One Direction

One Direction

18 kwietnia 2014

HARRY - ROZDZIAŁ VII

WITAJCIE KOCHANI ! :*

Nawet nie macie pojęcia jak się za Wami stęskniłam. Bardzo tu wszystko zaniedbałam (nie liczę już poraz który), ale mogę powiedzieć, że przez cały ten czas kiedy nic się nie pojawiało, to i tak tu byłam i czytałam Wasze komentarze ;) Czy teraz coś się zmieni na lepsze? Otoż mam taką nadzieję a żeby zrekompensować tym, którzy czytają mojego bloga tyle czasu nieobecności, od razu lecę "z grubej rury" i nadrabiam zaległe rozdziały z chłopakami :) Pojawi się ich dzisiaj 5 i mam nadzieję, że mimo tego wszystkiego jeszcze troszkę mnie lubicie? Bo ja Was BARDZO :) Nie chcę się bardzo rozpisywać, zatem przejdźmy do konkretów. Na rozgrzewkę VII part z Naszym cudnym, zielonookim panem w lokach (chociaż ostatnio to różnie z nimi bywa) ;) Miłego czytania :*

ROZDZIAŁ VII


Harry
Nie wiedziałem, czy próbować z tym frajerem pogadać, czy od razu dać mu w pysk i zabrać rzeczy Amelie. Praktycznie byłem już po jego domem, jednak odczekałem chwilę i dopiero wtedy opuściłem mój samochód i skierowałem się w stronę domu z wybitą szybą. Zadzwoniłem do drzwi, po czym tylko czekałem, aż zostanę otwarte.
   - Co ty tu robisz? – zdziwił się chłopak Amelie.
   - Przyszedłem po jej rzeczy.
   - Że co? Kim ty kurwa jesteś? Wypierdalaj stąd!
   - Daj mi jej rzeczy! – podniosłem głos.
   - Bo co? – podszedł i popchnął mnie.
   - Bo załatwię to w inny sposób – oddałem mu.
   - Już się boję chłoptasiu.
   - W takim razie sam je wezmę – powiedziałem i bezceremonialnie przekroczyłem próg.
   - Nie tak szybko! – krzyknął za mną.
Odkąd tu przyszedłem gotowało się we mnie, więc resztkami sił starałem się opanować, żeby nie zrobić czegoś głupiego i dalej szedłem w celu wzięcia rzeczy Amelie.
O dziwo chłopak zszedł mi z drogi i zniknął mi gdzieś z pola widzenia. Po chwili usłyszałem jakiś huk jednak nie zawracałem nim sobie specjalnie głowy. W końcu znalazłem na stole to, po co tu przyszedłem. Leżała na nim torebka, więc pewnie w środku były wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy dziewczyny. Pomyślałem sobie, że warto było by wziąć coś jeszcze, ale w tej chwili nie za bardzo wiedziałem, co może jej się przydać. Trzymając w ręce czarną torebkę udałem się w stronę wyjścia, jednak zatrzymał mnie dźwięk… policyjnych syren?
   - Tam jest!
Nie wiedziałem o co chodzi, ale już po chwili wszystko było jasne.
   - Stój! – krzyknął facet w mundurze, który wkroczył do pomieszczenia w którym byłem.
   - O co chodzi? – zdziwiłem się.
   - Jesteś zatrzymany z powodu napaści i włamania!
CO ?!
Amelie
   - Lepiej ci już? – spytała Susan, która leżała razem ze mną na łóżku.
   - Nie.
   - Gdybym mogła to bym go zatłukła. Parszywy skurwysyn! – krzyknęła.
   - Kocham go.
   - Jak można kogoś takiego kochać? Am, przecież to wariat, psychopata jakiś.
   - On też mnie kocha tylko jest zazdrosny.
   - Proszę cię. Taki ktoś jak on nie ma uczuć, zobacz co ci zrobił.
   - Zasłużyłam sobie.
   - Chyba chora jesteś, niby jak?
   - Powiedziałam, że kogoś mam a on pomyślał, że mówię poważnie.
   - I gdzie tu niby twoja wina?
   - Mogłam tego nie mówić, wiesz jak on reaguje.
   - I dlatego to wariat. Z powrotem zamieszkasz ze mną.
   - Nie wiem czy… - nie skończyłam, bo w tym momencie rozległ się dźwięk komórki Susan.
   - Halo? Gdzie?!
Harry
   - W areszcie, Philip wezwał policję – odparłem.
   - Jak to Philip? Co ty tam robiłeś?!
   - Mam torebkę Amelie, to znaczy teraz jest u policjanta, ale będzie mogła ją odebrać, tylko… musi tu przyjechać.
   - Harry! W coś ty się wpakował?! Jak ci pomóc?
   - Zadzwoniłem do kogo trzeba i za jakąś godzinę mnie puszczą, tylko co z tą torebką?
   - Boże nieważne albo czekaj… zaraz tam będę.
Amelie
   - Co się stało? – zapytałam.
   - Dzwonił Harry i… muszę na chwilę wyjść z domu. Poradzisz sobie sama?
   - Tak ale co się stało?!
   - Jak wrócę to wszystko ci wyjaśnię, leż – odparła i niczym oparzona wybiegła z domu.
Harry
   - Jestem.
   - Fajnie że przyszłaś – powiedziałem.
   - Co tak naprawdę się wydarzyło?
Musiałem opowiedzieć Susan wszystko od początku. Po tym jak wszedłem do domu Philipa i jak zostawił mnie samego, celowo się uderzył i wezwał policję twierdząc, że go pobiłem i wtargnąłem do jego domu, co akurat było prawdą. Przywieźli mnie tutaj i gdyby nie mój menadżer, pewnie bym tu trochę posiedział.
   - I po co tam polazłeś? Mówiłam ci, żebyś tego nie robił. A co gdyby… - nie dałem jej skończyć, obdarowując jej usta pocałunkiem.
   - H-Harry…
   - Idź po rzeczy Amelie – szepnąłem uśmiechając się do niej.
Po jakichś 30-40 minutach w końcu mogłem opuścić ten cholerny areszt, jednak zanim chciałem wrócić do domu, dostałem solidny ochrzan od mojego menadżera i ostrzeżenie, że jeśli jeszcze raz coś wywinę, będzie musiał zawiesić występy całego zespołu, czego oczywiście bym nie chciał.
Susan czekała na mnie przed posterunkiem policji. Nie wiedziałem do końca, czy cokolwiek do niej czuję, jednak nasz pocałunek uświadomił mi, że może warto byłoby spróbować? Tym bardziej, że dzisiaj pokazała mi, że nie jestem jej obojętny.
   - Długo cię nie było - stwierdziła.
   - Musieli mi trochę posuszyć głowę – odparłem uśmiechając się do niej.
   - Emm… to może… - nie wiedziała co chce powiedzieć.
Podszedłem do niej i spojrzałem prosto oczy, po czym powiedziałem :
   - Może powtórzymy to, co już dzisiaj zrobiliśmy? – a ona od razu zrozumiała o co mi chodzi i znów połączyliśmy nasze wargi w jedność.
Później…
Amelie
Zaczynałam się już denerwować bo Suzie jak wyszła z 3 godziny temu, tak do tej pory jej nie było. Wstałam z łóżka, poszłam do kuchni i zaczęłam chodzić w kółko, nerwowo spoglądając przez firankę, czy przypadkiem nie wraca. Po paru minutach ujrzałam znaną mi kobiecą postać idącą w towarzystwie Harry’ego. Oboje przystanęli i zaczęli ze sobą rozmawiać, niestety nie słyszałam o czym. Po chwili zaczęli się śmiać a na sam koniec, gdy myślałam że Harry już sobie idzie, zbliżyli się do siebie i… POCAŁOWALI !
Czy to znaczyło, że ? Czyżby ? Muszę ją o wszystko wypytać, chyba, że sama mi o tym opowie.
Po chwili…
   - Am ! Wróciłam ! – krzyknęła cała w skowronkach.
   - No widzę widzę – odparłam starając się ukryć uśmiech – Gdzie byłaś?
   - To dłuższa historia. Chodź ! – odpowiedziała i prawie że pociągnęła mnie za sobą do pokoju na sofę.
Później…
   - Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę – powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę po tym, jak dowiedziałam się, że ona i Harry oficjalnie zostali parą.
   - W ogóle się tego nie spodziewałam, myślałam że przestałam go interesować albo, pomyślisz że to głupie, że woli ciebie, ale w tym areszcie i później tutaj, Matko uwielbiam go ! – wykrzyknęła uradowana.
   - Musisz mu koniecznie podziękować za tą torebkę, nie wiem co bym bez niej zrobiła – odparłam.
   - Pewnie sama będziesz miała niedługo okazję mu podziękować, no bo na pewno będzie tu częstym gościem – powiedziała Sue.
   - Może to jakoś oblejemy? – zaproponowałam.
   - Możesz? – spytała.
   - Jasne, przecież taką okazję trzeba uczcić – zaśmiałam się – Leć do kuchni – dodałam.
2 godziny później…
   - Nawet po części ci zazdroszczę – oznajmiłam dolewając sobie wina do kieliszka.
   - Też trafisz na super chłopaka, o tamtym dupku zapomnij – odpowiedziała Susan.
   - Nie mogę, w końcu trochę ze sobą byliśmy.
   - Znajdziesz lepszego a ten gościu niech naprawdę idzie się leczyć. Na miejscu Harry’ego już dawno dałabym mu w zęby gdybym tam była, o poczekaj, to Harry, zaraz wrócę – powiedziała Sue i na chwilę ulotniła się do łazienki trzymając komórkę w ręce.
W sumie ja też zaczynałam coraz częściej o nim myśleć. Początkowo mnie trochę drażnił, ale jakoś od ostatniego czasu nie mogę go sobie wybić z głowy. Ucieszyłam się, kiedy Suzie powiedziała mi, że są parą, jednak mimo wszystko poczułam się dziwnie. Pewnie wszystko przez Philipa. Jakby nie patrzeć zostałam teraz sama, bez domu, własnych ubrań i chłopaka, na którym mi zależało. Byłam zdana tylko na moją przyjaciółkę, i jakby teraz na to nie patrzeć, jej nową miłość – Harry’ego…

Koniec :) Kolejnym rozdziałem będzie... Liam :) Zaraz się tu pojawi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz