One Direction

One Direction

27 kwietnia 2014

NIALL - ROZDZIAŁ XIII

HEJ ! :)

Mamy już rozdziały z Liamem, Harrym i Zaynem. Pozostał Niall i Louis, dlatego też dzisiaj pojawią się kolejne części opowiadań z ich udziałem :) Cieszę się, że ostatnie rozdziały Wam się spodobały i mam nadzieję, że te również przypadną Wam do gustu ;) Jako pierwszy part z Niallem, oto on :

ROZDZIAŁ XIII


   - Co jest mała ? Czemu nie tańczysz ? – zadał pytanie zataczający się już Harry.
   - Bo nie umiem a tak poza tym to nie jestem mała - odparłam śmiejąc się i kończąc kolejną przepyszną porcję wódki z sokiem porzeczkowym i lodem.
   - Jesteś mała bo sięgasz mi ledwo do ramion i to w szpilkach – komentował dalej zielonooki.
   - Nie pozwalaj sobie olbrzymie – odpyskowałam mu.
   - No to może ty pozwolisz mi ze sobą zatańczyć co ? – zaproponował uśmiechnięty chłopak.
   - Mówiłam ci już, że nie umiem – powiedziałam – Chcesz żebym cię skompromitowała ? – dodałam.
   - Zaryzykuję – odpowiedział śmiało Harry i pociągnął mnie za rękę na środek parkietu.
   - I co mam robić ? To jest za szybkie, jak się do tego tańczy ? – wzruszyłam bezradnie rękoma co jeszcze bardziej rozbawiło bruneta.
   - Poczuj rytm, chodź, pomogę ci – zaproponował Harry i już po chwili dzięki niemu mogliśmy razem wirować na parkiecie.
   - No widzisz ? Nieźle mała ! – krzyknął żebym dobrze go usłyszała w tym hałasie.
   - Nie jestem mała !
W tym samym czasie…
Niall
   - Jeszcze jedno piwo – powiedziałem do barmana stojącego przede mną.
Siedziałem w miejscu, w którym miałem widok na całą salę. Liam i Sophia chwilowo się gdzieś zmyli, a Harry właśnie tańczył z Julią. Było jeszcze kilka minut do północy. Niecierpliwie czekałem na tą godzinę, bo właśnie wtedy miała pojawić się ona – moje marzenie. Boska Lisa.
   - Uwaga ludzie, czas na zmianę DJ’a, pożegnajcie się z DJ’em Samsonem a powitajcie DJ Angel ! – zapowiedział do mikrofonu jeden z klubowiczów a wtedy pojawiła się ona. Nareszcie.
   - Siema ludziska, chcecie teraz posłuchać naprawdę dobrej muzyki ?! Jedziemy ! – krzyknęła Lisa i zajęła się odtwarzaniem pierwszego kawałka…
Julia
   - Niall długo będziesz tu tak siedzieć ? Doczekam się w końcu jednego tańca z tobą ? – powiedziałam ledwo stojąc na nogach. Chyba trochę przesadziłam z tym piciem.
   - Taa, zaraz zaraz – machnął na mnie ręką blondyn.
   - Ej, co jest ? – zdziwiłam się jego reakcją.
   - Popatrz na DJ’kę.
Zrobiłam to o co mnie poprosił po czym ponownie spojrzałam na Nialla.
   - To właśnie Lisa – odpowiedział uradowany.
   - A…aha, dobra a teraz chodź tańczyć – zachęciłam go jednocześnie trochę lekceważąc dziewczynę, którą pokazywał mi chłopak.
   - Ale Juls, chce iść zagadać – wytłumaczył.
   - Ok, rób co chcesz – odparłam urażona i wróciłam z powrotem do naszego stolika.
Tak, za dużo wypiłam i nie powinnam się tak obrażać, ale nie mogłam jakoś przeboleć myśli, że zamiast mną Niall interesuje się… nią.
Po kilku minutach i dodatkowym drinku wrócili w końcu Sophia i Liam.
   - Ej Julie mogę łyka ? – spytała się dziewczyna Payne’a.
   - Jasne – odparłam i podałam jej na wpół pełną szklankę.
   - Gdzie pozostali ? – zapytał Liam.
   - Harry gdzieś tam pląsa a Niall… nie wiem, nie spowiadał mi się – odpowiedziałam prychając ironicznie.
   - Posprzeczaliście się ? – spytała ponownie Sophia.
   - Nie, po prostu nie wiem gdzie poszedł. A wy ? Gdzie byliście przez tyle czasu ?
   - To tu to tam – odparła z uśmieszkiem dziewczyna.
   - Dasz się porwać słońce ? – zapytał Payne i chwycił swoją partnerkę, aby po chwili mogli dołączyć do wszystkich bawiących się na parkiecie.
Chyba zrobiło mi się niedobrze. Ewidentnie przesadziłam. Chciałam wstać z miejsca na którym siedziałam, jednak tak zakotłowało mi się w głowie, że postanowiłam poczekać jeszcze parę minut.
Kiedy udało mi się w miarę ogarnąć, podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Przed klubem stało sporo osób więc odeszłam kawałek dalej w stronę ławki pod drzewem jednak kiedy się tam zbliżyłam, dostrzegłam charakterystyczną blond czuprynę.
   - Czemu tu siedzisz ? – spytałam.
   - Odechciało mi się już imprezy.
   - Coś się stało ?
   - Nie no co ty, jest świetnie – odparł ironicznie Niall.
   - Gadałeś z tą swoją anielicą ? – spróbowałam z tej strony.
   - Tak, skończmy już ten temat.
   - Ale co ? Co powiedziałeś ? Co ty tam robiłeś ? – dopytywałam się.
   - Obiecałem że z tobą potańczę ale nie mam ochoty. Chyba się nie obrazisz co ?
   - Nie, nie obrażę się. Zamiast tańca możemy się jeszcze czegoś napić – powiedziałam z filuternym uśmieszkiem.
   - I za to cię właśnie lubię, zawsze wiesz czego mi trzeba – odparł Niall, i już w lepszym humorze powrócił wraz ze mną na dyskotekę.
Godzinę później…
   - Normalnie olała mnie jak śmiecia – mówił pijany blondyn.
