HEJ WSZYSTKIM :)
Umowa to umowa, Miały być rozdziały więc są. Na początek Louis bo dawno go nie było. Życzę miłej lektury ;)ROZDZIAŁ VI ( z dedykiem dla moich wszystkich kochanych czytelników :*)
Rozejrzałam się z rana po pokoju ale
nikogo nie zobaczyłam. Z tego co pamiętam , jeszcze zeszłego wieczoru był tutaj
Louis , a może nie ? Może miałam jakieś dziwne sny po tych lekach
przeciwbólowych i jego tu wcale nie było ? To jednak nie był sen bo dosłownie
po paru sekundach usłyszałam hałas w kuchni. Zgramoliłam się z kanapy i
postanowiłam sprawdzić co tam się dzieje. Tak jak wczoraj zastałam chłopaka usiłującego
bawić się w kucharza i wolałam temu szybko zapobiec :
- O cześć - powiedział wesoło Lou - Wyspałaś się ? - zapytał.
- Eeem... tak , cześć - odparłam.
- Głodna ? - spytał ponownie serwując mi talerz z kanapkami.
- Sam to przygotowałeś ? - zaśmiałam się.
- Może i nie jestem wybitnym kucharzem , ale z podstawowymi kanapkami
jeszcze sobie radzę - powiedział z uśmiechem na twarzy , który praktycznie
odkąd go poznałam , nie schodził z jego ust.
- Smacznego - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Minęło z 20 minut. Po wspólnym posiłku z
Louisem , rozbrzmiał dźwięk jego telefonu :
- O cholera zapomniałem ! Już lecę , dajcie mi czas , za godzinę dojadę
- mówił spanikowany chłopak i rozłączył się , po czym położył telefon na blacie
i w ekspresowym tempie zaczął ubierać buty.
- Co się stało ? - spytałam go w korytarzu.
- Zapomniałem że dzisiaj mamy wywiad... w Londynie !! Muszę szybko tam
dotrzeć , obiecałem że będę tam z samego rana – tłumaczył chłopak.
- Poradzisz sobie ? – spytałam.
- Tak, nie martw się – powiedział pospiesznie – Kiedy znajdę chwilę
czasu to na pewno się odezwę, pa – dodał i całując mnie szybko w policzek,
dosłownie wybiegł z mojego domu mijając w progu moją zdezorientowaną mamę.
- Aż tak źle wyglądam ? – zapytała się mamcia wchodząc do kuchni z
zakupami.
- Nie mamo to nie przez ciebie uciekł – wytłumaczyłam chichotając.
- W sumie niezła z niego dupcia – powiedziała moja mama śmiejąc się i
wypakowując zakupy.
- Mamo !! – skarciłam ją ale też z uśmiechem na twarzy.
- No co ? Mówię to co widzę – odparła i schowała niektóre rzeczy do
lodówki a niektóre do szafki.
- A jak spędziłaś wczorajszy dzień ? No i gdzie spałaś ? – zmieniłam
zgrabnie temat.
- To tu to tam – odpowiedziała uogólniając mama – No a spałam w domu a
gdzie miałam spać ? – dodała.
- Tutaj w domu ? – chciałam się upewnić.
- Tak kochanie, tutaj a tak dokładnie to u ciebie w łóżku no bo z
wiadomych powodów kanapa była zajęta- powiedziała mamuśka z tym swoim
uśmieszkiem a ja automatycznie zrobiłam się czerwona, sama w sumie nie wiem
dlaczego. Mam już 20 lat i chyba mam prawo spotykać się z różnymi chłopakami
prawda ? No a że akurat ten chłopak jest znanym piosenkarzem, to już inna para
kaloszy.
- A czyj to telefon ? – spytała mnie mama trzymając w ręku jakąś
komórkę, mówię jakąś bo nie była ona ani moja ani jej co oznaczało, że chyba
Louis ją tu zostawił.
- Daj, to komórka Louisa, oddam mu ją – powiedziałam i wzięłam ją od
mamy.
- Nie chcesz jej przejrzeć ? – zapytała dociekliwie mama, była
straaasznie ciekawska stąd ten jej genialny pomysł.
- Nie mamo, nie chcę, nie będę ruszać cudzych rzeczy – odparłam i
dodałam – Wiesz co ? Chyba pójdę się na trochę położyć bo wszystko mnie boli.
- Dobrze skarbie idź – odpowiedziała mamcia i poszła zrobić sobie kawę
no a ja poszłam do siebie, oczywiście z komórką żeby moją mamusię zbytnio
rączki nie świerzbiły.
Położyłam się wygodnie na łóżku ale w
sumie to nie chciało mi się spać. Powinnam nadrobić braki na uczelni, opuściłam
sporo zajęć i muszę to wszystko uzupełnić. Muszę zadzwonić do Sary ale to może
później. Przytuliłam się do poduszki i z otwartymi oczami myślałam sobie o
różnych sprawach. Na chwileczkę udało mi się zasnąć i pewnie spałabym dłużej
gdyby nie dźwięk dzwoniącego telefonu, telefonu… Louisa. Nie powinnam tego
robić ale nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam na czyjś głos :
- Louis ? Gdzie ty do cholery jesteś ?! – mówił wkurzony mężczyzna. Ja
dalej się nie odzywałam.
- Nie udawaj że mnie nie słyszysz ! Masz jeszcze pół godziny żeby się tu
zjawić ! – grzmiał dalej facet.
- Aha, i mam nadzieję, że nie powiedziałeś niczego tej dziewczynie tak ?
– spytał.
- Dobra nie chcesz teraz gadać to nie ale i tak nie ujdzie ci to na
sucho Tomlinson, czekamy – powiedział i rozłączył się.
Ciekawe kto to był i ciekawe co miał na
myśli mówiąc o jakiejś dziewczynie. Chodziło mu o mnie ? A może o kogoś innego.
Tak czy inaczej było to dziwne. No cóż, chyba tak to musi być w tym całym
biznesie. A z resztą nie będę się nad tym rozwodzić. Odechciało mi się
całkowicie spać. Podniosłam się z łóżka, zażyłam tabletki przeciwbólowe i
wzięłam swój telefon do ręki aby zadzwonić do Sary i zapytać ją co tam u niej
słychać no i czy mogłaby mi jakoś podrzucić notatki z zajęć.
- Halo ? – usłyszałam zaspany głos.
- Sarah ? Przepraszam obudziłam cię ? Tutaj Diana – powiedziałam.
- Diana ? O Matko jak się czujesz ? Wszystko w porządku ? – ożywiła się
dziewczyna.
- Tak, wszystko dobrze a u ciebie ? – zapytałam.
- Bywało lepiej – odpowiedziała smutno.
- Jak tam Oliver ? – spytałam delikatnie.
- Źle, jestem z nim właśnie w szpitalu bo znowu mu się pogorszyło, leży
tu tak już 3 dzień, jest nieprzytomny – powiedziała szlochając.
- Czy mogę ci jakkolwiek pomóc ? – zapytałam.
- Nie, nie możesz nic zrobić – odparła – W jakiej sprawie do mnie
dzwonisz ? – spytała.
- Wiesz, to nic takiego, nie zawracaj sobie teraz mną głowy –
odpowiedziałam.
- Mów o co chodzi – powiedziała Sarah.
- Trochę głupio mi teraz o to pytać w takiej sytuacji, chodzi o notatki
z zajęć – wydusiłam to z siebie prawie szeptem bo czułam się dość niezręcznie.
- Trzeba było od razu powiedzieć – powiedziała dziewczyna – Oczywiście
jeśli chcesz to mogę do ciebie wpaść i przynieść to co trzeba – dodała a mi tak
jakby trochę… ulżyło ?
