółce.
- Skoro nie wpadłaś na żaden inny pomysł, to znaczy, że dobrze a poza
tym mały wypoczynek nam obu się przyda – odparła Ver.
- A tak w ogóle – kontynuowała przyjaciółka – To ja kompletnie nic nie
wiem o tym twoim Zaynie. Ani kim jest, ani co robi, nic. Nigdy nie byłaś taka
tajemnicza, zawsze o wszystkim mi mówisz – dodała.
- Bo to skomplikowane i sama nawet za bardzo nie wiem od czego zacząć.
- Mamy kilka godzin lotu więc chętnie poznam całą historię od początku,
dawaj ! – zachęciła mnie.
- Ech… ok, ale szykuj się na niezłą opowieść – odparłam i uśmiechem
zaczęłam mówić o wszystkim od samego początku.
Jakiś czas później…
- O mój Boże – powiedziała Veronica po moim długim monologu.
- Tak wiem, nic nie mów.
- No to skoro było tak idealnie, to czemu nagle do tego doszło ? –
dopytywała się.
- W ogóle nie było idealnie, no, może raz albo dwa ale to wszystko z
mojej winy, to przeze mnie tłuczemy się teraz na drugi koniec świata, przeze
mnie i moje wyrzuty sumienia – odpowiedziałam.
- Nie wyjaśniłaś mi, co takiego się stało no bo ja rozumiem : brak czasu
i odległość, ale skoro mówisz, że przyleciał tu tydzień temu specjalnie dla
ciebie, a już po paru godzinach znowu pojechał, to coś mi tu nie gra. Czym
zgrzeszyłaś ?
No, ciekawe jak zareagujesz – pomyślałam
ale wyrzuciłam to z siebie.
- Całowałam się z twoim bratem – powiedziałam prawie niedosłyszalnie.
- Ekhem… że co ? – spytała o mało nie krztusząc się wodą, której akurat
łyk nabierała z butelki.
- No to. Zayn to widział i ma mi teraz za złe, wcale mu się nie dziwię –
odparłam.
- Dlaczego całowałaś się z moim bratem ?! Przecież mówiłaś, że nic do
niego nie masz ! – mówiła podniesionym głosem Ver, ale nie dlatego że była zła,
był to raczej głos zaskoczenia.
- Bo nie mam, po prostu jestem głupia – wydukałam.
- Nie głupia, ale szalona na pewno – podsumowała przyjaciółka – A tak z
czystej ciekawości ? Czemu się z nim całowałaś no i… jakie to uczucie ? Gorsze
niż lizanie obślizgłego ślimaka co nie ? – zaśmiała się .
- Jak już mówiłam, jestem głupia i to dlatego a co do tego ślimaka to… -
nie skończyłam tylko machnęłam dłonią i zaczęłam się śmiać a Veronica ze mną.
Rano…
- Welcome in LA ! – usłyszałyśmy głos informujący nas o tym, że jesteśmy
już na miejscu.
- O Matko mój tyłek, jak będziemy wracać to wolę stać ! – marudziła
Verka.
- Chodź chodź, musimy się stąd jakoś wydostać i poszukać jakiegoś hotelu
albo coś – odparłam – Która godzina ?
- 7.20, trochę nam to zeszło przez te odprawy – powiedziała moja
przyjaciółka.
- Nie jest źle. No dawaj, trzeba złapać jakąś taksówkę, chyba nie chcesz
spędzić na lotnisku całego dnia prawda ? – spytałam i zaśmiałam się, ale był to
raczej przyjazny śmiech, w końcu przyjaciółka, która leci z Tobą z Londynu aż
do samego Los Angeles tylko po to, abyś Ty mogła ratować to, co tak bardzo
spartaczyłaś, to raczej rzadko spotykany okaz, prawda ?
Po kilku godzinach…
- Dziękuję – powiedziałam i odebrałam od miłej recepcjonistki klucz do
naszego pokoju w całkiem przytulnym i niedrogim hotelu.
-Nieźle – skomentowała Verka, kiedy przekroczyłyśmy już próg
pomieszczenia – Zaklepuję to łóżko pod ścianą ! – wyrwała się i skoczyła na
wybrane przez siebie posłanie.
- W takim razie ja przy oknie – odparłam i na spokojnie usiadłam z
brzegu tak, aby nie pognieść równo zaścielonej pościeli.