   - Jak to ?
   - Barman ! Jeszcze raz to samo !
   - Niall ! – krzyknęłam.
   - No już ! Nie ma co dużo gadać, podchodzę, zagaduję, czekam na jakąś reakcję a ona tylko na mnie patrzy, śmieje się i mówi „takich kolesi jak ty to co najwyżej mogę wyprowadzić z tego lokalu… i to tylnym wyjściem żeby nikt nie musiał na ciebie dłużej patrzyć”. Świetnie, bardzo kurwa budujące.
   - Nie przeklinaj – upomniałam go.
   - A teraz siedzi sobie tam na górze jak gdyby nigdy nic i w ogóle tak jakbym nie istniał – powiedział chłopak, opróżniając już chyba z 15 kieliszek wódki.
   - Może po prostu nie była ci pisana, przynajmniej już wiesz, że nie ma się nawet co za nią zabierać – skomentowałam.
   - Ale do cholery… Lisa ! Lisa !! – zaczął krzyczeć jak opętany.
   - Niall ! Niall uspokój się. Niall nie ! – zeskoczyłam z krzesła przy barze i podbiegłam szybko do niego żeby nie zrobił czegoś głupiego.
   - Puść mnie ! Nie będzie mnie ignorować ! Lisa !! – kontynuował chłopak.
   - Niall zostaw, nie rób scen słyszysz ?! Chodź, wychodzimy stąd – zarządziłam i złapałam go za ramię starając się opuścić z nim klub.
   - Co się dzieje ? – zjawił się nagle Harry.
   - Pomóż mi go stąd wyprowadzić – odpowiedziałam i dalej trzymałam blondyna przy sobie.
   - Nie chcę nigdzie iść ! – wyrywał się.
   - Chodź stary, już Ci starczy – powiedział Harry.
   - Puśćcie mnie !!
   - Polecę po Liama, sami nie damy rady – stwierdził brunet i na chwilę zniknął między bawiącymi się imprezowiczami.
   - Niall pójdziemy na zewnątrz ? Ej ? Słyszysz mnie ? – starałam się do niego jakoś dotrzeć, ale alkohol całkowicie wziął nad nim górę.
   - A przytulisz mnie ? – zrobił dziwną minę chociaż miałam świadomość, że jego zachowanie nie będzie teraz do końca normalne.
   - Tak, ale jak wyjdziemy, no chodź żesz – tym razem szarpnęłam go mocniej, i jako że sama do najtrzeźwiejszych nie należałam, obojgiem nas zarzuciło przez co niefortunnie nasze twarze spotkały się ze sobą.
Niczego w świecie tak nie zapragnęłam jak tego, aby go pocałować, ale resztki mojego rozsądku pozwoliły mi nad tym zapanować. Szybko odsunęłam się od niego, po czym wreszcie mogliśmy wyjść z klubu.
   - Zamówiłem już taksówkę – powiedział Liam, który stał wraz z Sophią i Harrym przy chodniku.
   - Ale przecież wszyscy się nie zmieścimy – zauważyłam.
   - My z Sophią sobie poradzimy, więc wracacie tylko we trójkę – odparł chłopak.
   - Chyba się zaraz zrzygam – zakomunikował Niall i odszedł parę metrów od nas w jakieś krzaki.
   - Co go tak dzisiaj wzięło ? – spytała Sophia.
   - Pewnie chciał przyszpanować Julii ile to on nie potrafi wychlać więc proszę bardzo, mamy efekty – zaśmiał się Harry.
   - Oby tylko nie zapaskudził taksówki – powiedział Liam.
   - Ja pierdolę – zajęczał Niall, który szybko do nas powrócił.
   - Proszę cię, nie przeklinaj – upomniałam go, ponieważ nie znosiłam przekleństw mimo iż sama czasem ich używałam.
   - Dobra jedzie, chodźcie – powiedział Harry i wraz ze mną jako pierwszego zapakował Nialla do środka pojazdu.
   - Znowu puszczę pawia – oznajmił blondyn kiedy tylko samochód ruszył.
   - Panie, tylko nie na siedzenie ! – krzyknął kierowca, ale niestety było już za późno…
Jakiś czas później…
   - No to chłopie dałeś dzisiaj popis – śmiał się Harry otwierając drzwi apartamentu.
   - Zamknij się Styles – mamrotał blondyn.
   - Prowadzimy go od razu do pokoju ? – spytałam bruneta.
   - Tak tak, dawaj go – odpowiedział chłopak, po czym przejął ode mnie Nialla, podparł go sobie na ramieniu i zaprowadził do łóżka.
W tym czasie usiadłam w salonie na kanapie a tak właściwie położyłam się na niej z podkulonymi nogami bo mi też zaczęło się robić niedobrze a nie chciałam jeszcze dodatkowo sprawiać jakiegoś problemu.
   - Ok, powinien spać – oznajmił Harry, który przekroczył próg salonu ale już po minucie znowu dobiegł go głos blondyna.
   - Zaraz wracam – westchnął chłopak i ponownie poszedł do pokoju Nialla.
Znalazłam pod ręką jakiś koc i odruchowo otuliłam się nim. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam, jednak nie było mi dane na długo się zdrzemnąć, bo nagle poczułam jak… ktoś na mnie leży ?!
   - Liam ?! – podskoczyłam od razu.
   - Julia ! Co ty tu robisz ?! – był tak samo zdziwiony.
   - Spałam a ty ? I możesz ze mnie zejść ? – spytałam.
Chłopak od razu stanął na równe nogi i był tak samo zdezorientowany co ja. W końcu dochodziła już 5 rano a my nie przespaliśmy nawet pełnej godziny.
   - No to może ty idź no mnie a ja już zostanę tutaj – zaproponował Liam.
Speszona od razu się go posłuchałam i już po kilku minutach byłam w stanie nareszcie spokojnie zasnąć.
Później…
   - Gdzie jest moja bluzka ?! – podskoczyłam gdy tylko się przebudziłam.
Rozejrzałam się po całym pokoju Liama w którym spałam i dopiero po chwili dostrzegłam biały kawałek materiału zawieszony na krześle. Usłyszałam pukanie.