- Jeśli nie byłby to dla ciebie problem to proszę – odpowiedziałam
łagodnie.
- Dobrze, może być za dwie godziny ? Muszę skoczyć po nie do domu no i
trochę się odświeżyć – powiedziała Sarah.
- Super, może być, wielkie dzięki, kochana jesteś, w takim razie do
zobaczenia – odparłam i rozłączyłam się.
Mama siedziała w pokoju i oglądała jakiś
serial w TV. Nie chciałam chodzić o kulach po domu więc z zagipsowaną nogą
człapałam do niej i przysiadłam na skraju kanapy.
- Czemu nie masz kul ? – spytała mama.
- Oj nie jestem kaleką – odpowiedziałam – A poza tym i tak za dwa
tygodnie mi to zdejmują i będę musiała normalnie chodzić – dodałam i zapytałam
jeszcze - Chcesz coś do jedzenia ?
- Nie dzięki, jeszcze mam – odparła i wskazała na miseczkę z jakimiś
przekąskami przed sobą.
- Za jakieś dwie godziny przyjdzie moja koleżanka ze studiów –
powiedziałam będąc w kuchni i parząc sobie herbatę.
- Sarah ? – upewniła się mama.
- Tak, opowiadałam ci o niej, to dobra koleżanka, przyniesie mi notatki
i powie co się działo na zajęciach – wytłumaczyłam.
- To może ja gdzieś wyjdę co ? – zaproponowała mamcia.
- Nie zostań, nie będziesz nam przeszkadzać – odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się ciepło do rodzicielki, która już pojutrze miała wracać do
domu.
Minęły dwie godziny. Sarah jest bardzo
punktualna. Poszłam otworzyć jej drzwi i zaprosiłam do środka. Bardzo źle
wyglądała, była blada, tak jakby trochę schudła a jej oczy były sine i
podkrążone. Mimo to stać ją było jeszcze na uśmiech.
-
Napijecie się czegoś ? – spytała moja mama kiedy siedziałyśmy w salonie.
-
Ja dziękuję – odparła Sarah.
-
Źle wyglądasz – powiedziałam bez ogródek – Powinnaś napić się czegoś ciepłego i
zjeść coś, tak mamo zrób nam dwie kawy i coś do jedzenia – dodałam po czym
skierowałam słowa do mamy.
Sarah po części skarciła mnie wzrokiem
ale zauważyłam też w jej oczach coś, co mówiło mi wyraźne „dziękuję”.
Dziewczyna opowiedziała mi wszystko co działo się przez ten czas kiedy nie było
mnie na uczelni i dała cały stos notatek i zagadnień które muszę umieć i
zaliczyć. W międzyczasie mama podała nam kawę i przepyszne spaghetti po czym
dosiadła się do nas i wspólnie spędziłyśmy miło czas rozmawiając o samych
lekkich i przyjemnych sprawach. Około 18 Sarah zaczęła się zbierać.
-
Muszę jeszcze wpaść do szpitala sprawdzić jak tam Oliver – wytłumaczyła
dziewczyna.
-
Rozumiem – odpowiedziałam – Dziękuję ci za wszystko i postaram ci się jakoś
odwdzięczyć jeśli tylko dam radę, trzymaj się – dodałam i mocno uściskałam
koleżankę. Bardzo ją polubiłam i wygląda na to że ona mnie też, mojej mamie też
przypadła do gustu.
Sarah wyszła i znów zostałam z mamą.
Stwierdziła że jest zmęczona i że idzie się położyć co też zrobiła a ja po
zażyciu kolejnej dawki leków i zaparzeniu kolejnego kubka owocowej herbaty
rozsiadłam się wygodnie na kanapie, opatuliłam się cieplutkim kocem i włączyłam
telewizor przerzucając po kolei kanały, w końcu stanęło na programie „The
Voice”. Program leciał w tle a ja zabrałam się za czytanie notatek. Sporo tego
było ale nawet nieźle mi szło. Do końca zostało mi może z 20 stron ale uparcie
czytałam dalej. Przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek,
dochodziła 21.