- Jakie mamy na dzisiaj plany ? Plaża, impreza ? – proponowała Ver.
- Jasne, bardzo chętnie ale najpierw chciałabym coś załatwić – odparłam
znacząco uśmiechając się.
- A no tak – domyśliła się – Pójdę z tobą, będzie ci raźniej – dodała.
- Dziękuję ale może jednak załatwię to sama, ty ciesz się wyjazdem,
pozwiedzaj, pochodź po sklepach a ja w tym czasie spróbuję coś wskórać –
powiedziałam. Veronica przystała na moją prośbę.
- No dobra wszystko pięknie, ładnie tylko jak ty w ogóle chcesz go
znaleźć w tak ogromnym mieście ? Masz jakiś specjalny lokalizator czy co ? –
spytała lekko rozbawiona dziewczyna.
- Hmmm… tak jakby – odparłam tajemniczo, po czym wygrzebałam z torby
laptopa i tam miałam nadzieję znaleźć odpowiedź na pytanie, które sama też
sobie zresztą zadałam.
- Los Angeles… One
Direction… JEST ! :
“Już jutro o godzinie 11 usłyszycie na
żywo tych 5 przystojniaków tylko i wyłącznie w radio BBC LA. Link do audycji
znajdziecie poniżej…”
Jutro o 11. Pewnie będą musieli być wcześniej. Zjawię się tam przed 10 i tak jak pozostali będę musiała czekać, oby
tylko nie na marne…
A tymczasem…
„Perspektywa Zayna”
- Ej Malik co się z tobą dzieje ? – spytał mnie Niall, kiedy siedziałem
na balkonie i wypalałem już 4 papierosa z rzędu.
- Nic a co ma się dziać ? – odparłem.
- No zazwyczaj nie pożerasz połowy paczki fajek w ciągu 15 minut więc
coś musi być nie tak. Denerwujesz się ?
Przeczesałem palcami włosy i wypuściłem
głośno powietrze.
- Taaa – odburknąłem tylko.
- Stary, siedzimy już w tym ponad 3 lata, powinieneś przywyknąć, to
tylko wywiad w radio ale jeśli się stresujesz to w porządku, rozumiem. Pamiętaj
że w razie czego zawsze jesteśmy obok. Jedno słowo i ratujemy ci dupę słyszysz
? – zaśmiał się Horan na co kąciki moich ust również uniosły się nieznacznie ku
górze.
- Taaa – odpowiedziałem ponownie.
- No chłopie jak ty jutro masz zamiar tak gadać i odpowiadać na pytania,
to to będzie bardzo porywająca rozmowa – powiedział blondas i dalej lekko się
chichrając poszedł do salonu żeby pewnie zagrać w jakąś grę na konsoli z Harrym, bo
koncert mieliśmy dać dopiero późnym wieczorem.
Chyba nadawałbym się na aktora. Minął już
ponad tydzień, a nikt się jeszcze nie domyślił, że coś mi leży na wątrobie. I
dobrze. Nigdy nie lubiłem się zwierzać i niech tak zostanie.
Nie jestem jakiś tam rozżalony czy
coś, jestem najzwyczajniej w świecie wkurzony, że dziewczyna przyprawiła mi rogi i
na dodatek posądzała mnie o jakieś pocałunki i zdrady. Porąbane. Nie wiem co
dalej, ale chyba na tym etapie zakończyliśmy już swoją przygodę. Chciałbym z
nią pogadać albo chociaż zobaczyć na 5 minut. Zadzwoniłbym, ale co miałbym
powiedzieć ? Wszystko do dupy. Może lepiej zostawić to tak jak jest ? W końcu
dostałem już po tyłku od Pezz i wiem jak to smakuje, Lily zrobiła to samo. I
dlatego jest kurwa najlepiej być singlem, przynajmniej nie ma się tylu
problemów. Następnym razem przemyślę wszystko pięć razy, zanim znowu się
zabiorę za jakąś dziewczynę.
Odpaliłem kolejnego papierosa i kolejnego
i wgapiałem się w rytmiczny ruch fal na morzu, na które mieliśmy widok z okna
apartamentu. Przynajmniej to mnie może na jakiś czas uspokoić…
Wieczorem…
„Perspektywa Lily”
- To co ? Impreza ? – spytała Veronica, kiedy rozczesywałam mokre po
umyciu włosy.
- Teraz ? Nie jestem przygotowana – starałam się jakoś wykręcić, bo
ewidentnie nie miałam ochoty na żadne tańce.
- No weź, chcesz tu przesiedzieć cały wieczór ? Jesteśmy w Los Angeles,
musimy trochę zaszaleć – nakręcała się dziewczyna.
- Tak bardzo ci na tym zależy ?
- Tak ! Za godzinę wychodzimy ! – zarządziła przyjaciółka i już zaczęła
grzebać w swojej walizce w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego do ubrania.
Nie nastawiałam się tu na jakiekolwiek
imprezowanie, przez co w ogóle nie miałam co na siebie włożyć. Tak naprawdę to
w ogóle nie chciało mi się wychodzić z hotelu, ale skoro Veronica tak nalegała,
nie mogłam jej odmówić.
- A ta ? – spytała się dziewczyna unosząc ku górze jedną z moich
sukienek.
- Nie nadaje się – odparłam krótko.
- No to może to ?
- Za odważne, Ver nie mam nic imprezowego – powiedziałam i miałam
nadzieję, że może dzięki temu odpuści mi to wyjście.
- Ok, skoro nic ci nie pasuje to… - nie idziemy ? – Założysz coś mojego
! – oznajmiła uradowana i po 10 minutach byłam już przebrana w to, co mi
pożyczyła. Po około pół godziny byłyśmy już gotowe i mogłyśmy opuścić pokój
hotelowy.
Kilka godzin później…
- O Matko padam ! – powiedziała Verka i rzuciła się plackiem na łóżko.
- Trzeba było sobie darować tego ostatniego drinka – zaśmiałam się –
Jutro będziesz go odchorowywać – dodałam i ściągnęłam szpilki.
- Ale fajowo było. I w ogóle ten blondyn w czarnej koszuli ciągle się na
ciebie gapił, trzeba było z nim pogadać – stwierdziła Ver.
- Przestań, nie dość że był napity, to jeszcze widać było że chodzi mu
tylko o jedno tego wieczoru, dziękuję bardzo – odparłam – Poza tym jestem
zajęta… chyba – dodałam i również ułożyłam się na łóżku skupiając wzrok na
suficie.
- Jutro wszystko się wyjaśni i będziecie żyć długo i szczęśliwie –
żartowała sobie przyjaciółka, po czym jak torpeda zerwała się z posłania i
pobiegła do łazienki. Mówiłam, ten drink jej tylko zaszkodzi…
Rano…
- Umieeeeram – jęczała Verka.
- Nie mam już nic do dodania w tym temacie, trzeba było nie mieszać –
odparłam jej przelotnie w biegu. Była 8.30 co znaczyło, że za kilka minut
miałam się zbierać i jechać pod stację radiową, w której One Direction
zaplanowali udzielanie wywiadu. Wiadomo że nie chodziło mi o nich, chciałam
tylko porozmawiać z Zaynem i spróbować jakoś naprawić sytuację między nami.
- Dobra, trzymaj za mnie kciuki, lecę a Ty lecz kaca, widzimy się
później – rzuciłam na odchodne i wyszłam z pokoju.
Chciałam pójść na taksówkę i dojechać jakoś
na miejsce, ale najpierw pomyślałam o tym, żeby
zapytać się kogoś w hotelu czy to daleko stąd. Dobrze że tak zrobiłam, bo
okazało się, że to jakieś pół godziny drogi spacerkiem, więc darowałam sobie
podwózkę i postanowiłam przejść się tam na pieszo. Przynajmniej miałam czas na
to, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie i przemyśleć to, co chcę powiedzieć
Zaynowi jeśli uda mi się w ogóle jakimś cudem do niego dostać.
„To nie jest tak jak myślisz…”
„Chodzi mi o to, że…”
„Po prostu chciałam powiedzieć…”
No właśnie nie wiedziałam co chcę
powiedzieć a już zbliżałam się powoli do celu.
Nie trudno było mi znaleźć to miejsce,
ponieważ jakieś 100 metrów od budynku rozgłośni mogłam dostrzec bardzo duża
grupę dziewczyn, i jak nietrudno się domyślić, czekały pewnie na przybycie
zespołu.
Spojrzałam na godzinę w telefonie - 9:17
czyli miałam jeszcze około godziny czasu czekania, ale z tego co zdążyłam
się zorientować, to bardzo dobrze że przyszłam tu wcześniej bo fanki nieźle
pchały się jak najbliżej drzwi, pewnie tylko po to, aby móc spojrzeć na nich
choć przez chwilę z bliska…
„Perspektywa Zayna”
- Jak to nie jedziesz ? – zdziwił się Payne.
- Normalnie, nie dam rady, zaraz puszczę pawia i jeśli się nie
odsuniesz, to centralnie na twoje buty – odparłem i kazałem Liamowi odsunąć się
ode mnie bo stał, jak kat nad niewinną duszą.
- No i co teraz ? – spytał Louis.
- Chyba nic się nie stanie jak odpuszczę sobie jeden wywiad prawda ?
Będzie was czwórka a ja i tak prawie nie gadam, jedźcie sami – powiedziałem i
oparłem się na fotelu.
- Może faktycznie będzie lepiej jak zostanie ? – stwierdził Styles –
Chyba lepiej jak poleży trochę w łóżku i jakoś się ogarnie, niż ma go nie być
na koncercie. Na jego miejscu też bym został, po co się męczyć – dodał.
- Ok, załatwimy to a Ty zostań i spróbuj jakoś stanąć na nogi do
wieczora – powiedział Liam.
- No dobra, idźcie już bo się spóźnicie – ponagliłem ich i wstałem, żeby
udać się do kuchni i napić się wody, ewentualnie wziąć jakąś tabletkę.
- Jakby coś to dzwoń, my spadamy, już czas panowie – zaśmiał się
Tomlinson i razem z pozostałą trójką opuścili apartament. Wreszcie chwila
spokoju…
„Perspektywa Lily”
Ale tłok. Współczuję chłopakom, że muszą
przeciskać się przez takie coś praktycznie codziennie – myślałam sobie czekając
dzielnie wśród tłumu dziewczyn na zespół.
Stałam sobie spokojnie, kiedy nagle
wszyscy zaczęli krzyczeć i jeszcze bardziej wiercić się na swoich miejscach.
Przyjechali. Wielki czarny samochód zatrzymał się przed wejściem do rozgłośni,
a jako pierwszy wysiadł z niego duży, postawny mężczyzna. Pewnie miał za
zadanie sprawdzić, jaka jest sytuacja i czy jest w miarę bezpiecznie. Rozejrzał
się on dookoła i jednym szybkim gestem dłoni dał znak, że jest ok. Wtedy
otworzyły się drzwi i pojawili się oni. Krzyk był nie do wytrzymania i bałam
się, że jeszcze trochę i wrócę do domu głucha.
Jako że nie stałam przy samej barierce
odgradzającej fanki od chłopaków, musiałam się niestety przepchać żeby móc
jakoś zwrócić na siebie uwagę Zayna. Dziwne, nie zauważyłam go wysiadającego z
wozu, ale może po prostu odszedł gdzieś na bok lub ktoś go zasłonił. Członkowie
zespołu podążali spokojnie do wejścia, podpisując przy okazji jakąś kartkę lub
robiąc sobie z kimś zdjęcie.
Musiałam szybko działać, ponieważ
zbliżali się już do końca, a ja nadal nie przebiłam się do przodu.
Zachowałam się trochę po
chamsku i po prostu przepychałam się łokciami przez tłum, aż w końcu osiągnęłam
swój cel. Miałam chłopaków jak na widelcu, kiedy usłyszałam : „gdzie się pchasz
suko?!”, po czym wraz z barierką wylądowałam na ziemi. Ktoś mnie popchnął i
stało się jak się stało.
Słyszałam śmiech, krzyki, nawet
przekleństwa skierowane prawdopodobnie do mojej osoby ale nie to było teraz
najważniejsze.
Już miałam wstawać, kiedy ktoś podał mi
swoją dłoń :
- Nic ci się nie stało ?
- Nie, w porządku, dzięki – odparłam i podniosłam wzrok na swojego
„wybawcę”, którym okazał się… Harry ! Kolega Zayna z zespołu. Mogłam to chyba
nazwać szczęściem.
- Wstań, pomogę ci – powiedział, po czym jednym sprawnym ruchem pomógł
mi powrócić do pozycji stojącej.
- Odejdź od niego ! Nie ruszaj go ! Spierdalaj stamtąd ! – krzyczały
fanki na co Harry zrobił zniesmaczoną minę i skierował się do mnie :
- Chodź, pójdziesz ze mną i wyjdziesz drugą stroną bo one zaraz cię
zjedzą – po czym gestem ręki przepuścił mnie przed sobą.
Po chwili…
- Dziękuję – powiedziałam i pomasowałam swoje ramię, na którym pewnie
niedługo zrobi się siniec.
- Przepraszam cię za tamte słowa, wstyd mi że musiałaś się tego
nasłuchać – oznajmił chłopak – Mogę coś dla ciebie zrobić ? – spytał a ja bez
zastanowienia odparłam :
- Muszę porozmawiać z Zaynem.
Na twarzy bruneta pojawiło się niemałe
zdziwienie.
- Z Zaynem ? Dlaczego akurat z Zaynem ?
- To pokręcone i skomplikowane ale to sprawa życia i śmierci, muszę
się z nim koniecznie zobaczyć – odpowiedziałam.
Widać było, że Harry nie za bardzo wie,
czy mówię poważnie i co ma zrobić.
- Eeem… przykro mi, ale Zayna dzisiaj z nami nie ma – wytłumaczył mi.
- Jak to nie ma ? To gdzie on jest ? – dopytywałam się jak głupia.
- Przepraszam ale nie mogę ci powiedzieć, po prostu nie najlepiej się
czuł – odparł – A tak w ogóle to kim ty jesteś ? Jak masz na imię ?
- Lily i jestem… - jego dziewczyną – po prostu muszę go zobaczyć i z nim
porozmawiać, to naprawdę cholernie ważne – mówiłam w kółko to samo.
- Harry ! – przerwało nam czyjeś nawoływanie chłopaka.
- W tej chwili nie mogę nic zrobić, ale jeśli tak bardzo zależy ci na
tym żeby go zobaczyć, to proszę – powiedział brunet i wręczył mi niewielką
kopertę.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Spokojnie, to bilet na nasz dzisiejszy koncert – uśmiechnął się – Co
prawda nie w pierwszym rzędzie, ale z tego miejsca też będziesz mogła napatrzyć
się na Zayna – dodał.
Otworzyłam kopertę i obejrzałam bilet z
każdej strony.
- No tak, niestety został mi tylko ten ale mam nadzieję, że i tak się
pojawisz, zapraszam – powiedział chłopak i ponownie zaczarował mnie swoim
uśmiechem.
- Harry Styles ! Gdzie ty jesteś ?! – ktoś już się bardzo niecierpliwił.
- Muszę uciekać, liczę na ciebie – zaśmiał się zielonooki i zaczął się
już ode mnie oddalać.
- Dziękuję ! – krzyknęłam za nim, po czym straciłam go z pola widzenia.
„Perspektywa
Harry’ego”
- Gdzie cię wcięło ? Zaraz zaczynamy – powiedział dziennikarz,
który miał przeprowadzać z nami wywiad.
- Nagła sprawa – odparłem na odczepnego i usadowiłem się na wyznaczonym
dla mnie miejscu.
Swoją drogą bardzo interesująca dziewczyna.
Jakaś taka trochę pokręcona, ale przez to ciekawa. I o co jej chodziło z tym
Zaynem ? Może przyjdzie na koncert ? Zobaczymy.
- Skupcie się, wchodzimy za 3,2,1…
Jeśli chodzi o rozdział, to na dzisiaj już tyle, ale mam do Was jedno, całkiem znaczące pytanie.
Mianowicie chodzi o to, że na wielu blogach z opowiadaniami o chłopakach autorki "wplatają" zdjęcia wyglądu bohaterów, ich ubiór (oczywiście od czasu do czasu) lub jakieś pasujące akurat do opisywanej sytuacji. Czy chcielibyście, żebym również robiła takie coś ? Być może dzięki temu rozdziały będą ciut ciekawsze i lepiej będzie sobie wyobrazić daną rzecz. Co sądzicie ? Jesteście za tym, czy wolicie rozdziały takie, jakie są ? Czekam na Wasze odpowiedzi :)
A tymczasem życzę Wam dobrej nocy, samych pozytywnych snów i miłego jutrzejszego dnia ;)
Buziaki, Aga ;*
genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://mysterious-harry-styles-fan-fiction.blogspot.com/
Super :)
OdpowiedzUsuń