   - Mogę wejść ? – spytał Liam – Chciałbym tylko wziąć jakieś ciuchy z szafy.
   - Czemu się pytasz, przecież to twój pokój – odpowiedziałam lekko skrępowana zakrywając swoją klatkę piersiową kołdrą, na co w reakcji chłopak tylko się zaśmiał.
   - Spokojnie, nic nie widziałem – skomentował i z uśmiechem opuścił pomieszczenie.
Musiałam dorwać moje odzienie zawieszone na oparciu krzesła, więc niczym rakieta wyskoczyłam z łóżka w samym staniku i chwyciłam szybko bluzkę.
Po tym jak w miarę doprowadziłam się do stanu używalności, niepewnie przekroczyłam próg pokoju w celu wyjścia i przywitania się z chłopakami.
   - O kurwa co to jest ?! Sam se to pij.
   - Piłbym, gdybym był tak skacowany jak ty.
   - Co to w ogóle jest ? Chcesz żebym się porzygał ?
   - Już wcześniej to zrobiłeś, na pewno ci nie zaszkodzi, no już.
   - Błeeee…
   - Cz-cześć wszystkim  - powiedziałam, wchodząc do kuchni przy którego stole siedział Niall z Harrym.
   - O hej, siadaj siadaj – przywitał się Harry, Niall chyba nie był w stanie.
   - Jak się czujesz ? – spytałam blondyna.
   - Jakby koń mnie kopnął w łeb.
   - Aha, rozumiem – zaśmiałam się.
   - A ty ? W końcu też sobie wczoraj nie szczędziłaś – powiedział Harry.
   - W porządku.
   - Co się w ogóle wczoraj działo ? – zapytał Niall, próbujący wrócić do życia.
   - Chłopie, gdyby ci to wszystko opowiedzieć, to chyba w połowę byś nie uwierzył – żartował sobie dalej zielonooki.
   - Nie przesadzaj, nigdy nic nie odwalam – obruszył się blondyn.
   - Niall, Harry mówi prawdę, chyba troszkę przesadziłeś.
   - Co to znaczy ?
   - Pamiętasz w ogóle cokolwiek ?
   - Tylko jak obrzygałem siedzenie w samochodzie.
   - To nie był twój jedyny wybryk.
   - No to mów.
   - Jesteś pewien, że chcesz żeby Harry  to wszystko usłyszał ?
   - Dawaj.
   - Dobrze. W sumie zaczęło się od tego jak zdecydowanie przesadziłeś z piciem – rozpoczęłam – Nabrałeś niespodziewanie dużo odwagi i…
   - Co i ?
   - Podszedłeś do DJ’ki i zacząłeś flirtować…
   - Z DJ’ką ? O kur… de. Czy to była…
   - Tak – odparłam i spojrzałam na Harry’ego, który także czekał aby usłyszeć jakieś ciekawe smaczki.
   - No i wtedy…
   - Dobra starczy, chyba kojarzę.
   - Ale ja nie kojarzę, powiedz coś więcej – prosił Harry.
   - Nie !
   - Teraz pamiętasz? – spytałam a on w odpowiedzi pokiwał głową.
   - No dzień dobry państwu – przywitał się Louis, który wszedł do kuchni w samych ekhem… majtkach.
   - Co ty tu robisz? – zdziwił się Harry.
   - Nooo… stoję?
   - I byłeś wczoraj w domu?
   - Wróciłem gdzieś po północy a co?
   - Słyszałeś coś?
   - A co miałem słyszeć? Przecież spałem – zaśmiał się Lou.
   - Chyba będę się już zbierać – oznajmiłam.
   - I czym wrócisz? – spytał Harry.
   - Może autobusem a jak nie, to na pieszo, chyba nie pada.
   - Zawiozę cię – zaoferował Niall.
   - Ty? Śmierdzi od ciebie na kilometr gorzelnią, wytrzeźwiej trochę – powiedział zielonooki.
   - No właśnie, spacer dobrze mi zrobi, najwyżej się zgadamy – odparłam z uśmiechem.
   - Pożegnaj się ze mną.
Blondyn wstał z krzesła po czym podszedł do mnie i obdarzył mnie mocnym uściskiem, który oczywiście odwzajemniłam.
   - Ugh, faktycznie powinieneś się… odświeżyć – zasugerowałam.
   - Zrobię to, jeśli PAN PIĘKNY opuści łazienkę! – krzyknął, mając na uwadze to, że Zayn okupuje pomieszczenie.
   - Do zobaczenia – powiedziałam i na sam koniec cmoknęłam Nialla w policzek, po czym opuściłam mieszkanie.
Później…
   - Tato wróciłam!
Chyba nie było go w domu a zresztą czego się spodziewałam? Pewnie siedział u mamy w szpitalu. Zachciało mi się pić, dlatego udałam się do kuchni. Nim nalałam sobie napoju, na stole dostrzegłam kartkę zostawioną  przez ojca. Po tym co na niej przeczytałam lekko się przestraszyłam, jednak po chwili dotarło do mnie, że chyba tak trzeba :
„Julia, dziś o 20 w posiadłości Masona odbędzie się bal charytatywny. Obiecałem w nim swój udział, jednak nie chcę zostawiać mamy. Pójdziesz tam za mnie z osobą towarzyszącą. Niczym się nie martw, będzie po ciebie pół godziny wcześniej i wspólnie udacie się na bankiet. Ubierz się elegancko i przyzwoicie. Nie zawiedź mnie.”
20. Miałam dużo czasu na wszelkie przygotowania do wyjścia, ale wcale nie chciałam tam iść. Nie znosiłam tej sztywnej atmosfery i nudnych przemówień  tych wszystkich nadzianych ludzi. Mimo wszystko musieliśmy tam chodzić, aby ojciec mógł znajdować bogatych klientów dla swojej firmy. Z trudem wytrzymywałam te „imprezy”, jednak nigdy nie musiałam na żadną iść sama. Byłam raczej dodatkiem uzupełniającym pozornie idealny wizerunek naszej rodziny. Ojciec postawił mnie w trudnej sytuacji a ponad to miałam się wybrać z towarzyszem którego nie znam. Oby tylko nie okazał się kolejnym dupkiem…

Kolejne części pojawią się naprawdę niedługo, jeśli zanim to nastąpi, to czas na rozdział z Louisem, który będziecie mogli przeczytać... troszkę później ;)

18 kwietnia 2014

ZAYN - ROZDZIAŁ XII

NO CZEŚĆ ;D

Według obietnicy, teraz czas na Zayna. Miłej lekturki ;)

ROZDZIAŁ XII


   - Jak skończysz 21 lat to pogadamy, a teraz zmykaj stąd mała – powiedział barman, który nie dał się nabrać na mój wiek.
   - A niech Cię szlag trafi – odparłam i oparłam się bezradnie o blat.
O niczym innym nie marzyłam jak o tym, żeby się napić. Prawie nigdy nie brałam alkoholu do ust a jak raz potrzebowałam tego jak powietrza, to facet mówi mi, że nie mogę. Bardziej pechowo ten dzień nie mógł się skończyć.
   - Mogę w czymś ci pomóc ?
Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę ok. 40-stki. Od razu wiedziałam, w czym może mi pomóc.
   - Raczej nie – powiedziałam, chociaż miałam nadzieję, że będzie dalej kontynuował rozmowę.
   - Siedzisz tu sama ? – zapytał.
   - Jestem z przyjaciółką, stoi tam – wskazałam na Veronicę bawiącą się w rytm muzyki.
   - W takim razie może pozwolisz umilić sobie czas?
   - Chętnie.
   - Co pijesz ?
   - Ekhem… jeszcze nic, niedawno tu przyszłam – odpowiedziałam.
   - No to musimy to szybko zmienić. Barman, dwa drinki. A tak w ogóle to mam na imię Rick.
   - Lily…
Zayn
Znowu siedziałem na balkonie i zaciągałem się szlugiem. Było już ciemno, powietrze zrobiło się bardziej rześkie, co dodatkowo podkręcało smak fajki. Louis i Niall poszli gdzieś na miasto, Harry zszedł na dół na basen, więc został tylko Liam i ja.
   - Co tak tu siedzisz? – zapytał się i oparł tak jak ja o barierkę.
   - Nic, jaram. Chcesz?
Payne wziął ode mnie jednego papierosa, odpalił go, po czym spytał :
   - Może chcesz pogadać? Jesteśmy sami a w samochodzie mówiłeś, że to nieodpowiedni moment, więc może właśnie teraz? Co jest grane? Już od kilku dni chodzisz jak struty.
   - Cały czas się truję – zaśmiałem się i wskazałem na szluga.
   - Powiedz co się dzieje – nalegał Liam.
Przeczesałem dłonią włosy, głośno wypuściłem powietrze i usiadłem na jednym z krzeseł stojących obok, kumplowi poradziłem to samo.
   - To będzie dłuższa historia, więc nie stój tak nade mną…
Lily
   - Co cię sprowadza aż z Londynu? – dopytywał się Rick, cały czas uzupełniając moją szklankę odpowiednią cieczą.
   - No jak to co ? Plaże i drinki z palemką – zachichotałam.
   - To wybrałaś najlepsze miejsce na świecie – odparł mężczyzna.
   - A tak na serio, to zrobiłam z siebie kompletną idiotkę, i przyleciałam tu za facetem – dodałam i dopiłam swój „napój”.
   - No jasne - powiedział Rick – Zapomniałem, że tak piękna dziewczyna jak ty na pewno kogoś ma.
   - Nie ma ! – poprawiłam go i zatoczyłam się na krześle.
   - Przecież mówiłaś…
   - On ma mnie gdzieś, koniec z nami ! Wracam jutro do domu – odparłam przybierając pijacki ton.
   - Pewnie nie dojrzał do tego, aby mieć przy sobie taki skarb – powiedział i położył dłoń na moim kolanie.
   - No ba ! N-niech teraz siedzi i żałuje… gupek jeden.
   - A może zgodzisz się, żebym pokazał ci, jak piękna potrafi być plaża nocą? – zaproponował.
   - Nieee, przecież nie zostawię tu samej Very. Będzie za mną tęsknić, prawda Vercia? Veraa !
   - Za chwilę wrócimy, chodź, znam naprawdę świetne miejsce – nalegał.
   - Taaaa, i pewnie zaciągniesz mnie tam gdzie nie ma ludzi i… i… tego… no… kurde… eee… o, wykorzystasz!
   - Nic z tych rzeczy, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – zaśmiał się.
   - Hmmm, ok! Ale jak spróbujesz, to będę musiałaaaa użyć siły !
   - Oczywiście – uśmiechnął się – Zapraszam.
Zayn
   - Wow stary, nie miałem kompletnie pojęcia, nic nie mówiłeś – powiedział Liam.
   - Wiem. Nie chciałem robić sensacji. I tak już po wszystkim – odparłem.
   - Dlaczego? Już ci na niej nie zależy?
   - Pff, jasne, że zależy, ale za dużo się stało. Już tego nie skleję.
   - No jak będziesz tak siedział, to na pewno nie. Czemu nie pogadałeś z nią dzisiaj za kulisami kiedy miałeś okazję?
   - Nie wiedziałem o czym. Poza tym widziałeś jak się zachowywała, jakby miała mnie w dupie.
   - Co ty gadasz za głupoty. To ty się tak zachowywałeś, słowem się nawet do niej nie odezwałeś. No nic, kompletne zero.
   - I co mam teraz zrobić? Telefonu ode mnie nie odbierze a nawet nie mam pojęcia gdzie jest.
   - Spokojnie, chyba mam pewien pomysł, ale musisz zrobić dokładnie to, co ci powiem.
Lily
   - No faktycznie fajnie, tylko trochę zaczyna być zimno – powiedziałam, kiedy staliśmy na jednym z klifów.
Rick zdjął swoją marynarkę i narzucił mi ją na plecy, jednak po chwili jego ręce zaczęły schodzić w dół.
   - Co ty robisz? – spytałam.
   - Nic takiego, próbuję cię ogrzać.
   - Nie trzeba, marynarka wystarczy.
   - Zobacz, mam bardzo ciepłe dłonie – powiedział i położył mi je na biodrach.
   - Weź ręce – zamruczałam.
   - Nie podoba ci się?
   - Nie, poza tym mieliśmy wracać więc może już chodźmy – odparłam i zaczęłam iść w stronę lokalu z którego wyszliśmy.
   - Poczekaj! – zawołał za mną i ponownie złapał mnie za biodra – Przecież dopiero przyszliśmy.
   - Ale już chcę wracać, puść.
Niespodziewanie mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i szepnął mi do ucha :
   - Pozwól mi się poznać.
Następnie złapał mnie mocno na pośladki, a ustami przywarł do mojej szyi nieumiejętnie próbując ją całować, co w efekcie powodowało to, że byłam cała obśliniona.
   - Puszczaj mnie!
Zdjął ze mnie swoją marynarkę, po czym próbował dostać się do mojego biustu, jednak byłam tak wściekła, że z całym impetem uderzyłam go w twarz i dołożyłam kopniaka w pewne miejsce.
   - Świnia ! – krzyknęłam i zaczęłam biec, byle jak najdalej znaleźć się od tego obleśnego typa.
Bardzo szybko znalazłam się w naszym hotelu. To było trochę chamskie z mojej strony że zostawiłam Veronicę samą w klubie, ale nie byłam w stanie tam wrócić. Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju, od razu położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Strasznie trzęsły mi się ręce i nie mogłam tego opanować. Poczułam, że jest mi niedobrze. Od razu zerwałam się na równe nogi i popędziłam do toalety, gdzie spędziłam chyba resztę nocy.
Rano…
   - Lily? Lily jesteś tam? Lily?
Podniosłam ociężałe powieki i zorientowałam się, że leżę na podłodze oparta o drzwi łazienki. Z trudem udało mi się wstać i otworzyć je Veronice, która to właśnie dobijała się do mnie.
   - Jezus Maria Lilo nic ci nie jest?!
   - Nie. Wczoraj grubo przesadziłam – odparłam i złapałam się za bolącą głowę.
   - Okropnie wyglądasz – stwierdziła Ver.
   - Dzięki za szczerość – wymamrotałam, po czym podeszłam do lustra i odkręciłam wodę chcąc umyć twarz.
   - Co się z tobą wczoraj działo? Czemu wyszłaś i nic mi nie powiedziałaś? Martwiłam się.
   - Przepraszam, źle się poczułam. Wiesz jak działa na mnie alkohol – odpowiedziałam.
   - A co wczoraj robiłaś z jakimś starszym gościem przy barze? – zapytała Veronica.
   - Kupował mi drinki, sama przecież nie mogłam.
   - I nie próbował się do ciebie dobierać?
I właśnie przez to pytanie wszystko mi się przypomniało. O mało co nie zostałam… zgwałcona? Wszystko chyba to tego zbliżało gdyby nie moja ucieczka. Wstrząsnął mną ogromny dreszcz, ale udało mi się odpowiedzieć :
   - N-nie, nie próbował. Był tylko alkohol.
   - Na pewno?
   - Mhm, tak – odparłam i uśmiechnęłam się sztucznie do przyjaciółki.
   - Zrób coś ze sobą, weź prysznic czy coś, jakby co to siedzę w pokoju przed TV – powiedziała Verka i opuściła łazienkę abym mogła zostać sama.
Obejrzałam dokładnie swoje ciało. Odsłoniłam zlepione włosy z szyi, i zobaczyłam lekkie zaczerwienienia. To samo było na ramionach i nadgarstkach. Gdy dotknęłam lekko szczypało. Musiałam koniecznie wejść pod prysznic, zmyć z siebie to wszystko i spróbować zapomnieć o tym, co wydarzyło się zeszłej nocy.
Zayn
   - Chłopaki za 10 minut wyjeżdżamy ! – krzyknął Paul.
Dzisiaj mieliśmy udzielić kolejnego wywiadu, tym razem w jakimś programie śniadaniowym. Chętnie znów bym został w pokoju, jednak musiałem już tym razem jechać, gdyż wszyscy chcieli widzieć zespół w komplecie.
   - Pamiętasz wszystko? – spytał Liam ubierając buty.
   - Taaa.
   - Coś nie widzę entuzjazmu – zaśmiał się.
   - No to ciekawe czy ty byś tak kurwa zrobił – zdenerwowałem się.
   - Nie muszę bo nie mam takiej sytuacji – odparł – Wyluzuj – i poklepał mnie po ramieniu.
   - Styles ! Ile można cisnąć kloca?! – krzyczał Niall, któremu znowu chciało się lać.
   - Nie popędzaj mnie bo nie mogę się skupić ! – odpowiedział przez drzwi.
   - 5 minut ! – przypomniał Paul – Ruchy ruchy.
Lily
   - No nareszcie wyglądasz jak człowiek – zaśmiała się Verka – Siadaj, zjemy coś i pooglądamy – dodała.
   - Nie chcę jeść, jeszcze mnie mdli.
   - W takim razie ja zjem a ty jak zechcesz, to masz na stole – odparła i zaczęła skakać po kanałach, po czym zatrzymała się na jednym :
   - „A dziś naszym gościem będzie zespół, której nazwy chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Porozmawiamy z nimi o trasie, nowych piosenkach i tym, co o tym wszystkim myślą ich najbliżsi. Zostańcie z nami, zobaczymy się po przerwie.”
   - Przełączyć? – zapytała przyjaciółka.
   - Nie, możesz zostawić.
   - Przykro mi, że ci się nie udało – powiedziała.
   - Trudno – odparłam i wzruszyłam ramionami ale tak naprawdę to znowu chciało mi się wyć. Postanowiłam jednak, że nie będę się rozklejać na byle myśl o nim.
Zayn
   - Dobra panowie, jesteście gotowi? – zapytał gościu, który wszedł do pomieszczenia, w którym zajmowali się naszym wyglądem.
Wszyscy odpowiedzieliśmy zgodnie, po czym on powiedział, że za chwilę wchodzimy na antenę.
Zacząłem jak to zwykle miałem w zwyczaju przygryzać dolną wargę. Nigdy nie musiałem powiedzieć tego przy tylu ludziach. Zawsze byłem tylko ja i ona.
   - One Direction !
Podnieśliśmy się z naszych siedzeń i zgodnie, jednym rządkiem opuściliśmy pomieszczenie, aby móc skierować się do studia, w którym wszystko miało się zadziać.
Później…
   - Dobrze, czyli stawiacie teraz na mocniejsze brzmienie, pozostając jednocześnie sobą tak? – zapytała dziennikarka prowadząca rozmowę.
   - Oczywiście, zawsze jesteśmy sobą, nikogo nie udajemy i stawiamy na szczerość, a to, że nasze brzmienie nieco się zmieniło nie oznacza, że my się zmieniliśmy – odpowiedział standardowo Louis.
   - Myślę, że to jacy jesteśmy zawdzięczamy przede wszystkim naszym bliskim i otoczeniu w jakim się znajdujemy za co ogromnie dziękuję – dodał Harry.
   - A jeśli już zacząłeś temat bliskich wam osób, to oczywiście muszę zadać standardowe pytanie, aby mieć jasność, że nic się nie zmieniło, albo na co się zmieniło – powiedziała dziennikarka – Ok, którzy z was mają dziewczynę?
Kurwa, teraz jest ten moment. Denerwowałem się chyba jeszcze gorzej niż przed występem w X-Factorze, niż przed pierwszym koncertem z chłopakami, niż przed pierwszą randką z Lily. Pierdolę, raz się żyje.
   - Zayn? – zdziwiła się kobieta a wraz z nią w studio rozbrzmiał dźwięk publiczności. Wszyscy chłopacy oprócz Liama również popatrzyli na mnie z wytrzeszczonymi oczami – Z tego co wiemy, to chyba jeszcze do niedawna byłeś jeszcze singlem, prawda? – zapytała.
   - Nie. Od jakiegoś czasu spotykam się ze świetną dziewczyną. Ma na imię Lily i jestem w niej cholernie zakochany. Nie ważne, że teraz uważa mnie na największego kretyna i być może a nawet na pewno tego teraz nie ogląda, ale muszę to powiedzieć : kocham cię wariatko i kiedy tylko wrócę do Londynu, to będę w stanie stać do usranej śmierci pod twoimi oknami, tylko po to, abyś przez nie wyjrzała i uśmiechnęła się do mnie.
Od razu w całym pomieszczeniu rozległo się tradycyjne „aww” i nagle wszyscy zaczęli bić brawa. Zrobiłem się chyba bardziej czerwony od buraka ale czułem, jak nagle zrobiło mi się lżej. Popatrzyłem się ponownie na chłopaków, po czym spuściłem wzrok na podłogę. Ciekawe co teraz będzie.

Zayn, chłopie zaszalałeś ! ;D A czy Niall i Louis również, przekonacie się już niedługo ;) 

LIAM - ROZDZIAŁ XII

HELLO :)

Bez dłuższych zapowiedzi - oto XII część Liama ;)

ROZDZIAŁ XII


   - No no, niezła ta chata.
   - Wiem – odpowiedział bezczelnie.
   - To… gdzie ja będę spać ?
   - Gdzie tylko sobie życzysz, choćby i ze mną – zaśmiał się.
   - Już wolę podłogę.
   - Tylko troszkę chrapię, ponoć to urocze.
   - Zależy dla kogo.
Rozejrzałam się dokładnie dookoła tego całego apartamentu i coraz bardziej zapierało mi dech w piersi. Naprawdę, żył jak król.
   - Może napijesz się czegoś ? – spytał.
   - Nie, dzięki, jutro mam szkołę – odparłam.
   - Chyba od jednej lampki wina nic ci się nie stanie, prawda ?
   - Nie lubię wina.
   - No to wybierz to, co lubisz – powiedział Harry i wskazał mi barek z różnorodnymi trunkami.
   - Nie mów mi, że jesteś uzależniony – zaśmiałam się.
   - Po prostu przygotowany na każdą okazję.
Przyjrzałam się rozmaitym butelkom o różnorodnych kształtach, po czym wybrałam likier pomarańczowy.
   - Ale tylko odrobinę. Jak jutro nie wstanę, to w końcu mnie wywalą z tej szkoły.
   - Aż tak ?
   - Gdybyś tylko wiedział ile już rzeczy przeskrobałam…
Harry nalał sobie to samo co miałam ja i usiadł na jednej z szerokich kanap. Wziął do ręki jakiegoś pilota i uruchomił wieżę, z której zaczęły wydobywać się łagodnie dźwięki muzyki.
   - Słuchasz takich rzeczy ? – zapytałam lekko zdziwiona.
   - Jestem otwarty na wszystkie gatunki, każda muzyka ma jakiś przekaz – odpowiedział nonszalancko.
   - No a te wasze śpiewy ? Jaki one mają przekaz ?
   - W naszych kawałkach jest dużo pozytywnej energii. Często „leczą” niejednego doła i myślę, a wręcz jestem pewien, że trafiają we wszystkie kobiece serca i wyrażają to, czego często nie mogą usłyszeć na żywo od faceta.
   - Ale niektóre są tandetne – zaśmiałam się upijając odrobinę słodkiego alkoholu.
   - W niektórych chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę a w innych o to, o czym powiedziałem ci przed chwilą. Każda dziewczyna zasługuje na komplementy niezależnie od tego, jak trudny potrafi mieć czasem charakter – powiedział znacząco Harry.
   - Nie mam trudnego charakteru. Po prostu nie lubię frajerstwa. Trzeba być twardym a nie ciągle ubolewać nad tym, jak to czasami źle w życiu bywa. Nikt nie obiecuje, że zawsze będzie kolorowo – odparłam.
   - Ale z tego co widzę, to u ciebie tych kolorów jest naprawdę mało.
   - Bo uwielbiam czarny – ponownie się zaśmiałam i spróbowałam zmienić jakoś temat, żeby nie skupiać się już na mnie.
Godzinę później…
   - Dolać ci ? – zapytał Harry.
   - Nie, starczy. A tak właściwie to która już jest godzina ?
   - Druga.
   - Nie no to wspaniale. Za 5 godzin muszę wstać a jestem raczej przyzwyczajona do spania do 13.
   - Chcesz się już położyć ?
   - No raczej, po co się głupio pytasz. Powiedz mi gdzie.
   - U mnie – odparł z uśmieszkiem zielonooki.
   - Nie wkurzaj mnie tylko gadaj, chcę spać.
   - Mówię poważnie, idź do mnie a ja zostanę tutaj. Przecież musi Ci być wygodnie.
   - Chcesz spać w salonie, tak ? – zirytowałam się.
   - Przez jedną noc nic mi się nie stanie. Tam jest łazienka. Zajmij się sobą i idź spać – poinstruował mnie.
Po chwili zebrałam się do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek. Stanęłam przed gigantycznym lustrem i zaczęłam zmywać cały makijaż. Następnie wzięłam ekspresowy prysznic i w samym staniku i majtkach wyszłam z pomieszczenia. Oczywiście zakryłam jako tako moje ciało ręcznikiem, aby Harry nie miał pożywki z mojego pół-nagiego wyglądu, bo bez podniety, ale ciało to mam chyba niezłe.
Weszłam do jego pokoju i zastałam go grzebiącego w szafie.
   - Już wychodzę tylko biorę koszulę, nie chcę cię rano budzić.
   - Przecież sama się obudzę i to jeszcze wcześniej niż ty.
   - Dlaczego stoisz w ręczniku ? – zaśmiał się chłopak.
   - Bo nikt mnie łaskawie nie uprzedził, że spędzę noc poza domem – odparłam z przekąsem.
   - Trzeba było od razu mówić. Łap ! – krzyknął i rzucił mi biały t-shirt.
   - Mam spać w twoich ciuchach ?
   - A wolisz nago ? – zachichotał głupkowato Harry.
   - Chyba śnisz chłopcze. A teraz sorry, nie chcę być niemiła, ale naprawdę jestem już śpiąca.
   - Jasne, już idę, dobranoc.
   - Narka.
   - Maya, zaczekaj ! – wrócił się chłopak.
   - Co ?!
   - Ładnie ci bez makijażu – powiedział z uśmiechem.
   - Tsaaaa… idź już – odparłam i wypchnęłam go lekko za drzwi, po czym zamknęłam je. Oparłam się na chwilę o nie plecami, a po moich ustach przebiegł lekki uśmiech. Jest słodki, ale i tak cholernie mnie drażni…
Rano.
Przetarłam oczy i ujrzałam jasne światło wpadające przez zasłonięte żaluzje. Leniwie sięgnęłam po swoją komórkę żeby sprawdzić godzinę. 7.40 !
   - Harry ! Harry ! Harry wstawaj ! – podbiegłam do niego jak poparzona i zaczęłam telepać całym jego ciałem.
   - C-co się dzieje ? – zapytał zaspany.
   - Zaspaliśmy ! – krzyknęłam i popędziłam biegiem do łazienki.
Szybko włożyłam wczorajsze ubrania i przeczesałam palcami włosy. Najgorsze było to, że miałam przy sobie tylko szminkę, a reszta moich malowideł została w domu. Musiałam obejść się bez tego pomalowałam tylko usta, a żeby zakryć brak make-upu na nos włożyłam okulary przeciwsłoneczne. Jeszcze tylko narzuciłam czapkę i chwyciłam torebkę, po czym byłam gotowa do wyjścia z domu.
Harry był już ubrany i czekał na mnie.
   - Gdzie jest ta szkoła ? – spytał.
   - Na New London Town.
   - W 10 minut tam nie dojedziemy. Potrzeba przynajmniej z pół godziny.
   - Dobra nieważne, chodź ! – popędziłam go i już po 30 sekundach siedzieliśmy w jego aucie.
   - Zapnij pasy.
   - Jedź żesz !
Nie minęło dosłownie 5 minut, a już wpieprzyliśmy się w mega korek przy centrum handlowym.
   - Co tu tyle aut ? – zdziwiłam się.
   - Mamy dzisiaj promocję płyty – uśmiechnął się Harry.
   - Kiedy ?
   - Za dwie godziny.
   - Nic nie mówiłeś.
   - Przecież cię to nie obchodzi, prawda ?
   - Prawda, kompletnie.
Spojrzałam na niego kątem oka. Miał na sobie czarne spodnie i białą, dość rozpiętą koszulę, przez co doskonale było widać jego klatę. Spoczywał na niej wisiorek, a także masa nadziabanych tatuaży. Wcześniej nie widziałam żadnego z nich, więc mogłam się teraz dobrze przyjrzeć.
   - Ile ty tego masz ?
   - Trochę się nazbierało a co, nie podoba ci się ? – spytał.
   - Tatuaże są spoko, sama mam kilka.
   - Widziałem – odparł z lekkim uśmiechem.
   - Typowy facet – parsknęłam.
   - Masz je na ramieniu, każdy mógłby je zobaczyć – powiedział.
   - Nie każdy, dlatego czuj się zaszczycony – odpowiedziałam z przekąsem.
   - O, jedziemy – powiedział Harry.
   - No nareszcie.
Kiedy podjechaliśmy pod budynek mojej szkoły było 20 po ósmej. Wzięłam swoją torbę i już prawie opuściłam samochód, jednak Harry złapał mnie za ramię.
   - Puść mnie, spieszę się.
   - To był fajny wieczór.
   - Dobra, spoko, pa.
   - Do zobaczenia później.
   - Jak to ?
   - Przecież będziesz dzisiaj w o2 prawda ? – zapytał.
   - No będę, ale nie rób sobie nadziei, zawarliśmy umowę, pamiętaj – powiedziałam i opuściwszy wnętrze auta Harry’ego skierowałam się ku budynkowi szkoły.
Chwilę potem…
   - Bednarek, to już 6 spóźnienie.
   - Sorry, korki były.
Nauczycielka podeszła do mnie i opierając się rękoma o ławkę powiedziała :
   - W takim razie może znajdź sobie inną szkołę, w której będą tolerować te twoje wszystkie wybryki albo wiesz co… od razu zabierz się za zamiatanie ulic, bo tylko na to cię stać.
Od razu wszystko się we mnie zagotowało i nie myśląc za długo popchnęłam ją z całym impetem tak, że od razu wylądowała tyłkiem od ziemi.
   - Do dyrektora gówniaro ! Ale to już ! – krzyknęła a ja z wielką chęcią opuściłam klasę trzaskając drzwiami.
Nie miałam najmniejszego zamiaru znów odwiedzać gabinetu tego frajera więc po prostu opuściłam budynek szkoły tak szybko, jak do niego dotarłam.
Niezbyt wiedziałam dokąd mam się udać. Nie chciałam włóczyć się tak bez celu po mieście, więc najlepszą opcją był chyba powrót do domu.
Po jakichś 20 minutach byłam na miejscu. Czułam się jakbym dostała po twarzy lub jakbym przebiegła maraton. Pewnie znowu będę mieć przesrane i nie skończy się to już na pracach społecznych. W ogóle musiałam tam dzisiaj iść, ale w tej sytuacji to chyba nie było aż tak ważne. W ogóle zwisa mi już to wszystko. Ta głupia baba powiedziała, że nadaję się do zamiatania ulic. A co ona do cholery może wiedzieć na mój temat ? Wie przez co przechodziłam ? Wie jak mi ciężko ? Wie, że to przez moich popieprzonych rodziców sama taka się stałam ? Chciałabym się zmienić. Chciałabym, ale tylko czasami. Cieszę się że jestem taka jaka jestem, bo dzięki temu nikt nie może mną manipulować i mówić mi co mam robić. Tylko że przez to wynikają na razie same problemy.
Musiałam się położyć. Zaczynała mnie boleć głowa i ogólnie od rana nie czułam się najlepiej.
Kiedy się obudziłam, dostrzegłam jak powoli zachodzi słońce. Byłam ciekawa która godzina. Sprawdziwszy zegarek okazało się, że jest kilka minut po 18. Od 2 godzin powinnam być w o2 i myć te jebane podłogi. Przespałam prawie 10 godzin i to w ciągu dnia. Czułam się wypoczęta i miałam ochotę aby coś zrobić. Ale co ? Wygrzebałam swój telefon z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. 4 nieodebrane połączenia : 2 od nieznanych numerów, a dwa od mojej ciotki. O kurwa ! Przecież od wczoraj nie dałam jej znaku życia ! Wysłała mnie po kawę i już nie wróciłam. Cholera, nawet nie pomyślałam żeby do niej zadzwonić albo coś, zupełnie wyleciało mi to z głowy. Od razu wybrałam odpowiedni numer i czekałam na połączenie. Po 3 sygnałach usłyszałam na dzień dobry :
   - Maya na litość boską co się stało ?!
   - Emm… sorry.
   - Co sorry, jakie sorry ? Nie było cię całą noc, nie dałaś znaku życia, czy ty wiesz jak się martwiłam ?! Byłam na policji i chciałam zgłosić zaginięcie, ale powiedzieli mi, że muszą minąć dwa dni. Gdzie byłaś ?!
   - U znajomego.
   - Co ? U jakiego znajomego ?
   - Nie znasz. Poszliśmy na imprezę i jakoś tak zeszło – skłamałam.
   - Na imprezę w środku tygodnia ? Oszalałaś ?!
   - No przecież mówię sorry, tak ?! Już nie panikuj tak, przecież wróciłam.
   - Za to jak ja wrócę, to poważnie sobie porozmawiamy. Będę po 22 i ani mi się waż wychodzić gdziekolwiek z domu – nakazała mi ciotka, po czym rozłączyła się.
Właśnie się zorientowałam, że przez cały dzień nic nie jadłam co mój żołądek również mi w tej chwili zasygnalizował. Udałam się do kuchni i wyciągnęłam z lodówki jakąś szynkę i warzywa, aby zrobić sobie kanapki.
Kiedy przygotowałam posiłek, usiadłam w salonie na fotelu i zaczęłam jeść, dosłownie po dwóch minutach rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam że to ciotka jednak postanowiła pofatygować się wcześniej do domu, żeby udzielić mi reprymendy na moje „zniknięcie”. Odruchowo otworzyłam drzwi i nawet nie patrząc kto w nich stoi, pokierowałam się w stronę pokoju.
   - Cześć Maya.
To nie była ciotka. Szybko odwróciłam się, a gdy już to zrobiłam, ujrzałam Liama.
   - Co ty tu robisz ? Domy ci się pomyliły ?
   - Chciałem sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku.
   - Jak widać na załączonym obrazku, to tak. Dzięki za fatygę, wiesz gdzie jest wyjście.
   - Poczekaj. Dlaczego nie było cię dzisiaj w o2 ? Harry mi mówił, co się wczoraj stało.
   - No co za cholerna papla ! Kto go w ogóle o to prosił ?! – wkurzyłam się.
   - Bardzo dobrze zrobił. Z tego co słyszałem, to uratował cię z niezłych tarapatów – powiedział.
   - Niech już sobie tak nie schlebia. Po prostu jak zwykle musiał się wpieprzyć – odparłam.
   - Mogę usiąść ? – zapytał się.
W odpowiedzi machnęłam tylko ręką, wskazując na wolne miejsce.
   - Przyniosłem ci coś – powiedział tajemniczo.
   - Co ?
Liam wyciągnął z kieszeni kurtki białą kopertę i podał mi ją do ręki.
   - Chcesz mnie przekupić ? – zaśmiałam się.
   - Otwórz to zobaczysz.
Oderwałam górną część koperty, nie uszkadzając ewentualnej zawartości w środku i wyciągnęłam złożoną kartkę. Rozłożyłam ją a pierwszym co ukazało się moim oczom, był napis z nazwą linii lotniczych.
Czytając dalej zamieszczony niżej tekst, coraz bardziej zaczęłam niedowierzać w to, co widzę. W wyniku tego zaczęłam się głośno śmiać.
   - Ba…bardzo dobry żart – mówiłam przez swój brecht.
   - Ale to nie żart – uśmiechnął się Liam.
   - O ludzie ludzie – kontynuowałam.
   - Czyli widzę, że pomysł ci się podoba – powiedział chłopak.
   - Oj przestań. Przecież wiadomo że jaja sobie ze mnie robisz – śmiałam się dalej – No jednak potrafisz się nieźle odgryźć, nie posądzałam cię o takie rzeczy – dodałam.
   - Maya, ten bilet jest jak najbardziej prawdziwy – oznajmił już bardziej poważnie.
   - „Wylot do Hiszpanii, Barcelona 01.07-08.07 z lotniska Heathrow o godzinie 11.40, pas startowy numer 3”. Naprawdę mam to traktować poważnie ? – zaśmiałam się ironicznie.
   - Tak.
   - Niby na jakiej podstawie ? Znamy się BARDZO krótko, nie lubię was czego nawet niespecjalnie ukrywam. Stroję fochy, wyzywam was i wyśmiewam. I ty chcesz mi powiedzieć, że to może w nagrodę za to, jaka dla was jestem ? Nie rozśmieszaj mnie, bo takie żarty naprawdę mnie nie bawią. Poza tym mówiłam ci już – nigdy nie będę wykorzystywać czyichś pieniędzy i jak widać głupoty, a więc zabierz to teraz ze sobą, i grzecznie opuść moje mieszkanie póki jestem jeszcze w miarę miła – powiedziałam i podniosłam się z fotela, aby móc wyprosić chłopaka.
   - Nie pójdę – odpowiedział.
   - W takim razie zaraz zadzwonię na policję i to oni cię stąd wyprowadzą – powiedziałam zbliżając się nieznacznie do chłopaka, co pozwoliło mi wyczuć coś, czego wcześniej nie wyłapałam.
   - Czy ty coś piłeś ? – spytałam.
   - Poszedłem z chłopakami na jedno piwo.
   - I przychodzisz tu pijany ?
   - To zawsze dodaje więcej odwagi.
   - A co ? Boisz się mnie ?
   - Hmmm… coś w tym rodzaju – odparł śmiejąc się nerwowo.
   - A teraz ? – szepnęłam, zbliżając się do niego jeszcze bardziej i starając się opanować śmiech, który na nowo we mnie wzbierał.
Chyba wypił więcej niż jedno piwo o którym mówił, bo inaczej jego ręce nie wędrowałyby w kierunku moich bioder.
   - Wyjdź stąd – zareagowałam.
   - Przepraszam, nie chciałem.
   - Wyjdź i zabierz ten bilet – nakazałam mu.
Chłopak w końcu się mnie posłuchał i skierował się ku drzwiom zostawiając jednak kartkę na stoliku. Po chwili bez słowa zamknął za sobą drzwi a ja nareszcie zostałam sama. Spojrzałam jeszcze raz na bilet lotniczy, po czym szybkim ruchem wyrzuciłam go do śmietnika w kuchni. Jak oni mnie wszyscy denerwowali.
Po zjedzonym posiłku usadowiłam się wygodnie w fotelu i przy przytłumionym świetle zaczęłam czytać jedną z książek, którą wypożyczyłam ostatnio w bibliotece.
Kiedy spojrzałam na zegarek, wskazywał on godzinę 22.30. Ciotka niebawem miała wrócić do domu i opierdolić mnie za wczorajszą akcję. Nie chciało mi się na nią czekać, jednak wolałam mieć to jej gadanie za sobą. Nim się obejrzałam, drzwi się otworzyły a zaraz w nich ujrzałam ciotkę.
   - Siema – przywitałam się.
   - Cześć – odparła bez emocji.
   - Co tam w pracy? – spytałam ot tak.
   - Nie zagaduj mnie, musimy poważnie porozmawiać.
   - Przecież już gadałyśmy przez telefon.
   - I ty myślisz że to wystarczy? Mało co przez ciebie zawału nie dostałam, myślałam, że coś ci się stało, że ktoś ci zrobił krzywdę.
   - Nikt mi nic nie zrobił i jak widać na załączonym obrazku, wszystko ze mną w porządku.
   - A co to jest? – zapytała.
Kurwa. Zapomniałam o opatrunku na ręce.
   - Kroiłam pomidora i skaleczyłam się nożem.
   - Nie mamy w domu bandażu.
   - Emm… miałam u siebie w pokoju.
   - I sama tak się opatrzyłaś? Maya spójrz na mnie.
   - Muszę już iść, jutro wstaję do szkoły – wymigałam się.
   - A tak a propos szkoły. Dzwonił do mnie twój dyrektor.
Nie miałam już ochoty tego wysłuchiwać więc wstałam szybko z fotela i pokierowałam się do swojego pokoju słysząc jedynie za sobą :
   - Jeśli jeszcze raz coś wywiniesz to skieruje cię do poprawczaka…
Rano…
Zamiast do szkoły postanowiłam jednak pójść do „pracy”. Wolałam spędzić czas z mopami i ujebaną podłogą niż z tymi wszystkimi porąbanymi ludźmi. Punktualnie o 9 stawiłam się w biurze pani Hall, tłumacząc się niezgrabnie z mojej wczorajszej nieobecności, po czym mogłam zająć się już swoimi obowiązkami.
Oczywiście nie obyło by się bez wizyty mojej „ukochanej” piąteczki frajerów. Niedługo po moim przyjściu pojawili się oni, jakby doskonale wiedzieli, że tu będę, chociaż tak w zasadzie nie przychodzili tu do mnie.
   - Cześć – przywitał się jako pierwszy Harry.
   - Cześć.
   - Nie spodziewałem się, że o tej godzinie tu będziesz – powiedział.
   - Jak widać jestem. Weź stąd odejdź bo brud mi tu roznosisz – zganiłam go i machnęłam ręką.
   - Cześć Maya – podszedł Liam.
   - Cześć.
   - Wszystko w porządku? – spytał.
   - A co cię to tak właściwie obchodzi? Idź bo ślady robisz.
   - Jesteś zła?
   - Nie.
   - To może dasz się gdzieś później wyciągnąć?
   - Raczej nie, nie mam dziś nastroju żeby gdziekolwiek z tobą łazić.
   - Nie będę na siłę namawiał, ale jeśli zmieniłabyś zdanie, to jestem na scenie – zaśmiał się.
   - Pff… trudno nie zauważyć – odparłam, po czym oboje zajęliśmy się swoimi sprawami.
Po umyciu całej podłogi w sali musiałam wytargać ciężkie wiadro z wodą w odpowiednie miejsce, co okazało się jednak sporym wysiłkiem, z którym nie do końca potrafiłam sobie poradzić. Cholera. Byli tu tylko oni więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko poproszenie któregoś z nich o pomoc.
   - Ekhem… ej !
Nie usłyszeli. Pofatygowałam się osobiście na tą ich całą scenę, dorwałam jeden z mikrofonów i powiedziałam :
   - Potrzebuję pomocy. Są jacyś chętni?
Wszyscy odwrócili się w moją stronę a uśmiechnięty Liam zapytał się o co chodzi.
   - Nic wielkiego. Muszę wynieść wiadro z wodą ale jest za ciężkie. Byłbyś łaskaw?
   - Jasne, nie ma problemu.
Chłopak bez problemu chwycił wiaderko i ruszył za mną w kierunku który obrałam.
   - Dzięki – powiedziałam.
   - To co? Przemyślałaś moją propozycję? – zapytał.
   - Nie chce mi się nigdzie łazić, po prostu nie mam na to ochoty.
   - Znam naprawdę świetne miejsca które nawet mogłyby ci się spodobać.
   - No i co niby mielibyśmy robić?
   - Okaże się na miejscu, ale z tobą na pewno nie będzie nudno.
   - Ale może z tobą będzie? – zaśmiałam się.
   - Naprawdę mnie za takiego uważasz? W takim razie podejmuję się zadania. Pokażę ci, że nie jestem nudziarzem – odwzajemnił śmiech.
   - Wcale się nie zgodziłam – powiedziałam.
   - Więc się zgódź, co ci zależy.
   - A czemu tobie zależy? Jak widać tobie i Harry’emu. Jak nie jeden to drugi i tak tylko skaczę z kwiatka na kwiatek. Zamiast was odstraszyć to kleicie się do mnie jak muchy.
   - Nie ma to jak skromność – zaśmiał się ponownie.
   - No dobra. Możemy iść ale musisz wypełnić swoje zadanie – odparłam.
   - I tak będzie. Do końca życia nie zapomnisz tego wieczoru…

Ciekawe co takiego pan Payne wymyśli, niedługo się okaże ;D
Kolejny part - Zayn :)