One Direction

One Direction

23 października 2012

LIAM - ROZDZIAŁ V

CZEŚĆ :)

Znów muszę przeprosić wszystkich czytelników za to zaniedbanie na blogu. Ostatnio nagromadziło mi się troszkę więcej spraw niż zwykle także nie starczało mi na wszystko czasu , przepraszam kochani. Nikt nie jest idealny i mam nadzieję że mi to wybaczycie. Strasznie ociągam się z dodaniem rozdziału o Louise ale zostałam poproszona o kolejną część Liama więc według obietnicy , oto i ona :)

ROZDZIAŁ V

   - Już jesteś ?! - zerwała się ciotka na mój widok zapinając guziki od bluzki , zza niej wyłonił się ten jej cały facio.
   - Jak widać - burnęłam pijana.
   - Cześć jestem Peter a ty pewnia Maya tak ? - zapytał koleś poprawiając się.
   - Tak fagasie - syknęłam i miałam ochotę jak najsybciej położyć się do łóżka.
   - Emmm... miła - odparł Peter czyli bez ceregieli , po prostu Piotek.
   - Maya piłaś ? - spojrzała na mnie wzrokiem mordercy ciotka.
   - Ty chyba też prawda ? Już nawet widzę co tu się działo - wskazałam na jej bluzkę.
   - Nie twoja sprawa a poza tym miałaś wrócić później - warknęła na mnie.
   - Ale jestem teraz i idę do siebie , wy zabawiajcie się dalej , mnie to nie przeszkadza - powiedziałam i zatoczyłam się do mojego pokoju , ignorując jednocześnie to co pieprzy do mnie ta pusta kobieta.
Od razu zasnęłam. Kiedy się przebudziłam , na zegarku było już po 10 rano co oznaczało tylko tyle , że zaspałam do szkoły.
   - Jebać to - wymamrotałam i przykryłam głowę poduszką starając się znowu usnąć. Nie udawało się więc w końcu zwlekłam tyłek z łóżka i poszłam się ubrać , umalować i takie tam. Czułam ogromny ból głowy - kac. Nie za bardzo pamiętałam wczorajszy dzień i może to i lepiej , nic nie chciałam pamiętać. Po zjedzonym śniadaniu musiałam zastanowić się co mam zamiar dzisiaj ze sobą zrobić. Dopiero po pewnym czasie mnie olśniło - przecież miałam dzisiaj iść załatwić sobie miejsce na odrobienie godzin społecznych , przez tego frajera dyrektora znowu miałam ich dodatkowe pięć. Zabrałam ze sobą tylko dokumenty i moją "teczkę wykroczeń". Za każdym razem musiałam ją pokazywać w miejscu , w którym odrabiałam karę. Nie zwlekając już dłużej wyszłam. Tłukąc się autobusem i kawałek na piechtę , dotarłam na miejsce. Widok tego obiektu zaparł mi dech w piersi. Arena o2 - to tutaj chciałam odpracować moje przeklęte pięć godzin a że zawsze imponowało mi to miejsce , postanowiłam spróbować. Skierowałam się do biura w którym siedziało jakieś tłuste babsko.
   - Dzień dobry - wycedziłam przez zęby.
   - Dzień dobry , pani w jakiej sprawie ? - odpowiedziała i zapytała mnie.
Wytłumaczyłam jej o co mi chodzi a jedyne co usłyszałam to :
   - Przykro mi ale nie
   - Dlaczego nie ? - starałam się zachować spokój mimo że ten babiszon już podniósł mi ciśnienie.
   - Dziecko , jakby nie patrzeć jest to dosyć znane i popularne miejsce z dobrą reputacją - powiedziała kładąc nacisk na słowo "dobrą".
   - Ale co jest nie tak ? To tylko pięć godzin , co pani nie pasuje ? - drążyłam temat zachowując resztki pokory.
   - Z tego co widzę miałaś już dużo "przygód" tego typu rodzaju tzn. bardzo dużo pracowałaś za karę a poza tym , twój wygląd... - zaczęła mówić ale jej przerwałam.
   - A co ma do tego wygląd ? Przeszkadzają pani kolczyki i makijaż ?! Przecież ja mam tu tylko latać z mopem a nie robić za wizytówkę i reklamę ! - uniosłam się.
   - I wie pani co ?! - chciałam coś jeszcze dodać ale usłyszałam chrząknięcie.