- Kogo tam niesie o tej godzinie ? – powiedziałam na głos i ślamazarnie
zgramoliłam się z posłania.
Gdy w końcu podeszłam do drzwi i je
otworzyłam, moim oczom ukazał się nie kto inny tylko Louis.
- Cześć – powiedział z uśmiechem i cmoknął mnie w policzek.
- Cześć – odparłam i zapytałam – Co cię tu sprowadza o tej godzinie ?
- Przepraszam ale musiałem przyjść, został u ciebie mój telefon –
odpowiedział chłopak – Mogę wejść ? – spytał a ja oczywiście wpuściłam go do
środka.
Skierowaliśmy się do kuchni i usiedliśmy
na dwóch wysokich krzesłach.
- Poczekaj chwilkę, zaraz przyniosę – powiedziałam i poszłam do mojej
sypialni gdzie znajdowała się komórka.
Gdy wróciłam, zauważyłam jak Louis stoi
przy komodzie obok telewizora i ogląda zdjęcia. Muszę przyznać, że w półmroku
prezentował się niezwykle seksownie. W ogóle jest bardzo przysojny.
- Eeem… proszę – szepnęłam i podałam mu telefon do ręki – Czemu się tak
przyglądasz ? – zapytałam.
- Świetnie tutaj wyszłaś – odpowiedział Louis i wskazał na to zdjęcie :
- To zdjęcie sprzed roku, byłam wtedy u babci w Polsce – wytłumaczyłam
mu.
- Nic się nie zmieniłaś od tego czasu – powiedział Lou.
- To chyba dobrze prawda ? – zaśmiałam się, Louis również.
- O, widzę że ktoś do mnie dzwonił – powiedział brunet.
- Tak… - odpowiedziałam – Przepraszam cię Louis ale odebrałam ten
telefon, to był jakiś mężczyzna, chyba wyraźnie na ciebie zły – dodałam czując
rumieńce na policzkach bo dotarło do mnie, że to co zrobiłam nie było zbyt uczciwe.
- To Paul, mój menager – oznajmił chłopak – Co mówił ? – spytał mnie.
- Nic się nie odzywałam a on krzyczał na ciebie i mówił, że ma nadzieję,
że nie powiedziałeś o niczym jakiejś dziewczynie – powiedziałam w skrócie a na
moje ostatnie słowa Louis wyraźnie się spiął i zrobił dziwną minę, uśmiech
momentalnie zniknął z jego twarzy.
- Wszystko w porządku ? – zapytałam i dotknęłam dłonią jego ramienia.
Chłopak milczał.
- Powiedz mi o co chodzi – nalegałam.
- Louis ! – krzyknęłam zniecierpliwiona – Chodzi o mnie ? – spytałam już
łagodnie.
- Diana usiądź – powiedział chłodno Louis, nie podoba mi się to.
- Coś się stało ? – zapytałam ponownie – I czy to jest związane ze mną ?
– dodałam.
- Diana ja… ja muszę ci coś powiedzieć – odpowiedział chłopak.
Ale dawno nie pisałam Louisa xD. Mam nadzieję, że chociaż ciut ciut Wam się podoba :)
Kolejny rozdział będzie to rozdział z Liamem więc czytajcie i jeśli macie taką ochotę to możecie zostawić po sobie jakiś komentarz, będzie mi bardzo miło ;*
Za chwilę Liam :)
świeetny!
OdpowiedzUsuńOch nareszcie ! :D
OdpowiedzUsuńJak mozesz w takim momencie przerywać ?
Ciekawe co jej powie ..
czekam na następny
PS zapraszam do siebie :)
Liamkowa♥