   - Dzień dobry pani Hall , czy wszystko już przygotowane , możemy zaczynać ? - ten głos był znany.
   - Oczywiście Harry , możecie - odpowiedział tłuścioch siedzący za biurkiem szczerząc się jednocześnie.
Odwróciłam się i zobaczyłam... tak , Harrego , tego natręta , wkurwiającego mnie tak niemiłosiernie pieprzonego natręta.
   - Ooo , cześć Maya - powiedział i uśmiechnął się.
   - Cześć - burknęłam.
   - Co ty tu robisz ? - zapytał.
   - Nie twój interes - odparłam.
   - Ta pani szukała pracy kochaniutki ale niestety nic z tego - powiedziała baba patrząc na niego i po chwili na mnie.
   - Dlaczego ? - spytał lokowaty.
   - Nie spełnia wymagań a poza tym źle się prezentuje - wytłumaczyła mu ta idiotka , którą w tym właśnie momencie chciałam rozszarpać.
   - Nie można nic zrobić ? Może jednak da jej pani szansę , jak się nie sprawdzi to trudno , wygląd to nie wszystko - zaczął czarować ją Harry i chyba mu się udało , przekonał ją bo po chwili powiedziała do mnie :
   - Masz szczęście dziewucho że ten chłopak tak cię lubi , chodź za mną - nakazała mi i ruszyła w końcu tą tłustą dupę z krzesła. Mijając lokowatego , usłyszałam :
   - Nie ma za co - i puścił mi oczko.
Zawędrowałam za babiszonem do czegoś przypominającego składzik. Było tam mnóstwo środków czystości , szczotek , ścierek i innych klamotów.
   - Chyba wiesz co robić prawda ? Nie zmarnuj szansy , powodzenia - powiedziała i rzuciła we mnie jakimś badziewnym fartuszkiem. Grubo się myliła jeśli myślała że to włożę. Wetknęłam słuchawki w uszy , wzięłam wiadro z mopem i weszłam do hali którą musiałam posprzątać. Cóż , nie zwlekając dłużej wzięłam się do roboty. Nie minęło może 20 minut , kiedy to ktoś się o mnie obił , jakiś koleś.
   - Sorki - powiedział i wyszczerzył kły.
Zignorowałam to i kontynuowałam pracę. Po chwili znów ktoś na mnie wpadł , tym razem blondyn.
   - Przepraszam - powiedział i też zaczął cieszyć michę.
Kiedy za trzecim razem z kimś się obiłam , wybuchnęłam :
   - Co jest do cholery ?! - krzyknęłam tak , że po całej hali rozniosło się echo.
   - Wybacz - odparł...
   - Liam ?! - zdziwiłam się.
   - Maya ? - on też.
   - Co ty tu robisz ? - powiedzieliśmy chórkiem.
   - Ja mam z chłopakami próbę do jutrzejszego koncertu a ty ? - zapytał.
   - To co widać - pokazałam mu mop.
   - Rozumiem , fajnie że znów się spotykamy - uśmiechnął się.
   - Fantastycznieee - odparłam jak zwykle ironicznie.
   - W sumie dziwnie że nie wkurzasz się za to co wczoraj zaszło - powiedział.
Co zaszło ? Coś zaszło ? Byłam z nim tylko na spacerze i w szpitalu u jego mamy , on to nazywa zajściem ?
   - Emmm... dlaczego mam się wkurzać ? Przecież nic takiego się nie stało - odpowiedziałam mu.
   - Cieszę się że tak to odbierasz - znów się uśmiechnął.
   - Liam chodź już !! - usłyszeliśmy głos.
   - No to ja muszę wracać , miłej pracy - powiedział i poszedł w kierunku sceny.
Ja natomiast wróciłam do swoich obowiązków jednak znów coś mnie rozproszyło , tym razem nie żadna osoba tylko mój odtwarzacz , padła w nim bateria.
   - Co za dziadostwo - mruknęłam sama  do siebie i zaczęłam sprzątać "na sucho" , bez muzyki , chociaż nie... nie do końca.
   - Chłopaki jeszcze Gotta Be You i robimy krótką przerwę - powiedział ten blondyn z zespołu.
   - Dobra do dzieła - powiedział mulat z blond pasemkiem.
Zaczęła wybrzmiewać melodia. Z czystej ciekawości przystanęłam na chwilę i zaczęłam się przysłuchiwać , zaczynał Liam :
   - Girl I see it in your eyes you're disappointed
     Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
     I tore it apart...
Później przyszła kolej Harrego. Szczerze mnie denerwował ale talentu nie mogłam mu odmówić , zresztą po wysłuchaniu całej piosenki , z wielkim bólem serca co nie łatwo mi przychodziło stwierdziłam , że wszyscy są bardzo zdolni. Oczywiście nigdy w życiu nie powiedziałabym im tego jeśli by mnie o to zapytali , o kurwa - wykrakałam :
   - Podobało ci się ? - spytał chłopak z grzywką w czerwonych spodniach.
   - Ale co ? - udałam że nie wiem o czym mówi.
   - Piosenka kobieto , piosenka - powiedział.
   - Grzeczniej chłoptasiu ! - zrugałam go.
   - Kobieta z charakterkiem - zaśmiał się.
   - Odpuść Lou bo się doigrasz - uprzedził go Harry , doskonale wiedział o czym mówi.
   - Jeśli mam być szczera to brzmiało to jak zażynanie świni ale nie przejmujcie się moją opinią , jestem jednością w porównaniu do miliona dzieci które was wprost ubóstwiają - powiedziałam standardowo po chamsku.
   - A może ty spróbujesz wejść na scenę a my cię ocenimy co ? Co ty na to ? - zaproponował ten w czerwonych spodniach z dziwnym szelmowskim uśmieszkiem.
   - Chyba śnisz , nie dam ci tej satysfakcji koleżko i skończ temat bo zaczynasz mnie wkurzać - odparłam.
On tylko wzruszył ramionami. Kiedy skończyli próbę i opuścili już halę i mam nadzieję cały budynek , również zakończyłam moją pracę i zaczęłam zbierać się do domu , jedyne co mi zostało to odmeldować się i zabrać swoje rzeczy ze składzika. Po krótkiej rozmowie z panią Hall (bo tak się ta menda nazywała) skierowałam się do tego przeklętego składzika i marzyłam tylko aby znów walnąć się spać. Podchodząc do niego zauważyłam , że ktoś siedzi na podłodze pod ścianą i nuci coś pod nosem. Chrząknęłam. "Ktoś" wstał i zbliżył się do mnie , po wnikliwym spojrzeniu wydedukowałam że to Liam.
   - Czemu tu siedzisz , nudzi ci się ? - zapytałam.
   - Nie , po prostu rozmyślam - odparł.
   - Ale tutaj ? - pytałam nadal.
   - To dobre miejsce - odpowiedział mi.
   - A o czym tak rozmyślasz co ? - kontynuowałam serię pytań.
   - Nie o czym tylko o kim -  powiedział.
   - Danielle... - stwierdziłam.
   - Brakuje mi jej , szczerze mi jej brakuje - odparł.
   - No tak to bywa , trzeba żyć dalej , poradzisz sobie - próbowałam go nieudolnie pocieszyć tylko cholera nie wiem po co , nigdy tego nie robiłam.
Kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze.
   - W ogóle w dalszym ciągu się dziwię , że nie wypominasz mi wczorajszej sytuacji - powiedział Liam.
   -  Ej no każdy zrobiłby to samo na moim miejscu , po prostu ci pomogłam - mówiłam mu mając oczywiście na myśli sytuację z jego mamą. Jego uśmiech zaczął nabierać głębszego wyrazu.
   - Dzięki - odpowiedział.
Udzielił mi się jakiś dobry nastrój bo zaproponowałam mu (tak - ja jemu) wspólny spacer , ot tak spontanicznie.
   - Dobrze ale mam nadzieję że nie będziesz za dużo krzyczeć i bluźnić - zaśmiał się.  
   - Nie dyskutuj - również się zaśmiałam i trzepnęłam go ścierką , którą w międzyczasie dorwałam z szafki.
   - Panie przodem - powiedział i puścił mnie w drzwiach.
   - No bez przesady - odparłam robiąc dziwną i zarazem śmieszną minę...

Jeśli się podoba , proszę - komentujcie ;)
Na 100 % dodam coś jutro , trzeba w końcu poprawić frekwencję na blogu :)
Życzę Wam dobrej nocy kochani , do jutra , buziaki , Aga :*


2 komentarze: